Ona nie powinna wiedzieć.
Kasia stała przed starą kamienicą i nie mogła się zdecydować, by nacisnąć przycisk domofonu. W kieszeni płaszcza trzymała pomiętą kartkę z adresem, który zdobyła dzięki wspólnym znajomym. Dwanaście lat Minęło pełne dwanaście lat, odkąd zostawiła swoje nowonarodzone dziecko.
Co ty robisz? wyszeptała do siebie. Myślisz, iż czekają tam na ciebie z otwartymi ramionami?
Ale nogi jakby wrosły w chodnik. Nie była w stanie ani odejść, ani wejść. W głowie wirowały wspomnienia tamtego strasznego dnia, kiedy to dwudziestodwuletnia głupia dziewczyna dała się ponieść emocjom i zrobiła coś, czego żałowała przez resztę życia.
Jej były mąż, Tomek, był klasycznym przykładem, jak nie należy wybierać życiowego partnera. Przystojny, czarujący, dowcipny i całkowicie nieodpowiedzialny. Po ślubie okazało się, iż ma dwie wielkie pasje: alkohol i hazard. Mieszkanie, które rodzice Kasi podarowali im w prezencie ślubnym, zdążył przegrać w ciągu pół roku.
Nie martw się, kotku mówił, całując ją w czubek głowy. Wszystko odzyskam, zobaczysz. Tym razem pech mi nie dopisał.
Gdy Kasia dowiedziała się o ciąży, Tomek zniknął na trzy tygodnie. Wrócił posiniaczony, nieogolony, z rozciętą wargą.
Spłacałem dług burknął na jej płacz. Słuchaj, może odpuścimy sobie to dziecko? Teraz nie jest dobry czas.
To był ostatni gwóźdź do trumny ich małżeństwa. Kasia wniosła o rozwód, będąc w siódmym miesiącu. Rodzice ją wsparli, ale pod jednym warunkiem zerwania wszelkich kontaktów z Tomkiem.
Poród był trudny. Chłopiec urodził się słaby, lekarze walczyli o jego życie przez pierwsze dni. A potem, gdy najgorsze minęło, do sali wdarł się pijany Tomek.
Ochrona wyrzuciła go, ale wrócił następnego dnia trzeźwy, z kwiatami i zabawkami.
Kasia, wybacz mi mówił, klęcząc na szpitalnym korytarzu. Zmienię się, przysięgam. Daj mi tylko szansę.
Matka, która zawsze była przeciwna temu małżeństwu, urządziła prawdziwą awanturę.
Albo zrezygnujesz od dziecka i wyjedziesz z nami do innego miasta, albo nie mamy z tobą nic wspólnego! krzyczała. Wybieraj my czy to pijackie nasienie!
Kasia miała dwadzieścia dwa lata. Właśnie przeszła ciężki poród, rozwód, zdradę. Nie miała pracy, mieszkania, ani siły, by walczyć. I wtedy popełniła największy błąd w swoim życiu.
Przypomniała sobie, jak matka Tomka, Halina, zabierała chłopca. Kasi ścisnęło się gardło. Kobieta patrzyła na nią z taką pogardą, iż chciała zapaść się pod ziemię.
Podpisz tu powiedziała sucho, podsuwając dokumenty. I możesz być wolna.
Następne lata Kasia próbowała zapomnieć. Wyjechała z rodzicami do Poznania, skończyła kurs księgowej, znalazła pracę. Potem rodzice zginęli w wypadku samochodowym, zostawiając jej małe mieszkanie i mnóstwo długów. Radziła sobie, jak mogła.
Życie osobiste nie układało się. Dwa razy próbowała zbudować związek, ale gdy tylko rozmowa schodziła na dzieci, uciekała. Jak wyjaśnić mężczyźnie, iż ma syna, którego porzuciła?
A potem, pół roku temu, usłyszała diagnozę. Operacja się udała, ale lekarz powiedział szczerze:
Nie będzie pani już miała dzieci, Katarzyno. Bardzo mi przykro.
Wtedy zrozumiała musi spróbować. Chociaż go zobaczyć, upewnić się, iż wszystko z nim w porządku.
Drzwi klatki otworzyły się, wyszedł nastolatek w sportowej kurtce. Kasia zamarła. To był on te same brązowe oczy, ten sam uparty podbródek. Tylko nie niemowlę, a dwunastoletni chłopak.
Czeka pani na kogoś? zapytał, przytrzymując drzwi.
Ja tak to znaczy nie wybełkotała Kasia.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł dalej. A ona stała i patrzyła za nim, nie mogąc się poruszyć.
Hej, Kuba! ktoś zawołał z placu zabaw. Chodź szybciej, zaczynamy bez ciebie!
Kuba. Miał na imię Kuba. choćby tego nie wiedziała.
Kasia odwróciła się i odeszła, ale po kilku krokach przystanęła. Nie, tak nie może być. Musi spróbować.
Wróciła i nacisnęła domofon. Z głośnika dobiegł znajomy głos:
Kto tam?
Halino? To to Kasia. Mogę wejść?
Długa cisza. Potem kliknięcie zamka.
Mieszkanie prawie się nie zmieniło. Te same tapety, ten sam zapach mieszanka waleriany i świeżo upieczonego ciasta. Halina postarzała się, ale trzymała się prosto.
Po co przyszłaś? spytała bez wstępów.
Chciałam chciałam się dowiedzieć, jak on się ma. Jak Kuba.
Skąd wiesz, jak ma na imię?
Właśnie widziałam go na dole. Koledzy go wołali.
Halina uśmiechnęła się kpiąco:
No to chodź do kuchni. Skoro przyszłaś porozmawiamy.
Przy herbacie wyszło wiele rzeczy. Tomek się nie zmienił. Pił, grał, wchodził w długi. Dwa lata temu znaleziono go martwego w bramie albo serce nie wytrzymało, albo ktoś pomógł.
Wychowywałam go sama mówiła Halina. Emerytura mała, ale dawaliśmy radę. Kuba to złoty chłopak dobrze się uczy, chodzi na basen. Trener mówi, iż ma talent.
A on wie coś o mnie?
Wie, iż matka zmarła przy porodzie. I nie waż się mu nic mówić! głos kobiety stał się twardy. Swój wybór zrobiłaś dwanaście lat temu.
Wiem. Nie chcę niczego niszczyć. Tylko tylko chciałam się upewnić, iż ma się dobrze.
A co byś zrobiła, gdyby było źle? Halina patrzyła jej prostym wzrokiem. Pojawiłabyś się jak zbawicielka?
Kasia milczała. Co mogła odpowiedzieć?
Miałam raka powiedziała nagle. Wycinali wszystko. Nie będę już miała dzieci. I pomyślałam
Że można sobie przypomnieć o porzuconym synu? dokończyła za nią Halina. Nie, kochanie. Tak to nie działa.
Mogę jakoś pomóc? Pieniędzmi?
Pieniądze zawsze