Nie da się udawać, iż wszystko jest po staremu
Od dziecka Zosia uwielbiała zapraszać koleżanki do domu. Mama zawsze się zgadzała, bo sama taka była. Jak długo Zosia pamięta, u nich ciągle gościli znajomi mamy, zwłaszcza w weekendy. Urodziny też nigdy nie obyły się bez gości. Ojciec był inny spokojny. Na wizyty mamowych przyjaciółek patrzył ze zrozumieniem, czasem choćby pił z nimi herbatę i żartował. Ale częściej zostawiał je same, a sam majsterkował w garażu. Przyjaciół prawie nie miał, tylko sąsiadów.
Zosi podobało się, gdy mama miała dobre towarzystwo. Goście prawie nigdy nie pili wina tylko herbatę lub kawę, a przy tym śmiali się, czasem choćby śpiewali.
Mamo, czy Kasia i Ania mogą do nas przyjść? pytała.
Oczywiście, córeczko, niech przyjdą. Na stole są ciastka i cukierki, poczęstuj je odpowiadała mama i wychodziła do pracy.
Gdy za długo nikt nie zaglądał, mama piekła drożdżówki i mówiła:
Zaproszę chociaż Wandę i ciocię Marię, te nasze sąsiadki. Zosiu, idź je zawołać.
Tak się toczyło życie. Gdy Zosia studiowała, przyjeżdżała na weekendy z koleżanką, czasem choćby na wakacje oczywiście, za zgodą mamy. Zwyczaj goszczenia ludzi w domu przejęła od matki.
Na ostatnim roku studiów wyszła za mąż za kolegę z roku, Tomka. Zamieszkali osobno, a ona dalej zapraszała znajomych. Tomek początkowo protestował, ale w końcu zrozumiał, iż to dla niej ważne.
Tomku, u nas zawsze byli goście. Przyzwyczaiłam się. Nie masz nic przeciwko, jeżeli czasem ktoś do nas zajrzy?
U mnie w domu goście bywali rzadko. Moja mama nie lubiła nikogo przyjmować. Gdy ojciec przyprowadził kogoś z pracy, była awantura. Ale skoro to dla ciebie ważne… i tak Tomek się przyzwyczaił.
Razem ustalali, kogo zaprosić. W końcu uformował się stały krąg znajomych. Tomek nie przepadał za przyjaciółką żony, Basią. Była samotna, owdowiała i zawsze trochę smutna.
Jak możesz się z nią przyjaźnić? narzekał. Zawsze taka ponura, słowa z niej nie wyciągniesz. Po co przychodzi, jeżeli nie chce się śmiać?
Ale ze mną rozmawia i daje dobre rady, których słucham. Basia mnie rozumie i nigdy nie zdradzi sekretu. Czasem właśnie potrzebuję takiej rozmowy, a nie tylko śmiechu broniła się Zosia.
No tak, znalazłaś sobie towarzyszkę niedoli…
Nie, Tomku, ona mi się po prostu podoba. Nie szuka tłumu, lubi ciszę. Czuję się przy niej dobrze.
Czas mijał. Zosia i Tomek wybudowali dom, urodził się im syn Jacek. Dalej spotykali się z przyjaciółmi. Czasem wychodzili z dziećmi, ale częściej siedzieli u Zosi dom był duży, dzieci miały gdzie się bawić.
Dwie koleżanki Zosi mieszkały z teściowami, więc u nich nie było swobody. Tylko Agnieszka miała własne mieszkanie z mężem i synem, ale i tak wolała przychodzić do Zosi. Czasem spotykali się parami. Mężowie pili piwo w garażu albo wędzili kiełbasę.
Pewnego dnia Basia, odwiedzając Zosię, mimochodem rzuciła:
Zosiu, ja bym na twoim miejscu nie ufała Agnieszce. Uważaj na nią za bardzo interesuje się twoim mężem.
Co ty wygadujesz? oburzyła się Zosia. Agnieszka po prostu lubi żartować.
Ale potem długo rozmyślała nad tymi słowami.
Pewnie zazdrości, bo sama jest sama. Mama zawsze mówiła, żeby trzymać się z dala od samotnych przyjaciółek… Może powinnam odsunąć się od Basi?
Porozmawiała też z mężem.
A nie mówiłem? Zawsze wydawała mi się jakaś podejrzana…
W końcu Zosia usunęła Basię z grona przyjaciół. Ale życie toczyło się dalej. Spotykali się, pomagali sobie w codziennych sprawach.
Zosiu, wyratuj mnie, odbierz mojego Krzysia z przedszkola dzwoniła często Agnieszka. Mój Michał pojechał z kolegami na grzyby, a ja zostaję w pracy. Pomożesz?
Jasne, Krzyś i Jacek są w tej samej grupie.
Pewnego dnia Zosia przyszła po Jacka i spotkała Agnieszkę. Wyszły razem, planując spacer do parku. Po drodze Krzyś zapytał:
Mamo, a wujek Tomek dziś przyjdzie? Wczoraj przyniósł mi lizaki.
Agnieszka nie odpowiedziała, tylko się zaczerwieniła. Zosia zrobiła się czujna.
Przecież mój mąż też ma na imię Tomek… pomyślała.
Wieczorem wcześniej Tomek mówił, iż jedzie do brata pomóc przy remoncie. Wrócił dopiero koło północy.
E, przecież Tomaszów jest wielu próbowała się uspokoić.
Ale gdy Agnieszka sięgnęła po telefon, a ten był rozładowany, Zosia zapytała:
Chcesz użyć mojego?
Nie, to nic pilnego odparła gwałtownie Agnieszka.
Zrezygnowały ze spaceru. Agnieszka nagle przypomniała sobie o wizycie u matki i pospiesznie odeszła.
W drodze do domu Zosia analizowała sytuację. Przypomniała sobie, jak Tomek zawsze chwalił ciasta Agnieszki.
Twój mąż jest taki miły mówiła Agnieszka. Mój nigdy nie zauważy, co zrobiłam.
A Tomek najczęściej żartował właśnie z Agnieszką.
Czyżby coś między nimi było? przyszło jej do głowy. Nie, to niemożliwe…
Postanowiła sprawdzić. Zadzwoniła do żony brata męża.
Aniu, wy wczoraj coś remontowaliście? Tomek mówił, iż wam pomagał…
Twój Tomek? Nie był u nas odpowiedziała zdecydowanie Ania. A remontu nie ma, wszystko w porządku.
Zosia się rozłączyła, czując zimny dreszcz. Czekała, aż Tomek wróci z pracy. Zapomniał telefonu, a wtedy przyszła wiadomość od Agnieszki: Krzyś się wygadał przed twoją żoną, iż byłeś u nas wczoraj.
Wpadła do garażu z telefonem w ręku.
Wytłumacz mi to!
Tomek przeczytał wiadomość, podniósł wzrok.
Przepraszam, Zosiu… To prawda. Byłem u Agnieszki.
Zosia zdrętwiała. Spodziewała się zaprzeczenia, a nie przyznania się.
Zdrajca! I ta podła… Nie chcę was widzieć!
Tomek wrócił później do domu.
Zosiu, wybacz. UdZosia po długiej rozmowie z Basią zrozumiała, iż prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, jak realizowane są przy tobie choćby wtedy, gdy cały świat odwraca się plecami.









