Nie da się udawać, iż nic się nie stało.
Od dziecka Daria uwielbiała zapraszać koleżanki do domu. Mama zawsze pozwalała, bo sama taka była. Jak tylko pamięta, u nich zawsze kręciły się mamy przyjaciółki, zwłaszcza w weekendy. A urodziny? Bez gości się nie obchodziły! Ojciec był inny, spokojny, nie miał nic przeciwko wizytom mamowych koleżanek. Czasem choćby pił z nimi herbatę, żartował. Ale najczęściej siedziały same, a on grzebał w garażu – przyjaciół prawie nie miał, najwyżej sąsiedzi.
Darii podobało się, gdy mamine koleżanki wpadały tak po drodze, bez okazji. Rzadko piły wino, chyba iż święto – głównie herbatę czy kawę. Gdzie goście, tam u mamy dobry humor: śmiechy, żarty, a czasem choćby piosenki.
– Mamo, czy Zosia i Weronika mogą do mnie przyjść? – pytała.
– Jasne, córeczko, niech przychodzą. Na stole są ciastka i cukierki, poczęstuj – odpowiadała mama i szła do pracy.
Jeśli długo nikt nie wpadał, mama piekła drożdżówki i mówiła:
– Zaproszę chociaż Marysię i ciocię Kasię z klatki obok. Darku, idź je zawołaj.
Tak im mijały dni. Na studiach Daria przyjeżdżała na weekendy z koleżanką, a czasem na wakacje – oczywiście za zgodą mamy. Ten zwyczaj gościnności przejęła po niej.
Na ostatnim roku studiów wyszła za mąż za kolegę z roku, Krzysztofa. Mieszkali sami, zapraszała przyjaciół. Krzyś początkowo protestował, ale zrozumiał, iż to dla niej ważne.
– Krzysiu, u nas zawsze byli goście, tak już mam. Nie masz nic przeciwko, jeżeli czasem ktoś wpadnie?
– U nas rzadko kto przychodził, mama nie lubiła gości. Jak tata przyprowadził kumpla po pracy, to awantura na cały wieczór. Ale niech ci będzie, skoro cię to cieszy – powoli się przyzwyczaił.
Razem ustalali, kogo zapraszać, aż w końcu wyklarowała się stała paczka. Krzysztof nie znosił jednak jednej przyjaciółki żony – Ani. Była samotna, owdowiała, wiecznie smutna.
– Jak możesz się z nią przyjaźnić? – dziwił się. – Zawsze taka ponura, słowa nie wyciągniesz. Po co w ogóle przychodzi, jeżeli nie umie się bawić?
– Ale ze mną rozmawia, daje dobre rady. Ania nikomu nie zaszkodzi, a jeszcze potrafi słuchać i dochowa tajemnicy. Czasem chce się pogadać z kimś spokojnym, a nie tylko z wesołkami.
– No tak, posłuchasz sobie zmarudy…
Ale Daria się nie poddawała. Życie toczyło się dalej: wybudowali dom, urodził się synek, spotkania z koleżankami trwały. Czasem wychodziły z dziećmi, ale głównie siedziały u Darii – w końcu dom duży, miejsce było.
Dwie przyjaciółki mieszkały z teściowymi, więc u nich nie było wesoło, tylko Magda miała osobne mieszkanie z mężem i synem, ale i tak wolała przychodzić do Darii. Czasem zbierali się z mężami – ci pili piwo, siedzieli w garażu albo wędzili kiełbasy. Tak mijały im wieczory.
Pewnego dnia Ania wpadła w odwiedziny i mimochodem rzuciła:
– Darka, na twoim miejscu nie ufałabym Magdzie. Uważaj na nią, za bardzo kręci się wokół twojego męża.
– Co ty pleciesz? Magda jest po prostu towarzyska, lubi żarty – broniła przyjaciółki.
Ale słowa Anii nie dawały jej spokoju.
– Pewnie zazdrości, bo sama nie ma faceta. Mama zawsze mówiła, żeby trzymać się z dala od samotnych koleżanek… Może powinnam się odsunąć?
Porozmawiała choćby z Krzysztofem.
– A nie mówiłem? Zawsze wiedziałem, iż z nią coś nie tak…
W końcu Daria skreśliła Anię z listy przyjaciół, ale nic się nie zmieniło. Spotkania trwały, życie toczyło się dalej. Gdy ktoś wyjeżdżał, pomagali sobie – odbierali dzieci z przedszkola.
– Darka, wyratuj, zabierz mojego Krzysia – często dzwoniła Magda. – Mój Jarek pojechał z kumplami na grzyby, a ja zostaję w pracy. Dasz radę?
– Spoko, Magda, i tak nasze dzieci są w tej samej grupie.
Pewnego dnia Daria przyszła po swojego Stasia i spotkała Magdę. Wyszły razem, planowały iść do parku. Nagle Krzyś zapytał:
– Mamo, a wujek Krzysiu dziś przyjdzie? Wczoraj przyniósł mi paluszki.
Magda zarumieniła się, a Daria zaniemówiła. Przecież jej mąż też miał na imię Krzysztof… Choć wczoraj twierdził, iż był u brata, pomagał mu z meblami. Wrócił dopiero o północy.
– E, przecież pełno Krzysiów na świecie – próbowała się uspokoić. Ale Magda nagle się zirytowała.
– O rany, zapomniałam, iż mam iść do mamy! Park odpada – śpiesznym krokiem odeszła.
Daria wracała do domu, rozmyślając. Przypomniała sobie, jak Krzysztof zawsze zachwycał się ciastami Magdy – każdy jej miodownik chwalił.
– Twój mąż taki miły – mówiła Magda. – Mój Jarek nigdy by nie pochwalił.
I to, iż Krzysztof najwięcej żartował właśnie z Magdą.
– Czyżby coś między nimi…? – myśl wbiła się jak drzazga.
Nie powiedziała mężowi nic. Zadzwoniła do żony jego brata:
– Kasiu, wy kupowaliście jakieś meble? Krzysiu mówił, iż wczoraj wam pomagał…
– Twój Krzysiek? Nie był u nas – odpowiedziała zdziwiona Kasia. – A mebli nie kupowaliśmy. O co chodzi?
Daria gwałtownie się rozłączyła. Czekała, aż mąż wróci z pracy. Zostawił telefon w domu – miała okazję zajrzeć. Wiadomość od Magdy: *”Mój Krzyś się wygadał przed twoją żoną, iż byłeś u nas wczoraj.”*
Wpadła do garażu z telefonem w ręku.
– Co to ma znaczyć?! – krzyknęła.
Krzysztof przeczytał, spojrzał na nią.
– Przepraszam, Daria… To prawda. Byłem u Magdy.
Zamarła. Spodziewała się zaprzeczeń, a tu wyznanie.
– Zdrajca! I ta jeszcze lepsza! Oboje jesteście obrzydliwi!
Po chwili Krzysztof wszedł do domu.
– Darka, wybacz. Udawajmy, iż nic się nie stało. Już nigdy więcej… A z Magdą po prostu przestaniesz się spotykać. Wszystko wróci do normy.
– “Po prostu”? – Daria była w szokuPo wielu latach Daria odnalazła spokój, prowadząc małą kawiarnię nad Wisłą, gdzie Ania pomagała jej piec słynne serniki, a Staś już dorosły przyjeżdżał z własną rodziną na niedzielne obiady.