Nie poddamy się

twojacena.pl 2 godzin temu

**Dam sobie radę**

Gdy łzy już wyschły, a siły do znoszenia bólu straconej nadziei opadły, trzeba było zmusić się do życia. Życia za wszelką cenę, by nieść dobro i szczęście tym, którzy pozostali. I wiedzieć, iż komuś jest się potrzebnym.

Wojciech z żoną Danutą płakali przy łóżku syna w szpitalnej sali, do którego trzynastoletniego Krzysia przywieziono po potrąceniu przez samochód. To był ich jedyny syn mądry chłopiec o złotym sercu, uwielbiany przez rodziców.

Doktorze, powiedzcie tylko czy nasz Krzyś przeżyje? pytała Danuta, zaglądając lekarzowi w oczy z gasnącą nadzieją, podczas gdy ten uparcie unikał jej wzroku.

Robimy, co w naszej mocy brzmiała jedyna odpowiedź.

Nie byli bogaci, ale oddaliby wszystko, byle chłopiec żył. ale ani pieniądze, ani miłość nie mogły go ocalić. Krzysztof odchodził, nieprzytomny, z liczbą oddechów coraz mniejszą.

W sąsiedniej sali leżał Tomek, chłopak około czternastu lat. Sierota, którego życie nie rozpieszczało. Oddychał z trudem, czuł, iż dni jego są policzone. Dla niego dziecka z domu dziecka, z chorą piersią, która mogła przestać bić lada chwila dawcy serca nie było.

Gdy odwiedzał go stary doktor, mówił zawsze to samo, nie patrząc mu w oczy:

Wszystko będzie dobrze, Tomek. Znajdziemy dla ciebie serduszko. Tylko miej nadzieję i czekaj.

Ale Tomek wiedział, iż to tylko puste słowa. Nie płakał.

Czas ucieka, a nic się nie zmienia myślał. Trzeba się pogodzić i przyjąć, co los da. Będę patrzeć przez okno na to niebo, zieloną trawę, słońce ogrzewPewnego wieczoru, gdy Tomek wpatrywał się w zachód słońca, a rodzice Krzyśka siedzieli obok, trzymając go za rękę, zrozumieli, iż choć jedno serce przestało bić, drugie wciąż żywiło ich wszystkich.

Idź do oryginalnego materiału