Nie spakowałam córki na kolonie i teraz płacze. Kiedyś mi za to podziękuje

mamadu.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: Prawda jest taka, że narzekamy, ale uwielbiamy wyręczać nasze dzieci. Fot. 123rf.com


Uczenie dzieci samodzielności nie należy do prostych zadań. Gdy chcemy, by było coś zrobione dobrze i dokładnie, kusi nas, by wyręczać nasze pociechy. Robimy to z troski, ale czy przypadkiem na błędach człowiek nie uczy się najlepiej? Czasem wystarczy odpuścić.


"Jestem mamą rezolutnej 13-latki, jednak mam poczucie, iż moje dziecko jest zbyt mało samodzielne. Oczywiście jeżeli chce samo sobie coś kupić czy wyjść do koleżanki, to nie ma problemu. Za to kwestie domowych obowiązków leżą. Mam wrażenie, iż nieustannie muszę córce o czymś przypominać. Nigdy nie pamięta o wyrzucaniu śmieci lub robi różne rzeczy niedokładnie. Próbowałam różnych metod: motywacyjnych, próśb, gróźb i absolutnie nic nie działa.

Szkoła życia


Jestem tym bardzo zmęczona i doszłam do wniosku, iż chyba czas odpuścić zupełnie: przestać przypominać, by mogła zmierzyć się z konsekwencjami. Choć pewnie najbardziej uciążliwe będzie to dla mnie. Jednak stwierdziłam, iż jeżeli nie odetnę raz a porządnie pępowiny, to nic się nie zmieni.

Żeby nie było zaskoczenia, ogłosiłam, iż kończę z upominaniem i wyręczaniem. jeżeli nie wyrzuci śmieci, nie będą wyrzucone, jeżeli nie pochowa ubrań, będą leżały na wierzchu, jeżeli czegoś nie zabierze, to nie będzie tego miała…

Jak sobie pościelisz…


W tym roku zaraz po zakończeniu roku córka wyjeżdżała na kolonie. W ramach zmian, jakie zarządziłam, zapowiedziałam, iż w tym roku nie będę jej pakować. Oczywiście przygotowałam listę, bo jak to jadąc nad polskie morze, trzeba być gotowym na wszystko. Dla dorosłego to trudne zadanie, a co dopiero dla dziecka. Jednak postanowiłam się nie wtrącać i nie sprawdzać, czy córka spakowała wszystko, co trzeba.

Po 4 dniach obozu córka zadzwoniła z płaczem. Zabrakło jej czystej bielizny. Nie wiem, czy źle policzyła, czy zapomniała, w sumie to bez znaczenia. Powiedziałam, iż nic nie dowiozę, ani też nie wyślę brakujących rzeczy kurierem. Wystarczy, iż sama sobie upierze. Niestety, to skończyło się jeszcze większą rozpaczą, żalem i pretensją.

Mogłabym ją oczywiście poratować, ale czy wtedy czegoś by się nauczyła? Gdy byliśmy dziećmi, sami musieliśmy sobie radzić. Co więcej, nie było komórek i trzeba było kombinować. To były najcenniejsze lekcje, których współczesnym dzieciakom brak. Myśmy jakoś przetrwali, więc chyba nie ma co się obawiać o nasze pociechy. Dajmy im wreszcie popełniać błędy i się na nich uczyć.

Dziś córka płacze, ale jestem przekonana, iż kiedyś to zrozumie i doceni".

Idź do oryginalnego materiału