Takie historie zawsze skłaniają mnie do przemyśleń. Zatrzymuję się na chwilę i próbuję zrozumieć. Zastanawiam się, jak ja bym postąpiła w takiej sytuacji. Jak bym się odnalazła, jak sobie poradziła? Domyślam się, iż dałabym radę, bo nie miałabym innego wyjścia. Wiem jednak, iż byłoby mi cholernie ciężko.
Zostawił i tyle go widziała
"Partner odszedł ode mnie jeszcze przed narodzinami córki. Doszedł do wniosku, iż nie jest gotowy, by zostać ojcem. Nie prosiłam, by ze mną został. Po co mi ktoś taki? Po co mojemu dziecku tata, który tak naprawdę się nim nie czuje? Uznałam, iż tak dla wszystkich będzie lepiej. Być może lepiej jest, ale na pewno nie jest łatwiej. Każdy dzień utwierdza mnie w przekonaniu, iż jestem wojowniczką, która walczy o dobro swojego dziecka. O to, by nie czuło się gorsze czy mniej kochane.
Nie mogę dać jej wszystkiego, o co poprosi. Moja pensja ledwo starcza nam do końca miesiąca. Kiedy chcę uzupełnić garderobę córki, czy zorganizować jej urodziny, muszę się naprawdę nagimnastykować. Maja ma już pięć lat, chodzi do przedszkola. Jest bardzo mądrą dziewczynką, dużo rozumie. Jednak nie wszystko. I w sumie nie chciałabym, by pewnych rzeczy była świadoma. Otaczam ją niewidzialnym płaszczem i staram się uchronić przed tym co złe, smutne, krzywdzące.
To niesprawiedliwe!
Za posiłki w przedszkolu córki płacę między 200 a 300 zł. Za pobyt w późniejszych godzinach też muszę uiścić opłatę. Na więcej mnie nie stać. Jednak nie ma miesiąca, w którym nie dostałabym wiadomości od pań nauczycielek, z propozycją jakichś warsztatów, czy wycieczki. Rodzice są pod wrażeniem. Od razu wpłacają pieniądze i opowiadają maluchom o tym, co za kilka dni je czeka. W mojej głowie pojawia się tylko jedna myśl: ‘Znów muszę wziąć urlop’.
100 zł na wyjazd do teatru, 45 zł za warsztaty czekoladowe, 50 zł za wyjście do jakichś zwierzątek. Nie mam. Choć chciałabym dać jej gwiazdkę z nieba, na ten moment musimy cieszyć się z tego, co mamy. Może kiedyś nasza sytuacja finansowa ulegnie zmianie. Teraz ledwo wiążemy koniec z końcem i staramy się przetrwać do kolejnej wypłaty.
Zostajemy w domu
Łzy cisną mi się do oczu, serce krwawi, ale w dni, w których w przedszkolu są jakieś płatne atrakcje dla dzieci, zostaję z córką w domu. Nie chcę, by patrzyła, jak inni się bawią, korzystają, albo żeby siedziała z przedszkolakami z innej grupy.
Wiem, iż byłoby jej przykro, nie potrafiłaby zrozumieć. Obawiam się, iż inne dzieci mogłyby się z niej śmiać. Wytykałyby palcami. Pytałyby, dlaczego nie idzie z nimi. I co ona miałaby im na to odpowiedzieć? ‘Jestem sama z mamą, tata mnie zostawił. Mama nie ma pieniędzy na dodatkowe atrakcje'.
Mnie, dorosłej osobie, czasami trudno się z tym zmierzyć. A co dopiero dziecku? Choć nie mogę zapisywać jej na warsztaty czy zajęcia dodatkowe, robię wszystko, by czuła, iż kocham ją najmocniej na świecie. By nigdy w to nie zwątpiła. Nigdy!"– pisze czytelniczka.
Dlaczego?
Czuję niesprawiedliwość. Żal. Smutek. Bo czemu jest winna ta mała dziewczynka? Przecież nie zrobiła nic, co byłoby złe, niestosowne! Zasługuje na wszystko, co najlepsze i najpiękniejsze, ale nie zawsze może to otrzymać. Życie jest niesprawiedliwe...
Jej matka jest bohaterką, która stara się uchronić córkę przed złem całego świata. Przed tym, co krzywdzące. Przed spojrzeniami innych, przed trudnymi pytaniami i niezręcznymi sytuacjami. Z jednej strony to smutne, a z drugiej piękne. Piękne na swój własny sposób.