Nie wierzę, co ten ojciec zrobił w szpitalu. Sorry, maleństwo, to tata z pokolenia Z

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Niewinny filmik nakręcony przez matkę w szpitalu uświadamia, jakie dokładnie jest pokolenie Z. Kobieta w mediach społecznościowych chciała pokazać, jak jej mąż zachowuje się po narodzinach dziecka. Miało być zabawnie, wyszło... No właśnie, moim zdaniem tragicznie.


Na nagraniu umieszczonym na TikToku widać podekscytowanego tatę. W szpitalnym łóżeczku dla noworodków leży jego dziecko. Choć malec dopiero przyszedł na świat, to priorytetem jego ojca jest zrobienie idealnego ujęcia i najpewniej pochwalenie się maluszkiem w mediach społecznościowych. Mama, która opublikowała poniższy klip na TikToku, napisała: "Przykro mi, kochanie, masz rodziców z pokolenia Z".

Długo czekał, by to zrobić


Komentatorzy zauważyli, jak bardzo świeżo upieczony ojciec jest podekscytowany udostępnianiem filmiku swojego noworodka. Przecież tak długo czekał, żeby to zrobić. Kiedy jednak ja na to patrzę, to jest mi potwornie przykro.


Moja starsza córka ma 10 lat i aż trudno uwierzyć, jak wiele się zmieniło od czasu, gdy to my byliśmy w szpitalu. Owszem były telefony z kiepskim aparatem (nie miałam telefona), media społecznościowe, a także popularne było dzielnie się fotkami w sieci, ale nie przypominam się, by to było priorytetem w pierwszych dobach życia dziecka.

Zamiast zdjęć mam wspomnienia


Miałam cesarkę, więc to tata kangurował noworodka. Źle zniosłam cięcie i to on nosił, tulił, przebierał, przewijał przez pierwsze dni. Pamiętam świetnie to, jak patrzył na dziecko, jak się nad nim rozpływał. Były też lęk i niepokój, a także ekscytacja. Niesamowita mieszkanka emocji, która bardzo mnie wtedy wzruszała. W sumie te wspomnienia przez cały czas mnie rozczulają.

Telefon? Zdjęcia? Nikt o tym nie myślał. Poza kilkoma rozmazanymi fotkami nie mamy z tego czasu zbyt wiele "takich pamiątek", ale mamy świetne wspomnienia, których nie zamieniłabym na nic w świecie.


Druga córka rodziła się w pandemii, więc mąż nie miał wstępu do szpitala. Pierwsze spotkanie odbyło się na gwałtownie w patio, potem dom i nowe wyzwania. Każdemu z nas bardzo brakowało tego wspólnego przezywania pierwszych dób życia dziecka. Ciężko mi pojąć, iż ktoś może rezygnuje z tego wszystkiego dobrowolnie i to tylko dlatego, iż skupia się na zrobieniu idealnego zdjęcia.


Oczywiście zachowanie tego taty z filmiku nie wyklucza, iż nie brał malca na ręce, nie koił płaczu i nie przewijał. Jednak uwaga, jaką poświecił zrobieniu idealnego ujęcia i to machanie telefonem nad głową noworodka, przerażają. Bo nie takie powinny być nasze priorytety.

Rodzice przestali przeżywać


Choć filmik dotyczy zetek, to milenialsi także mają "ten" problem. Newsweek.com cytuje badania, z których wynika, iż wizerunek 92 proc. dwulatków w Stanach Zjednoczonych jest obecny w internecie. Około 1/3 zdjęć po raz pierwszy pojawia się w mediach społecznościowych w ciągu pierwszych 24 godzin ich życia.


Z kolei ankieta przeprowadzona w 2021 r. przez Security.org wykazała, iż ​​ponad 3/4 rodziców udostępniło w mediach społecznościowych historie, filmy lub zdjęcia swoich dzieci lub pasierbów. Około 1/3 rodziców nigdy nie pyta o pozwolenie. Co gorsza, prawie 1/4 rodziców ma ustawienia publiczne w swoich aplikacjach społecznościowych. To oznacza, iż ​​każdy może zobaczyć, co publikują.

Pamiętam czasy, gdy nieco wyśmiewano japońskich turystów z aparatami. Ludzie pukali się w głowę, iż zamiast podziwiać świat, tylko robią zdjęcia. Dziś większość rodziców zachowuje się właśnie w ten sposób.

Warto pamiętać, iż chwila, gdy wyciągamy komórkę, to równocześnie moment, gdy tracimy kontakt z rzeczywistością. Przestaje się liczyć to, co dzieje się tu i teraz, a ważne staje się wyreżyserowanie skrawka naszego życia.

Tylko po co? Dla lajków?


Źródło: TikTok, Newsweek.com


Idź do oryginalnego materiału