Nie wierzę, iż nie możesz znaleźć pracy. Po prostu źle szukasz, mamo – mówi mi syn. – To wszystko jest bardzo nie na czasie, bo musimy dokończyć budowę domu. – Synku, chyba zapomniałeś, iż mam już 70 lat, więc nie spieszą się z zatrudnianiem mnie, są młodsi – mówię. Wiktor niezadowolony odłożył słuchawkę, a ja pomyślałam sobie, iż może to i lepiej, iż straciłam pracę i nie mogę znaleźć nowej, bo przecież już od 22 lat jestem na emigracji zarobkowej, może w końcu wystarczy?

przytulnosc.pl 5 dni temu

Mój los nie jest prosty, nigdy nie miałam własnego domu, ale zawsze o nim marzyłam. Widocznie nie było mi to pisane, bo dożyłam 70 lat, a własnego mieszkania się nie dorobiłam.

Wychowywałam się jako sierota, był czas, iż mieszkałam w domu dziecka, a potem zabrała mnie do siebie daleka krewna.

Szybko dorosłam, dobrze się uczyłam w szkole i sama dostałam się na uniwersytet, studiowałam pedagogikę i niedługo zaczęłam uczyć w pewnej wiejskiej szkole.

W tej szkole niemal od razu zaopiekowała się mną nauczycielka matematyki, choćby zaproponowała mi zamieszkanie u niej.

To, iż robi to wszystko nie bez powodu, zrozumiałam później. Maria miała syna, Michał miał wtedy prawie 30 lat i w żaden sposób nie mógł się ożenić.

Moja starsza koleżanka z pracy zdecydowała, iż powinnam zostać jej synową. Michał również niemal od razu zaczął mi okazywać zainteresowanie.

Byłam im bardzo wdzięczna, bo mieszkałam w obcej wsi, nikogo nie znałam, a tu zabrali mnie do dużego domu, otoczyli miłością i troską, więc zgodziłam się wyjść za Michała.

Bardzo gwałtownie zrozumiałam, iż to był błąd. Michał miał bardzo zły charakter, a jego mama bała się, iż nigdy się nie ożeni, więc zanim jeszcze zostałam wtajemniczona w sprawę i zanim sama cokolwiek zrozumiałam, gwałtownie zorganizowała nasz ślub.

Jeśli z teściową miałam szczęście, to z mężem było odwrotnie. Urodziłam syna, Maria zrezygnowała z pracy, żeby być z wnukiem, a ja dalej pracowałam. Mąż natomiast udawał, iż to go nie dotyczy, w ogóle żył tak, jak sam chciał, zdanie innych ludzi nigdy go nie interesowało.

Długo to znosiłam, czasem bywało tak, iż chciałam wszystko rzucić i uciec, ale dokąd? W domu teściowej nie pamiętam nic oprócz pracy, która nigdy się nie kończyła, i kłótni z mężem, który uważał, iż nigdzie się nie ruszę, więc robił, co chciał.

Do Szwecji na zarobek pojechałam, gdy miałam 47 lat. Mąż nie chciał mnie puścić, choć i w domu nie byłam mu zbytnio potrzebna, ale taki już miał charakter.

Ale teściowa mnie wspierała, czuła swoją winę wobec mnie i była wdzięczna za to, iż tyle lat byłam przy nich.

Teraz, kiedy minęło wiele lat, doskonale ją rozumiem, bo mój syn wyrósł na dokładną kopię swojego ojca – Wiktor ma bardzo trudny charakter, trudno z nim wytrzymać.

Syn ma już za sobą dwa rozwody, żony nie mogły z nim wytrzymać, choć starałam się im dogodzić, ale nie były tak cierpliwe jak ja kiedyś.

Za pieniądze zarobione na emigracji kupiłam synowi i mieszkanie, i samochód, ale zawsze było mu mało. Nie umiał w ogóle gospodarować pieniędzmi, ile bym mu nie wysyłała, wszystko wydawał.

Nie mogłam przestać wysyłać mu pieniędzy, bo odkąd wyjechałam, skrupulatnie wszystko kontrolował, ile zarabiam i ile.

Kilka lat temu namówiłam go, żeby rozpoczął budowę domu, pomyślałam sobie, iż chociaż w ten sposób zachowam swoje pieniądze.

Syn początkowo nie chciał, ale potem się zgodził, i choćby w trakcie spodobał mu się ten pomysł. Ale na dom potrzeba dużo pieniędzy, a ja straciłam pracę.

Seniora, którym opiekowałam się przez ostatnie 5 lat, zmarł w zeszłym miesiącu. Zaczęłam szukać nowej pracy, ale w moim wieku nie jest łatwo coś znaleźć, więc postanowiłam wrócić do domu, ale syn jest przeciwko.

– Szukaj pracy, mamo, jeszcze chociaż na 2-3 lata, żeby dokończyć dom – mówi.

Jemu łatwo mówić, a co ja mogę zrobić, jeżeli już nikt mnie nie chce zatrudnić?

Jednym słowem, postanowiłam, iż trzeba działać, nadszedł wreszcie czas.

Przyjechałam do domu, sprzedałam ten niedokończony dom, a za uzyskane pieniądze kupiłam sobie małe, przytulne mieszkanie w mieście.

I się zaczęło! Syn chciał ze mną iść do sądu. Ale nic by nie wygrał, bo dom był zapisany na mnie.

A synowi i tak bardzo pomogłam. Powinien być za to wdzięczny.

Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale przynajmniej w wieku 70 lat wreszcie pomieszkam we własnym mieszkaniu.

Z synem wszystko jest trudne, całkowicie zerwał ze mną kontakt. Ale czy zasłużyłam na to?

Idź do oryginalnego materiału