Gdy podrzucono mi niemowlę, moje życie legło w gruzach – nie byłam gotowa na taki zwrot wydarzeń.
Gdy w naszym życiu pojawiło się adoptowane dziecko, wszystko się zmieniło, niestety, na gorsze.
Katarzyna i jej mąż Tomasz wychowywali ośmioletnią córkę Zosię. Choć ich rodzina wydawała się pełna, oboje czuli, iż mogą podarować miłość i opiekę jeszcze jednemu dziecku. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo ostrzeżeń rodziny.
„Rodzice nie poparli naszego pomysłu” – wspomina Katarzyna. „Mama mówiła: »Po co wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?« Ale my z Tomkiem byliśmy pewni swojej decyzji. Nie słuchaliśmy innych.”
Po długich procedurach i formalnościach w ich domu pojawił się pięcioletni Mikołaj. Był cichy i nieśmiały, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem.
Od początku Katarzyna i Tomasz postanowili nie mówić Mikołajowi, iż jest adoptowany. Mieli nadzieję, iż z czasem zapomni przeszłość i poczuje się częścią rodziny.
Jednak po kilku miesiącach zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Katarzyna znalazła ulubioną lalkę Zosi pociętą nożyczkami.
„Byłam w szoku” – opowiada. „Mikołaj stał obok i patrzył na mnie w milczeniu. Spytałam, dlaczego to zrobił, ale tylko wzruszył ramionami.”
Katarzyna poszła do psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka. Radził więcej cierpliwości i miłości.
Starali się, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Mikołaj mówił wychowawcom, iż rodzice go nie karmią i karzą. niedługo do ich domu zapukali pracownicy opieki społecznej.
„To było upokarzające” – wspomina Katarzyna. „Daliśmy dzieciom wszystko, co najlepsze, a tu oskarżają nas o znęcanie.”
Kontrola nie wykazała uchybień, ale pozostał gorycz. Tomasz nalegał, by oddać Mikołaja z powrotem.
„Nie dam rady tak żyć” – mówił żonie. „On niszczy naszą rodzinę. Zosia się go boi, a ja czuję się bezsilny.”
Katarzyna rozdarta była między miłością do męża a odpowiedzialnością za Mikołaja. Wierzyła, iż z czasem będzie lepiej, ale było tylko gorzej. Chłopiec stawał się agresywny, groził rodzicom i siostrze.
W końcu Tomasz nie wytrzymał i wniosł o rozwód. Postawił ultimatum: albo Mikołaj wraca do domu dziecka, albo on odchodzi.
„To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu” – przyznaje Katarzyna. „Kochałam męża, ale nie mogłam zdradzić Mikołaja.”
Po rozwodzie Katarzyna została sama z dwojgiem dzieci. Starała się dawać uwagę i Zosi, i Mikołajowi, ale czuła, iż nie daje rady. Stres i napięcie doprowadziły do załamania nerwowego.
„Zrozumiałam, iż tak dalej być nie może” – mówi. „Nie byłam w stanie zapewnić Mikołajowi opieki, jakiej potrzebował.”
Z ciężkim sercem zdecydowała się oddać go z powrotem. Było to bolesne, ale wiedziała, iż tak będzie lepiej.
„Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie umiałam” – mówi Katarzyna ze łzami w oczach.
Teraz skupia się na wychowaniu Zosi i odbudowaniu własnego spokoju.