Niespodziewana wiadomość w dniu wesela: Czy wiesz, iż twoja nowa żona ma córkę?

newsempire24.com 2 tygodni temu

-Jakub, nie chciałem ci mówić w dniu ślubu… A wiesz, iż twoja nowa żona ma córkę? – mój kolega z pracy zamurował mnie w fotelu kierowcy.

-W jakim sensie? – nie mogłem uwierzyć w te nowiny.
-Moja żona, widząc twoją Annę na waszym ślubie, szepnęła mi na ucho:
-Ciekawe, czy Pan Młody wie, iż jego narzeczona ma córkę w domu dziecka?
-Wyobraź sobie, Jakub. Prawie się zakrztusiłem przy stole. Żona mówi, iż osobiście zajmowała się formalnościami związanymi z oddaniem tej noworodzonej dziewczynki. Moja Marta jest lekarką w szpitalu położniczym. Pamięta twoją Annę przez znamię na szyi. Powiedziała też, iż Anna nazwała córkę Oliwia i dała jej swoje nazwisko. Chyba Kowalska. To było jakieś pięć lat temu – kolega z zainteresowaniem przyglądał się mojej reakcji.

Siedziałem za kierownicą w osłupieniu. Co za wiadomość!
Postanowiłem sam wyjaśnić sytuację. Nie chciałem wierzyć w coś takiego. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, iż Anna nie jest osiemnastoletnią naiwną dziewczyną, miała 32 lata, gdy się pobieraliśmy. Anna miała swoje życie prywatne przed naszym małżeństwem. Ale dlaczego miałaby porzucić własne dziecko? Jak można żyć z czymś takim?

Dzięki moim kontaktom gwałtownie znalazłem dom dziecka, gdzie przebywała Oliwia Kowalska.
Dyrektor placówki przyprowadził do mnie roześmianą dziewczynkę o promiennym uśmiechu:
-Poznajcie naszą Oliwię Kowalską – zwrócił się do niej – ile masz lat, skarbie, powiedz wujkowi.
Nie dało się nie zauważyć jej dużego zezowatego oka. Zrobiło mi się jej żal, już czułem się z nią związany. To przecież córka mojej ukochanej! Babcia zawsze powtarzała:
-Dziecko, choćby krzywe, dla rodziców najpiękniejsze.
Oliwia podeszła bliżej:
-Cztery lata. Czy ty jesteś moim tatą?
Zawahałem się. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
-Oliwio, porozmawiajmy. Chciałabyś, żebyś miała mamę i tatę? – oczywiście, zadałem głupie pytanie. Już chciałem przytulić tę słodką dziewczynkę i natychmiast zabrać ją ze sobą do domu.
-Chcę! Zabrzeżiesz mnie? – Oliwia spojrzała na mnie pytająco.
-Zabrzem, ale trochę później. Poczekasz, kochanie? – chciało mi się płakać.
-Poczekam. Nie oszukasz mnie? – Oliwia spoważniała.
-Nie oszukam, – pocałowałem ją w policzek.
Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko Annie.
-Anno, nie obchodzi mnie, co było przed nami, ale musimy natychmiast zabrać Oliwię. Adoptuję ją.
-A spytałeś mnie, czy chcę tej dziewczynki? Ona jeszcze i zezowata! – Anna podniosła głos.
-Przecież to twoja córka! Zrobię Oliwii operację oczu. Wszystko się ułoży. Jest wspaniała! Od razu ją pokochasz – jej postawa mnie zaskoczyła.
Przez rok próbowałem przekonać Annę do adopcji Oliwii.

Musieliśmy poczekać rok, zanim zabraliśmy dziewczynkę do domu. Często odwiedzałem ją w domu dziecka. Przez ten czas zżyliśmy się ze sobą. Anna wciąż nie była przekonana do posiadania dziecka i chciała zatrzymać proces adopcji w połowie. Nalegałem, by kontynuować i zakończyć procedurę.
W końcu przyszedł dzień, w którym Oliwia po raz pierwszy przekroczyła próg naszego mieszkania. Wszystko ją zachwycało i cieszyło. niedługo okulista poprawił jej oczy, co zajęło półtora roku. Jestem szczęśliwy, iż moja kruszynka nie potrzebowała operacji.
Córka stała się kopią swojej mamy Anny. Byłem szczęśliwy. Mam w domu dwie piękności – żonę i córkę.

Prawie rok po przybyciu z domu dziecka Oliwia nie mogła najeść się do syta. Chodziła i spała z paczką ciastek. Nie można jej było tego wziąć. Miała nieodłączny strach przed głodem. Annę to irytowało, mnie – zadziwiało.
Próbowałem jednoczyć rodzinę, ale niestety… Moja żona nie zdołała pokochać własnej córki. Anna kochała tylko siebie.
Mieliśmy kłótnie, spory, przyczyną była zawsze Oliwia.
-Dlaczego przyprowadziłeś tę dzikusę do naszej rodziny? Ona nigdy nie będzie normalna! – żona zaczęła histeryzować.

Bardzo kochałem Annę. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Chociaż moja mama kiedyś powiedziała:
-Synku, to oczywiście twoja sprawa, ale spotkałam Annę z innym mężczyzną. Nic z tego nie będzie. Anna jest przebiegła, wyprowadzi cię w pole, nie zdążysz się zorientować.
Gdy kochamy, nie widzimy przeszkód. Szczęście świeci jaśniej niż gwiazdy. Anna była moim ideałem. Pęknięcie w naszym związku pojawiło się, gdy do domu przyszła Oliwia.
To ona otworzyła mi oczy na prawdę o mojej rodzinie. Zaskoczyła mnie obojętność żony wobec małej.
Pragnąłem przestać kochać Annę, ale nie potrafiłem. Przyjaciel kiedyś doradził:

-Słuchaj, stary, jeżeli chcesz ochłonąć z uczuć do kobiety, zmierz ją miarą krawiecką. To przesąd.
-Żartujesz? – zdziwiłem się.
-Zmierz obwód biustu, talii, bioder. I tyle, przestaniesz kochać, – wydawało mi się, iż żartuje ze mnie.
Postanowiłem jednak spróbować. Niczym nie ryzykuję.
-Anno, chodź, zmierzę cię – zawołałem ją.
Anna zdziwiła się:
-Czy mogę się spodziewać nowej sukienki?

-Tak – z zapałem mierzyłem jej biust, talię i biodra.
Eksperyment zakończony. Kocham Annę tak samo. Śmiałem się z żartów przyjaciela.
Wkrótce Oliwia się przeziębiła. Miała gorączkę. Denerwowała się, płakała, ciągnęła nosem. Chodziła za Anną, trzymając lalę Zosię. Cieszyłem się, iż zamiast paczki ciastek, trzyma Zosię.
Córka uwielbiała ubierać swoją lalkę. Ale teraz lala była naga, co oznaczało, iż jej właścicielka była chora, nie miała siły jej ubrać. Anna krzyknęła na Oliwię:
-Przestań wreszcie. Nie dajesz spokoju! Idź spać!
Oliwia przyciskała do piersi swoją lalę i dalej płakała. Nagle Anna wyrwała z jej rąk lalkę, podeszła do okna, otworzyła je i z furią wyrzuciła.

-Mamo, to moja ukochana lala Zosia! Zmarznie na dworze! Mogę po nią pójść? – Oliwia zapłakała głośno i ruszyła do drzwi.
Od razu pobiegłem po wyrzuconą lalkę. Winda, jak na złość, nie działała. Zbiegłem na dół z ósmego piętra. Lalka zawisła na gałęzi drzewa głową w dół. Zdjąłem ją, otrzepałem ze śniegu. Topniejące płatki śniegu na twarzy lalki wyglądały jak łzy. Wspinając się z powrotem po schodach, myślałem, iż osiwieję.
Zachowanie Anny było niewytłumaczalne. Wszedłem do pokoju Oliwii. Córka klęczała przy swoim łóżku. Głowa spoczywała na poduszce. Oliwia spała, we śnie łkając, drżąc. Ostrożnie położyłem ją na łóżku, obok lalkę na poduszce.
Anna spokojnie siedziała w salonie, czytając magazyn, nie martwiąc się o Oliwię. Moja miłość do niej wtedy się skończyła. Zrozumiałem, iż Anna to piękna, ale pusta skorupa.
Żona najwyraźniej wszystko zrozumiała.

Rozwiedliśmy się. Oliwia została ze mną, Anna nie miała nic przeciwko temu.
…Spotykając się później z byłą żoną, powiedziała mi z uśmiechem:
-Byłeś dla mnie, Jakubie, tylko trampoliną.
-Ach, Anno! Masz oczy jak turkusy, a duszę jak sadza – mogłem już spokojnie odpowiedzieć.
Anna gwałtownie wyszła za mąż za odnoszącego sukcesy biznesmena.
-Żal mi jej męża. Taka kobieta nie powinna być matką – oceniła moja mama.
Oliwia początkowo bardzo tęskniła za mamą, chciała chociaż jej dotknąć.
Ale moja nowa żona, Lidia, potrafiła zdobyć przychylność Oliwii, roztopić jej serce. Okazało się, iż od dziecka dwukrotnie wyrzekła się jej rodzona matka. Dla mnie to było nie do pomyślenia.

Lidia z ogromną miłością i nieskończoną cierpliwością opiekuje się przybraną Oliwią i naszym synem Stefanem.

Idź do oryginalnego materiału