**Nie byłoby szczęścia**
Szef działu sprzedaży Grzegorz był nieżonaty, więc gdy zobaczył młodą i piękną Kasię, od razu się zakochał. Pojawiła się w jego dziale pierwszego dnia pracy, a on natychmiast podszedł do niej.
Dzień dobry, koleżanko powiedział z tak ciepłym uśmiechem, iż wzrok Kasi mimowolnie zatrzymał się na jego twarzy.
Dzień dobry odparła łagodnym głosem i uśmiechnęła się w odpowiedzi.
No dobrze, zabieraj się do obowiązków. Ksenia, nasza starsza koleżanka, wprowadzi cię w szczegóły skinął w jej stronę. Przejrzyj instrukcję stanowiska. Powodzenia, mam nadzieję, iż się dogadamy.
Koleżanki, głównie kobiety, spojrzały na szefa z zaciekawieniem. Gdy tylko wyszedł, Ksenia szepnęła do siedzącej obok Weroniki:
Od kiedy to nasz Grześ tak interesuje się nowymi pracownikami? i obie parsknęły śmiechem.
Kasia początkowo się rozglądała nowy zespół to przecież nie żarty. Nie zachowywała się może skromnie, bo skromność nigdy nie była jej mocną stroną, ale trzymała się cicho, obserwując innych. Młoda, ale przebojowa miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, a już od siedemnastego roku życia rozbiła kilka małżeństw. choćby w szkole średniej wdała się w romans z nauczycielem, znacznie starszym od siebie, ale to on otrząsnął się pierwszy i zerwał kontakt, gdy plotki dotarły do jego żony.
Minęło trochę czasu, aż pewnego dnia Grzegorz zaproponował jej kawę po pracy.
Czemu nie? Jesteś moim szefem, a z szefem warto utrzymywać dobre relacje zaśmiała się.
Jej uśmiech wydawał się tak słodki i szczery, iż początkowo pomyślał, iż żartuje. Ale ucieszył się, iż się zgodziła. Grzegorz miał trzydzieści lat, nigdy nie był żonaty, choć kilka poważnych związków za sobą miał. Tym razem wszystko potoczyło się gwałtownie zakochał się, spotykali się, a potem cały zespół osłupiał, gdy ogłosił, iż on i Kasia zapraszają ich na ślub.
**Życie rodzinne Grzegorza**
Spełniał każde życzenie i zachciankę Kasi. Zaakceptował choćby jej warunek.
Żadnych dzieci na razie nie planujemy. Chcę żyć dla siebie. Jak będę gotowa na macierzyństwo, dam ci znać. Na razie, kochanie, żadnych pieluch i śpioszków.
Grzegorz wierzył, iż z czasem żona zrozumie, iż rodzina bez dzieci to nie rodzina. Ale czas mijał, a Kasia nie zamierzała zachodzić w ciążę. Za każdym razem, gdy poruszał temat dziecka, ostro go ucinała.
Grzesiu, od razu ci powiedziałam, a ty się zgodziłeś. Nie zawracaj mi głowy dzieckiem. Nie jestem jeszcze gotowa.
Pewnego dnia mąż zobaczył, jak żona wyszła z łazienki zmartwiona, z testem ciążowym w ręku.
Kasia, jesteś w ciąży? skinęła głową.
On, szczęśliwy, porwał ją na ręce, a ona wybuchnęła płaczem.
Nie chcę rodzić, nie chcę być tłustą krową! Zrób coś! Ale on tylko całował jej mokre od łez policzki.
Nie złość się, to przecież szczęście. Jak ja cię kocham, Kasieńko. Będziemy mieli dziecko!
Lecz Kasia była zdeterminowana poszła do lekarza i wzięła skierowanie na zabieg. Grzegorz przybiegł do szpitala w ostatniej chwili, zanim weszła do gabinetu. Z awanturą wyprowadził ją na zewnątrz.
Błagam, Kasia. Nie rób tego, niech nasze dziecko się urodzi. Będę ci we wszystkim pomagał, obiecuję błagał.
Żona w końcu się zgodziła, ale pod warunkiem, iż nie będzie zmieniała pieluch ani wstawała w nocy do dziecka. Przez całą ciążę Grzegorz nie odstępował jej na krok, spełniając każde życzenie. W końcu nadszedł dzień porodu zawiózł ją do szpitala. Dopiero gdy na świat przyszła zdrowa córeczka, odetchnął z ulgą.
Zadowolony i szczęśliwy wrócił do domu, by odpocząć. Następnego dnia wrócił do szpitala, by odwiedzić żonę i córkę, ale usłyszał:
Pańskiej żony tu nie ma. Uciekła, dziecko zostawiła.
Nie może być nie wierzył. Może wyszła gdzieś, poszukajcie jej.
Nie, odeszła. Proszę, zostawiła notatkę pielęgniarka podała mu złożoną kartkę.
Kasia nie pojawiła się ani w pracy, ani w domu, nie odbierała telefonów, zmieniła numer. Dopiero po półtora miesiąca zadzwoniła.
Spakuj moje rzeczy. Przyjedzie mój Artur i je zabierze. Rozwód możesz sam załatwić, i tak nie przyjdę.
O córce choćby nie wspomniała nie była jej potrzebna, tak samo jak Grzegorz. I tak został dla Alinki zarówno ojcem, jak i matą. Na szczęście niedaleko mieszkała jego mama, która pomagała w opiece nad córką.
**Zofia**
Telefon Zofii zadzwonił nagle. Dzwoniła pani Małgorzata, nauczycielka Kuby, jej syna, który chodził do drugiej klasy.
Proszę natychmiast przyjść do szkoły. Pański syn narozrabiał rzuciła krótko i się rozłączyła.
Zofia złapała torbę, wymknęła się z pracy i pobiegła do szkoły.
Co Kuba mógł zrobić? Przecież to spokojne dziecko, zwykle nie sprawia problemów myślała, idąc szybkim krokiem.
Jej Kuba urodził się wbrew wszystkim prognozom lekarzy. Mąż, Marek, przed ślubem szczerze ją ostrzegł, iż jest bezpłodny miał choćby zaświadczenie. To był jego trzeci związek.
No cóż, może lekarze się pomylili, zawsze jest jakiś margines błędu zgodziła się wyjść za niego, bo kochała, ale miała nadzieję, iż jeżeli nie będą mieli dzieci, zawsze mogą adoptować. Na razie jednak nie mówiła mu o tym.
Marek w pierwszym małżeństwie wytrzymał pół roku, potem odszedł, oskarżając żonę o zdrady i słusznie. Druga żona sama go zostawiła, gdy dowiedziała się o jego bezpłodności. Bardzo chciała zostać matką. Dlatego przed Zofią Marek był szczery.
Ale wbrew wszystkiemu Zofia zaszła w ciążę. Biegła od lekarza, by podzielić się z mężem radością. W ręku miała zaświadczenie: ósmy tydzień.
Marku, mamy powód do radości! podała mu dokument. Będziemy mieli dziecko! Mówiłam, iż lekarze mogą się mylić. Będziemy mieli maluszka, jestem taka szczęśliwa!
Nie spodziewała się reakcji męża. Z rozmachem uderzył ją w twarz.