No i kolejna moja przyjaciółka podjęła decyzję o rozwodzie. Rozmawiałyśmy prawie dwie godziny – ona jakby próbowała mnie przekonać o słuszności swojego wyboru, a ja czułam, iż bardziej potrzebowała po prostu wszystko z siebie wyrzucić, jeszcze raz upewnić się, iż postępuje adekwatnie.
Przyczyny rozwodu trudno ubrać w słowa. To nie zdrada, żadne konkretne konflikty, utrata pracy czy stabilności finansowej. Żadnych odkrytych tajemnic. Po prostu w pewnym momencie zrozumiała, iż całe to życie rodzinne, troska, zaangażowanie – czyli pranie, sprzątanie, gotowanie – to nie jest to, czym chce się zajmować do końca życia.
Dzieci są już dorosłe. W tym roku syn dostał się na studia w Gdańsku, a córka mieszka tam od dawna. I tak naprawdę nie ma żadnego, najmniejszego powodu, by dalej żyć z człowiekiem, który jest dla ciebie nieciekawy, a choćby już nieprzyjemny.
Do rozstania dochodzili długo. Jak mówi, od momentu, gdy pojawił się pomysł, by spać osobno, a on ten pomysł zaakceptował. To było już kilka lat temu. Każdy kładł się do swojego pokoju, spokojnie zasypiał, nie myśląc o tym, iż przecież małżonkowie nie powinni być jak współlokatorzy. No mogą, ale to już nie jest bliska relacja, to coś chorego i niezdrowego.
Oczywiście, on był w szoku. Gdy przyszła i oznajmiła mu decyzję, zbladł, zachwiał się i usiadł. Oczywiście, uważa, iż jest zdrajczynią, egoistką i wszystkim innym. Oczywiście, jest przeciwny rozwodowi i odmówił działania wspólnie, tylko przez sąd. Mają co dzielić, ale ona żąda jedynie połowy kolekcji obrazów i książek, które razem gromadzili. Jest gotowa wykupić jego część. Ma gdzie mieszkać, ma czym się zajmować, ale już nie z nim.
Pierwsze, co zaczął sprawdzać, to kto to jest. Kim jest ten, dla którego go zostawia. Był naprawdę zaskoczony, gdy dowiedział się, iż nikogo nie ma. Że nie zostawia go dla kogoś innego, a jedynie dla samej siebie. Wciąż w to nie wierzy.
A ona czeka na moment, kiedy będzie mogła zdjąć obrączkę, kiedy w końcu będzie wolna, niezależna. I znów – nie chodzi o wybór mężczyzn, a o stan ducha, gdy nic nikomu nie jesteś winna, nic nie musisz.
I powiedz, czy to jest adekwatne, czy tak można?
Z jednej strony – dzieci wychowane, wypuszczone w świat. Niby nic już nie łączy, można wreszcie żyć wyłącznie dla siebie. I teraz nic nie ogranicza, każdy ma prawo wybrać, jak chce żyć.
Z drugiej strony – no przecież przysięgaliście w USC, iż na zawsze, iż bez względu na wszystko razem do końca swoich dni. Chociaż… dziś te przysięgi mało kogo powstrzymują, choćby ci po ślubie kościelnym się rozwodzą. Ale mimo wszystko człowiek nie zasługuje na to, by tak po prostu go zostawić. Mąż cierpi, nie chce zostać sam.
Ale jak można zabronić komuś żyć tak, jak chce? W końcu życie jest tylko jedno…
I wiecie, myślałam, iż ona będzie go żałować. Zawsze była taka wrażliwa. Te wszystkie kotki, pieski, zaniedbane dzieci, schorowani ludzie – od lat pomagała schroniskom, leczyła zwierzęta za własne pieniądze, wspierała starsze osoby… A tu taka chłodna. Powiedziała, jak ucięła: zdecydowałam i koniec. Czemu mam go żałować, mówi, jest silny, poradzi sobie. A ja już się odnalazłam – chcę być sama.
A ja myślę, iż w niedalekiej przyszłości kobiety w ogóle przestaną dążyć do małżeństwa. Po co? Mężczyźni są przekonani, iż kobieta jest stworzona do opieki i troski o nich, iż świat bez niej nie ma sensu, jeżeli nie pierze, nie gotuje i nie sprząta. A kobiety powoli się budzą, widzą, iż życie to nie katownia, gdzie na twoich barkach jadą dzieci, na górze mąż, a jeszcze wyżej różni krewni.
To wszystko przemija, a mężczyznom się to oczywiście nie podoba. Ale nie przyjdzie im do głowy, żeby uwolnić żonę od tych wszystkich obowiązków domowych. Bo przecież trzeba by wydać pieniądze na pomoc domową, opiekunki czy innych pracowników. A po co? On ma pracować od 9 do 18, a potem ma czas na wylegiwanie się na kanapie albo picie w garażu… Ale żeby pomóc żonie? Żeby razem zrobić obowiązki, a potem razem gdzieś wyjść, albo po prostu posiedzieć w domu i porozmawiać? Żona to złośnica, zrzędzi, odpowiada przez zęby, żadnej czułości, żadnego zrozumienia – tak powie typowy Janek. A typowa Ania, wykończona pracą w biurze i w domu, patrzy na niego i czuje mieszankę nienawiści i litości do tego głupca.
Dzieci można spokojnie urodzić bez ślubu, już dawno nikt za to nie potępia. Żyć i cieszyć się życiem bez obciążających zobowiązań.