Profesorowie UAM Łukasz Kaczmarek, Piotr Klimaszyk i Bartłomiej Gołdyn z Wydziału Biologii spędzili w tym roku sporo czasu w Svalbardzie. Każdy miał inny cel do zrealizowania i każdy uważa, iż wyprawa, finansowana z IDUB-u, była znakomitym pomysłem.
O czasie spędzonym w Stacji Badawczej UAM z prof. Kaczmarkiem na łamach Życia Uniwersyteckiego rozmawia Krzysztof Smura.
Wróciliście niedawno. To nie był pana pierwszy pobyt w Arktyce?
- Nie. To moja czwarta wizyta na Svalbardzie, ale w Stacji Petunia druga.
Są zmiany?
- Widać je gołym okiem. Baza została poszerzona. W wygodniejszych warunkach możemy przechowywać produkty spożywcze, przybyło też sprzętu badawczego. Warunki bytowania pozostały jednak na tym samym poziomie. Są skromne. Źle wygląda sytuacja w górach wokół bazy Petuniabukta. Lodowce bardzo się cofają. Na jesień, w czasie, gdy tam byliśmy w tym roku, ich topnienie powinno już znacznie spowolnić, tymczasem zastaliśmy spływające spod nich rwące potoki. To bardzo niepokojący widok.
Obserwując wasz pobyt na Svalbardzie, widziałem, iż bez broni w teren nie wychodziliście...
- To konieczność. Na wyspie mieszka i pracuje około 2,5 tys. ludzi, natomiast niedźwiedzi jest na niej około 3 tys. Już dopływając do Pyramiden, mieliśmy informacje, iż trzeba być ostrożnym, bo wokół bazy kręcą się miśki. Słowem, wyjście w teren bez broni to proszenie się o kłopoty.
Byliście tam w silnym składzie.
- Popłynęliśmy do naszej bazy w trójkę z Piotrem Klimaszykiem, szefem Zakładu Ochrony Wód, i Bartkiem Gołdynem, kierownikiem Zakładu Zoologii Ogólnej. Każdy z nas miał do zrealizowania inny cel badawczy. Piotr zajmował się osadem dennym i planktonem, Bartek prowadził badania związane z przekopnicami, a ja badałem niesporczaki.
Czytaj dalej na Uniwersyteckie.pl: Jedna wyprawa, trzy niesporczaki. A to nie koniec
fot. P. Malczewski