W szkolnych czasach należałam do grupy osób, które zawsze miały pracę domową. jeżeli zapomniałam ją zrobić, siadałam i zadania gwałtownie robiłam "na kolanie". Po pierwsze, nie miałam na tyle zaufania do innych, by od nich odpisywać. Po drugie, uważałam, iż spisywanie jest po prostu nieuczciwe.
Koledzy często prosili, bym pożyczyła zeszyt, ale szczerze mówiąc, nie byłam chętna do takiej "pomocy". Miałam duży problem z ich wygodnictwem. W końcu to ja spędzałam popołudnia nad książkami, podczas gdy oni balowali. jeżeli tylko ktoś tylko chciał, oferowałam pomoc w odrobieniu lekcji i tłumaczyłam zadania. Moim zdaniem to było fair w stosunku do wszystkich, a kolegów nauczyło szanować to, co miałam w głowie.
Screen i przepisuj
Dziś młodzież nie musi prosić "kujonów" o pomoc. Wystarczy komórka i odpowiedni hasztag, by w mediach społecznościowych znaleźć absolutnie wszystko, czego się potrzebuje.
Uczniowie chętnie nagrywają filmiki z kolejnymi wypełnionymi stornami zeszytów ćwiczeń i dzielą się nimi w sieci. Pod nagraniami podziękowania przeplatają się z prośbami o wrzucenie do internetu kolejnych stron z rozwiązaniami. Jak głosi napis na jednym z profili: "screen i przepisuj". Banalnie proste, prawda?
Według mnie to tylko kolejny dowód na to, iż prace domowe powinny odejść do lamusa. Internet nie jest dla nastolatków miejscem, gdzie można poszperać w poszukiwaniu potrzebnych informacji, a jedną wielką skarbnicą gotowców.
Byle była zrobiona
Wszechobecny dostęp do sieci, media społecznościowe czy sztuczna inteligencja zachęcają młodzież do bezmyślnego przepisywania treści znalezionych w sieci. Zamiast utrwalać wiedzę i uczyć się systematyczności, uczniowie uczą się tylko i wyłącznie cwaniactwa i oszukiwania nauczycieli. Przecież chodzi tylko o to, by nie dostać pały za brak pracy domowej. Współczesne dzieci absolutnie nie rozumieją, czym jest własność intelektualna.
Aż się boję, jaki to będzie miało wpływ na nie w przyszłości, skoro dziś z taką łatwością podpisują się pod tym, co zrobił ktoś inny...