Obca rodzina, która stała się moją

newsempire24.com 6 dni temu

W obcą rodziną stała się moją

Zawsze mówiła, iż los lubi zaskakiwać ludzi w najmniej spodziewanych momentach. ale takiego zwrotu wydarzeń nie przewidziała choćby w najśmielszych marzeniach.

Wszystko zaczęło się, gdy do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się młoda para. Ściany w starym domu były cienkie, i Jadwiga Stefanowicz mimowolnie słyszała ich rozmowy, kłótnie, płacz dziecka. Z początku to irytowało — w swoich sześćdziesięciu trzech latach przywykła do ciszy i spokoju. ale z czasem głosy stały się znajome, niemalże bliskie.

Pierwsze spotkanie miało miejsce przy skrzynkach pocztowych. Młoda kobieta z wózkiem próbowała jednocześnie wyciągać listy i uspokajać płaczące niemowlę. Jadwiga nieświadomie podeszła bliżej.

— Pozwólcie, pomogę — zaproponowała, wyciągając ręce do dziecka. — Wybierzcie listy, a ja je pokołyszę.

— Dziękuję bardzo — uśmiechnęła się wdzięcznie kobieta. — Jestem Kasia. A to nasz Staś, ma dopiero cztery miesiące.

— Jadwiga Stefanowicz — przedstawiła się sąsiadka, ostrożnie biorąc malucha na ręce. — Ojej, jaki śliczny! Prawdziwa laleczka.

Staś natychmiast się uspokoił, jakby wyczuł dobre dłonie. Kasia spojrzała na sąsiadkę ze zdziwieniem.

— Macie magiczne ręce! W domu płacze cały dzień, a tu od razu ucichł.

— Doświadczenie, moja droga, doświadczenie — westchnęła Jadwiga. — Wychowałam dwoje swoich, niańczyłam wnuki. Choć teraz już dorosłe, a dzieci mieszkają daleko.

Od tamtego dnia Kasia często zaglądała do sąsiadki po radę. Raz kasza się nie udawała, raz dziecko nie spało, a czasem po prostu chciało się porozmawiać. Jadwiga zawsze przyjmowała ją z gotowością do pomocy.

— Jadwiga Stefanowicz, czy moglibyście popilnować Stasia na godzinę czy dwie? — poprosiła pewnego dnia Kasia. — Muszę iść do lekarza, a z dzieckiem w kolejce to trudno.

— Oczywiście, zostaw go. My ze Stasiem dawno już przyjaciele, prawda, słoneczko?

Stopniowo takie prośby stały się regularne. Jadwiga choćby nie zauważyła, jak przywiązała się do malucha. Poznawał ją, wyciągał rączki, a gdy zaczął mówić, pierwszym słowem było „babcia”. Kasia śmiała się, iż Staś pomylił babcie.

Mąż Kasi, Tomek, początkowo odnosił się do sąsiadki nieufnie. Był człowiekiem zamkniętym, małomównym. Pracował jako kierowca, często zostawał po godzinach, wracał zmęczony i markotny.

— Po co ty ciągle do tej staruszki chodzisz? — mruczał. — Zapomniałaś, jak sama myśleć?

— Tomku, ona jest bardzo dobra. I pomaga ze Stasiem. Wyobrażasz sobie, jakbym sobie bez niej radziła?

— Jakoś byś radziła. Nie podoba mi się to. Obcy wtrącają się w nasze sprawy.

Ale los zadecydował inaczej. Tomek miał wypadek. Nic poważnego, skończyło się na złamaniu nogi, ale na zwolnieniu musiał zostać dwa miesiące. Pieniędzy zaczęło brakować dramatycznie.

Kasia biegała między mężem, dzieckiem i próbami znalezienia dodatkowej pracy. Staś, czując nerwową atmosferę, zaczął grymasić. W mieszkaniu panował napięty nastrój.

— Nie daję już rady — płakała Kasia, wpadając do Jadwigi. — Tomek leży, zły jak osa, Staś wrzeszczy, pieniędzy brak. Nie wiem, co robić.

— Uspokój się, córeczko — Jadwiga objęła sąsiadkę. — Wszystko się ułoży. Przyprowadzaj Stasia do mnie, niech u mnie spędza dni. A ty spokojnie szukaj pracy.

— Ale nie mogę wam zapłacić…

— Kto o to prosi? Dla mnie to sama radość. Samotnie to tylko nudno.

Kasia zatrudniła się jako sprzedawczyni w małym sklepiku. Grafik był nieregularny, ale przynajmniej pojawiły się jakieś pieniądze. Staś spędzał u Jadwigi całe dnie. Karmiła go, wychodziła na spacery, czytała bajki, bawiła się.

Tomek początkowo protestował, ale z czasem się pogodził. Zwłaszcza gdy zobaczył, jak syn radośnie reaguje na widok sąsiadki, jak się do niej garnie.

— Dziwne to — mruczał pod nosem. — Obca kobieta, a dziecko lgnie do niej bardziej niż do rodzAle zrozumiał w końcu, iż miłość nie zna granic, a rodzina to nie tylko więzy krwi, ale i serca, które biją razem.

Idź do oryginalnego materiału