Od 25 lat jestem w małżeństwie, mamy dwóch synów. O tym, iż mój mąż ma inną kobietę, wiem już od dziesięciu lat, ale milczałam – dla dobra dzieci. Kiedy jednak dorosły i zaczęły żyć swoim życiem, zrozumiałam, iż nie muszę już dłużej patrzeć mu w oczy i udawać. Powiedziałam mu, iż wszystko wiem. Ale moi synowie mnie nie rozumieją – choćby nie chcą ze mną rozmawiać. Chcieliby tylko, żeby rodzice byli razem, i tyle

przytulnosc.pl 5 dni temu

Niedawno postanowiłam się rozwieść. Nie zamierzam już przymykać oczu na jego zdrady. Jesteśmy razem ćwierć wieku. Na początku naszego małżeństwa było naprawdę dobrze – w domu panował dostatek, spokój i wzajemne zrozumienie. Pierwsze lata spędziliśmy bez dzieci – wtedy byłam szczęśliwa, lubiłam każdą chwilę z nim, a on był oczkiem w głowie moich rodziców. Często do nich jeździliśmy, a ja marzyłam, by podarować mu dziecko. Kiedy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży, pierwsze kroki skierowaliśmy właśnie do moich rodziców, by podzielić się tą radosną nowiną. Ciąża minęła lekko i w oczekiwaniu na cud. Urodzili się nasi dwaj wspaniali synowie.

Po ich narodzinach całkowicie pochłonęło mnie macierzyństwo i codzienne obowiązki. To było piękne, ale i bardzo wymagające – czasu dla siebie praktycznie nie miałam. Łączyłam pracę, dom i swoje pasje, ale dzieci zawsze były dla mnie najważniejsze. Mąż był obok, choć nie pamiętam, żeby często mówił, iż mnie kocha. Żyliśmy jednak bez większych kłótni, a ja kochałam go szczerze.

Ostatnie dziesięć lat wyglądało jednak zupełnie inaczej. On żył swoim życiem – późne powroty, półprawdy, zdrady, które z czasem stały się jego codziennością. Sama nie zauważyłam momentu, kiedy tak bardzo się zmienił, aż stał się dla mnie kimś obcym. Teraz synowie mają po 18 lat, a ja widzę, iż te wszystkie lata trwałam przy nim tylko po to, żeby mieli ojca. Wystarczy.

Jest jednak coś, co gryzie mnie w sumieniu – jego problemy zdrowotne. Żal mi go, bo spędziliśmy razem wiele lat i nie jesteśmy sobie obcy. Ale przecież nie powinnam z nim być tylko z litości. Ja dziesięć lat znosiłam jego zdrady, a czy on miał wtedy czyste sumienie?

Nigdy do końca nie rozumiałam, dlaczego robił to wszystko i czego mu brakowało w domu, iż szukał gdzie indziej. Dzieci też mu współczują i chciałyby, byśmy zawsze byli razem. Ale one wyjadą na studia, a ja mam zostać z człowiekiem, do którego nie czuję już nic oprócz żalu i chłodu? Tyle lat czekałam, aż synowie dorosną. I co teraz? choćby jeżeli zerwie kontakty z tymi swoimi „koleżankami”, ja nie chcę z nim żyć.

On dziś ma wygodne życie – rodzina, czyste ubrania, obiad z trzech dań na stole, a przy tym jeszcze ktoś „na boku”. Dlaczego więc nie przeprowadzi się do jednej z nich? I mnie byłoby lżej, i sumienie miałabym spokojne. We mnie nagromadziło się tyle żalu, iż nie chcę z nim być ani dnia dłużej.

Niedawno wspominałam nasze początki, pierwsze lata po ślubie – weselu pełnym radości. I myślę, iż on już wtedy miał w głowie tylko zabawę i przygody. Po prostu wtedy byłam w nim ślepo zakochana, żeby to dostrzec, a później za bardzo zajęta wychowaniem synów. Uważam, iż tacy mężczyźni się nie zmieniają. Lepiej się rozstać.

Tylko co zrobić z wyrzutami sumienia? Niestety, dzieci mnie nie rozumieją i wciąż wierzą, iż rodzice powinni być razem. Ale czy to jeszcze można nazwać życiem?…

Idź do oryginalnego materiału