"Oddaj nożyczki, źle wycinasz". Dlaczego rodzice wyręczają dzieci? Pedagożka: Stoi za tym ukryta obawa

gazeta.pl 1 dzień temu
Dzieciaki mają sporo obowiązków po szkole. W niektórych placówkach prace domowe "były, są i będą" zadawane, bez względu na przepisy. Do tego dochodzi mnóstwo konkursów, często "obowiązkowych, chociaż dla chętnych". Czasem uczniowie wszystko robią samodzielnie, a czasem - wyręczają ich rodzice.Dzieci po szkole mają często sporo do zrobienia, chociaż 1 kwietnia 2024 weszły w życie zmiany, które znacząco ograniczyły zadawanie prac domowych. Od tego czasu:
REKLAMA


w klasach I–III nauczyciele nie mogą zadawać prac domowych (z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających tzw. motorykę małą);w klasach IV–VIII prace domowe mogą być zadawane, ale nie są obowiązkowe i nie podlegają ocenie.


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Rodzice przyznają często, iż jest to "przepis wydmuszka". W wielu szkołach prace domowe przez cały czas są zadawane i oceniane, do tego przy zgodzie (a niekiedy i prośbach) rodziców. U nas nic się nie zmieniło, nauczycielka zadaje bardzo dużo rzeczy, a do tego stawia oceny za udział w konkursach. Ogólnie traktuje je tak, jakby były obowiązkowe, więc dziecko, czy chce, czy nie - musi brać w nich udział- powiedziała Milena, mama chodzącego do trzeciej klasy szkoły podstawowej Krystiana.Rodzice wyręczają dzieci. "Syn niezbyt się stara"Niektórzy rodzice otwarcie przyznają, iż wyręczają swoje dzieci. I to wcale nie dlatego, iż szkoda im przemęczonych pociech. - Mój syn niezbyt się stara, jeżeli chodzi o prace plastyczne. Robi je, ale tak dość niechlujnie. Strasznie mnie to denerwuje - mówi nasza rozmówczyni.Ostatnio złapałam się na tym, iż kiedy robił pocztówkę na konkurs, powiedziałam do niego: "Oddaj nożyczki, krzywo wycinasz" i sama wycięłam choinkę… Po chwili było mi tak wstyd. Uświadomiłam sobie, co ja w ogóle robię, jak mogę tak mówić? Powinnam zachęcać syna, żeby robił prace samodzielnie, a nie krytykować i robić za niego - powiedziała Milena. - Rozmawiałam z koleżankami i okazało się, iż wiele z nich ma podobnie. A potem się dziwimy, kiedy na korytarzu wiszą pięknie zrobione prace. Szkoda tylko, iż tak naprawdę wykonane przez rodziców, a nie przez dzieci - podsumowała.


Matka zarzekała się, iż nie będzie robić prac plastycznych do szkoła dziecka. Dziś się z siebie śmieje Shutterstock, autor: Taras Grebinets


Julia przyznała, iż też często wyręcza swoje dzieci, zwłaszcza w pracach plastycznych, których te nie lubią robić. - Za to są oceny, dodatkowe punkty, plusy i zadowolenie wychowawczyni. Trzeba więc robić, choćby jeżeli się nie chce. I często je robię, przynajmniej częściowo, za córkę i syna.- Nie ukrywam, iż też mi trochę szkoda dzieciaków, iż mają np. wrócić z korepetycji czy zajęć dodatkowych i kleić jakieś obrazki. Czy uważam, iż robię je ładniej? No jasne. A do tego, kiedy robię sama, idzie mi szybciej - stwierdziła rozbawiona.- Wiem, iż to źle, i czasem zmuszam syna i córkę, żeby sami coś robili, ale to wiąże się z rodzinną walką domową - dodała.


Pedagożka: Rodzice nie mają złych intencjiZapytaliśmy pedagożkę Magdalenę Boćko-Mysiorską, czy rodzice postępują źle, wyręczając swoje dzieci, i jaki ma to na nie wpływ.Rodzice, którzy przejmują za dzieci prace plastyczne, obowiązki domowe czy szkolne zadania, zwykle nie działają z miejsca złej intencji. Najczęściej stoi za tym ciche przekonanie, iż "zrobię to lepiej, szybciej, ładniej", a także nieco bardziej ukryta obawa: iż niedoskonałość dziecka może zostać odczytana jako nasza własna- wyjaśniła. - W świecie, w którym dorosłym bardzo zależy na tym, by ich dziecko "dobrze wypadło", łatwo wpaść w rolę tego, kto wyprzedza, poprawia i dopieszcza. To naturalny odruch, ale nie zawsze wspierający - dodała. Pedagożka zwróciła uwagę, iż przejmowanie zadań należących do dzieci jest dla nich komunikatem, iż to, co robią, jest niewystarczające. - Dzieci uczą się siebie w działaniu, a nie w perfekcyjnym efekcie końcowym. Kiedy są regularnie wyręczane, powoli tracą przekonanie, iż mają wpływ, sprawczość i kompetencje. Przestają próbować, bo po co podejmować wysiłek, skoro dorosły i tak zrobi to lepiej. Rodzi się w nich też subtelny lęk przed błędem, bo błąd zaczyna kojarzyć się z rozczarowaniem rodzica - powiedziała Boćko-Mysiorska.Ekspertka uczula rodziców, by pamiętali o tym, iż z perspektywy rozwojowej najważniejsze nie jest to, by praca plastyczna była "piękna i estetyczna". Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by dziecko mogło próbować, eksperymentować, a co za tym idzie - mylić się i uczyć na własnych błędach. Dotyczy to zarówno samodzielnego odrabiania prac domowych, robienia prac na konkursy, jak i wypełniania obowiązków domowych.


Jak sobie poradzić z tym, iż chcemy we wszystkim wyręczać dziecko? Rodzic musi zapanować nad swoimi emocjami, zrozumieć, co jest dla dziecka tak naprawdę korzystne.Zmiana nie musi być rewolucją. Wystarczy stopniowo przesuwać granicę: pozwolić dziecku zrobić "po swojemu", choćby jeżeli efekt nie będzie idealny. Zauważać wysiłek, a nie rezultat. Dawać czas tam, gdzie wcześniej dawaliśmy pośpiech- wyjaśniła pedagożka. - Rodzic, który potrafi zobaczyć w niedoskonałości wartość, wysyła dziecku niezwykle kojący komunikat: możesz próbować, możesz się uczyć, nie musisz być gotowy od razu. To właśnie w takich chwilach buduje się odwaga, samodzielność i poczucie kompetencji - fundamenty, których nie da się dzieciom podarować, można je jedynie pozwolić im wypracować - podsumowała.Zdarza Ci się robić prace plastyczne za dzieci? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału