**Przebudzenie**
– Leszek. – Kasia weszła do pokoju, trzymając dłonie za plecami. Jej usta skrzył zagadkowy uśmiech, a oczy promieniały szczęściem.
Leszek również się uśmiechnął, spodziewając się miłej nowiny lub prezentu.
– Co tam masz? – Usiadł nawet, pochylając się ku niej z kanapy. – Nie męcz, pokaż.
– No. – Kasia wyciągnęła dłoń, na której leżał niewielki przedmiot. Leszek jeszcze nie rozpoznał, co to było, uśmiech wciąż błąkał mu się po twarzy, ale już nie płonął radością.
– Co to? – spytał i odchylił się na oparcie kanapy, jakby odsuwając się od tego „niespodziewanego prezentu”.
– Spójrz! – Kasia zrobiła krok w jego stronę, wciąż trzymając przedmiot na dłoni. – Jestem w ciąży! – wybuchnęła, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Głos jej drżał od ledwie powstrzymywanej euforii.
*W ciąży* – powtórzył w myślach Leszek. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Patrzył na Kasię ze strachem, jakby to już nie była ona, tylko ktoś obcy.
Uśmiech Kasi również gasł powoli, jak światła na sali teatralnej przed podniesieniem kurtyny. Ścisnęła w dłoni test ciążowy i równie wolno opuściła rękę.
– Nie cieszysz się? – Głos znów drżał, ale tym razem od łez.
– Kasia, ustaliliśmy, iż poczekamy z dziećmi – warknął Leszek, dochodząc do siebie. – Przestałaś brać tabletki? Teraz głos miał twardszy, dzwonił oburzeniem w ciszy pokoju.
– Raz zapomniałam wziąć, a potem… – Kasia opadła na kanapę obok niego. On natychmiast przesunął się na skraj, jakby bał się zarazić.
– O czym ty myślałaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Naprawdę chcesz się bawić w pieluchy i nie spać po nocach? Sama jesteś jeszcze dzieckiem. – Leszek poderwał się, nerwowo przemierzając pokój.
– Kasia, porozmawiajmy, nie róbmy nic w pośpiechu…
– Nie zrobię aborcji. On już jest. Wiem, czuję, iż to chłopiec. Będzie podobny do ciebie – powiedziała Kasia. W oczach miała łzy.
Jej słowa przygwoździły Leszka do podłogi. Patrzyła na niego z desperacką determinacją. Po policzkach spływały jej łzy. Westchnęła cicho.
– Kasia, posłuchaj. – Leszek usiadł obok, objął ją za ramiona, przyciągnął.
*Krzykiem nic nie wskóram. Trzeba delikatnie, perswazją…*
Kasia zrzuciła jego rękę i zerwała się, jakby usłyszała myśli.
– Nie. Zrobię. Aborcji. – Wyrzuciła z siebie każde słowo osobno, mocno je akcentując.
– Kasia, nie powiedziałem, żebyś to robiła. Byłem zaskoczony. Po prostu nie spodziewałem się. Przepraszam. Chodź tu. – Złapał jej dłoń, posadził ją sobie na kolanach.
– Głupia jesteś. Jak bardzo cię kocham – szeptał, głaszcząc ją po ramieniu. – Nie płacz, proszę. To szkodzi dziecku.
– Naprawdę się cieszysz? – spytała, ocierając łzy.
– Oczywiście – odparł lekko, a w myślach liczył: *Jeszcze dziewięć miesięcy. Prawie rok. Każda chwila to szansa, by coś się zmieniło…*
Wkrótce wrócili do codzienności. Leszek nie widział żadnych zmian u Kasi. Zaczął myśleć, iż test się pomylił. Słyszał, iż to możliwe. Ale po miesiącu zaczął się porannyAle kiedy Kasia trzymała już ich syna, a Leszek patrzył na jej zmęczone, ale szczęśliwe oczy, zrozumiał, iż to właśnie jest jego miejsce – tutaj, z nią, z ich dzieckiem, i iż od tej chwili jego życie będzie znaczyło coś zupełnie innego.