Odmówiłam opieki nad niegrzecznym chłopcem, a teraz utrudniają mi kontakt z wnukiem.

newsempire24.com 10 godzin temu

Nazywam się Bogumiła Nowak. Mam sześćdziesiąt trzy lata. Przez całe życie starałam się być dobrą matką, uczciwą kobietą, nie wtrącać się w życie innych i nie pouczać nikogo bez zaproszenia. Ale widocznie ta taktyka okazała się moim błędem. Dzisiaj znalazłam się w sytuacji, której nie życzyłabym choćby wrogowi: moja synowa ogłosiła mi bojkot, a syn – odsunął się, jakbym przestała istnieć. Wszystko przez jeden dzień, jedno dziecko… i moją odmowę.

Kiedy Tomek, mój jedyny syn, oznajmił, iż się żeni, ucieszyłam się. Miał już trzydzieści lat – najwyższy czas założyć rodzinę, mieć dzieci. Modliłam się, by spotkał dobrą dziewczynę, z którą będzie mógł dzielić życie. Pierwsze wrażenie po poznaniu jego narzeczonej, Kamili, było całkiem pozytywne: spokojna, miła na pierwszy rzut oka. Tylko iż z dzieckiem z poprzedniego związku. Ale pomyślałam: to nie moja sprawa, ważne, żeby syn był szczęśliwy.

Po ślubie Kamila zaszła w ciążę. Ciąża była trudna, prawie całe dziewięć miesięcy spędziła w szpitalu. Jej syn w tym czasie mieszkał raz u ojca, raz u babci ze strony matki. Nie wtrącałam się, nie narzucałam pomocy – nikt mnie nie prosił. Wnuczka, który urodził się już w nowym małżeństwie, pierwszy raz zobaczyłam dopiero pięć miesięcy po porodzie. Wcześniej dzwoniłam, pytałam – jak niemowlę, jak Kamila. Odpowiedzi były grzeczne, ale chłodne.

Na „powitanie” wnuka przyjechałam z prezentami – i dla niego, i dla starszego syna Kamili. Przyjęła je bez entuzjazmu. Chłopiec choćby nie podziękował. Ale nie obraziłam się, pomyślałam, iż jest po prostu nieśmiały. Na pożegnanie powiedziałam Kamili: jeżeli będzie potrzebować pomocy, niech da.

Minęły dwa tygodnie – i Kamila zadzwoniła. Okazało się, iż rozbolał ją ząb, a teściowa nie mogła przyjechać. Poprosiła, żebym została z dziećmi. Nie odmówiłam. Przyjechałam, wysłuchałam krótkiej instrukcji i zostałam sama z niemowlęciem i jej synem z pierwszego małżeństwa.

Od pierwszych chwil starszy chłopiec dał mi do zrozumienia: jestem tu nikim. Ignorował moje słowa, nie reagował, gdy go wołałam, stanowczo odmawiał wspólnej zabawy. Potem zaczął grzebać w mojej torebce. Spokojnie, bez krzyku, zwróciłam mu uwagę. W odpowiedzi usłyszałam: „To mój dom! Robię, co chcę!” – i kopnął mnie w nogę. Spróbowałam go upomnieć – uciekł do pokoju, a po chwili wrócił z pistoletem na wodę i zaczął strzelać mi prosto w twarz. Straciłam cierpliwość. Odebrałam mu zabawkę i stanowczo z nim porozmawiałam.

Później Kamila poprosiła, żebym go nakarmiła. Ledwo podałam mu talerz z zupą, zaczął nią pluć, rozchlapując jedzenie po stole i ścianach. Byłam w szoku. Nie dlatego, iż był kapryśny – dzieci bywają różne. Ale przez totalny brak szacunku i granic. Nikt mi nie powiedział, iż chłopiec ma problemy, myślałam, iż jest zdrowy. A zachowywał się dziwnie. Nie wytrzymałam – gdy Kamila wróciła, zapytałam wprost: „Czy twój syn jest w porządku, psychicznie?”

Spojrzała na mnie jak na wariatkę i spokojnie odparła: „Z nim wszystko w porządku”. Odpowiedziałam, iż nigdy więcej nie zostanę sama z jej synem, bo mnie bił, przezywał, oblewał wodą i grzebał w moich rzeczach. Usłyszałam w odpowiedzi: „Powinnaś była znaleźć do niego sposób!”

Po tym wyszłam. Synowa przestała odbierać telefony. A gdy spytałam syna, kiedy zaproszą mnie, żebym zobaczyła wnuka, zaczął się wymigiwać, aż w końcu powiedział: „Porozmawiaj z Kamilą”. I podał jej słuchawkę. Ale ona odmówiła rozmowy. Przez syna przekazała, iż nie zamierza „obciążać mnie kontaktem z jej niewychowanym dzieckiem”.

Potem Tomek wysłuchał mojej wersji – opowiedziałam wszystko, jak było. Ale widocznie Kamila zdążyła mu wmówić coś innego. Stwierdził, iż musi „to wszystko przemyśleć” – i więcej nie zadzwonił.

Teraz ja, babcia, nie mam prawa widywać własnego wnuka. Wszystko dlatego, iż nie chciałam być darmową nianią dla dziecka, które nie uznaje żadnych zasad. Gdyby Kamila choć raz zwróciła mu uwagę, wytłumaczyła, iż nie wolno bić dorosłych ani grzebać w cudzych rzeczach, może tego całego konfliktu by nie było. Ale zamiast tego – cisza i chłód.

Nie chciałam awantury. Nie szukałam wojny. Ale nie zamierzam się upokarzać i zginać karku. Jestem matką. Jestem babcią. I zasługuję na choć odrobinę szacunku.

Idź do oryginalnego materiału