W naszym domu coraz częściej wybuchają kłótnie – nie między mną a mężem, ale przez zięcia. Ten człowiek, którego moja córka wybrała na męża, jest skrajnie leniwy i nieodpowiedzialny. Nie pracuje od ponad roku – czasem dorabia tu i ówdzie, ale większość czasu spędza w domu. Córka sama ciągnie cały ciężar utrzymania rodziny i wychowuje dwie córeczki, będąc jeszcze na urlopie macierzyńskim. A on? Po prostu jest.
Córka oczywiście nie może pracować na pełen etat – młodsze bliźniaczki wymagają ciągłej opieki. Zaproponowałam pomoc. Ale pod warunkiem. Tak, twardym i konkretnym: nie dam ani grosza, dopóki nie rozwieje się z tym pasożytem. Bo pomagając jej, w pewnym sensie utrzymuję też jego. A nie zamierzam dłużej finansować czyjejś bezczynności.
Od początku nie podobał mi się Kamil. Miałam nadzieję, iż to minie, iż ona się opamięta. Niestety – wzięli ślub. Młodość, miłość, iluzje – zaślepiły jej rozum. A teraz zbieramy tego owoce.
Z mężem oddaliśmy im mieszkanie po babci. Wcześniej wynajmowaliśmy je lokatorom, co było naszym dodatkowym dochodem do emerytury. Ale młodzi nie mieli pieniędzy na wynajem, więc poszliśmy im na rękę. Prosiłam tylko – zróbcie remont, odświeżcie, żeby dzieciom było przytulnie.
Kamil i tu pokazał, kim jest:
– Ja się tym nie zajmę. Nie jestem złotą rączką, jestem humanistą. Niech robią ci, co za to biorą pieniądze. Trzeba wynająć fachowców.
A za jakie pieniądze, pytam? Nie zarobił choćby na śrubokręt. Jedyne, co potrafi, to filozofować i narzekać, iż mu się nie wiedzie. Pracować wieczorami nie może, w weekendy „musi odpocząć”. Widać przywykł, iż wszystko mu się należy.
Kiedy otwarcie powiedziałam, iż jest darmozjadem, obraził się. „Niesłusznie mnie pani ocenia.” A córka? Zamiast mnie choć trochę wesprzeć, zaczęła mnie oskarżać:
– Przez was znowu się pokłóciliśmy! Po co się pani wtrąca?
Postanowiłam się odciąć. Ale od razu ostrzegłam: jak już wdepnęłaś – radź sobie sama. Nie przychodź później z wyciągniętą ręką. Ale kiedy dowiedziałam się, iż jest w ciąży po raz drugi, a dokładniej – iż będzie miała bliźnięta – serce mi się ścisnęło. Myślałam, iż Kamil się ogarnie, ale nic z tego – zero zmian. Wszystko spadło na nas. My kończyliśmy remont, szukaliśmy łóżeczek, dowoziliśmy je choćby do lekarza. A on? Jak leżał na kanapie z laptopem, tak leżał.
Kinga choć się starała, było widać, iż sama zaczyna rozumieć, z kim związała życie. Razem, choć z trudem, przygotowałyśmy mieszkanie. Wszystko własnymi rękami. On oczywiście potem coś kupił na wyprzedaży, ale to żadne usprawiedliwienie. Gdy masz rodzinę na głowie, musisz być mężczyzną. A on? Po prostu lokator, za którego wszystko robią inni.
Później dowiedzieliśmy się, jak oni w ogóle wiążą koniec z końcem – wzięli kartę kredytową. Ani słowa nam nie powiedzieli. Ukrywali to. Aż tu nagle telefon:
– Mamo, nie dajemy rady. Pomóż…
Wściekłam się.
– Kinga! Urodziłaś dzieci człowiekowi, który choćby żarówki nie potrafi wkręcić! Jak chciałaś to wszystko ciągnąć sama?
– To tylko przejściowe trudności…
– Jakie trudności?! Masz dach nad głową, masz rodziców, którzy ciągną wszystko za was! A on choćby pracy znaleźć nie może – raz pensja za mała, raz za daleko dojazd, raz grafik nie pasuje!
– Mamo, ty nie rozumiesz… On szuka! Po prostu nie chce pracować za grosze!
– Za to my żyjemy za te grosze! Ty, twoje dzieci i on – na nasz koszt!
Mam już dość. Nie chcę być dalej ich „krową dojeną”. Powiedziałam:
– Dopóki się nie rozwieziesz – zapomnij o naszej pomocy. Ani złotówki więcej. Chcesz z nim żyć – żyj. Ale sama.
Wybuchnęła płaczem.
– Chcecie, żeby moje dzieci wychowały się bez ojca?
A ja powiedziałam to, co nosiłam w sercu od dawna:
– Lepiej bez ojca, niż z takim. Bez przykładu mężczyzny, który żyje cudzym kosztem.
Jestem matką. Ale nie chcę być już ofiarą. Chcę widzieć, jak moja córka wychowuje dzieci z mężczyzną, a nie z ciężarem. Chcę, żeby szanowała siebie. A nie biegała po pomoc, gdy on popija herbatę z ciasteczkami. Dałam już wszystko, co mogłam. A teraz – dość.
Czasem twarda miłość to jedyne, co może obudzić rozsądek. Bo czyją winą jest, jeżeli ktoś topi się, trzymając w ręku kamień?