Dzieci sławnych rodziców nie mają w życiu łatwo. Zwłaszcza gdy odziedziczą po nich talent i wybiorą taką samą ścieżkę kariery. Wtedy są nieustannie porównywani i zwykle wypadają w tych porównaniach blado. I słyszą, iż tata jest zdolniejszym aktorem albo iż mama dużo lepiej śpiewa.
Tata Jimka o jego muzyce: "Łatwizna i świat dodawania bitów"
Pół biedy, jeżeli takie "pociski" ślą obcy ludzie. Gorzej, gdy krytyczną opinię na temat dokonań dziecka wyrazi publicznie sławny ojciec czy mama. A tak właśnie zrobił kompozytor Krzesimir Dębski, gdy podczas rozmowy w podcaście "PRZEmiana" został zapytany o ocenę muzycznych dokonań syna Radzimira, znanego jako Jimek.
"Można się cieszyć z tego, iż znalazł swoje poletko. Jest to adekwatnie inny świat zupełnie. Nożyczki i się wycina fragmenty innych utworów, innych autorów. Na pewno bym wolał, żeby pisał swoje utwory. A to jest troszeczkę łatwizna i świat dodawania bitów" – stwierdził kompozytor.
Na stwierdzeniu, iż Jimek adekwatnie nie tworzy, tylko przetwarza kompozycje innych muzyków, Radzimir Dębski nie poprzestał. Stwierdził też, iż on podobnymi rzeczami również się zajmował, ale w ramach zabawy.
"Ja to robiłem, jak się wygłupiałem w filharmoniach, gdy robiłem na bisy na Dumkę na dwa serca. Robiłem to jako żart, a potem się okazało, iż to jest teraz popularne i to jest prawdziwa jakaś sztuka wielka. Bardzo się dziwię" — podsumował Krzesimir Dębski.
Tata tak nie robi
Już samo wyznanie pana Radzimira, iż wolałby, by jego syn komponował własne utwory, nie świadczy o nim najlepiej. Bo Jimek, oprócz tego iż robi remiksy, co doceniła Beyoncé, tworzy też swoje kompozycje. Ale choćby gdyby skupił się wyłącznie na miksowaniu cudzych, to ma do tego prawo, bo to jego życie i kariera.
To jednak można jeszcze zrozumieć. Wielu rodziców ma jakieś oczekiwania wobec swoich dzieci. Ale już bagatelizowanie dokonań Jimka i sugerowanie, iż zajmuje się rzeczami niepoważnymi i adekwatnie nie robi niczego godnego uwagi, jest arcysłabe. Byłoby słabe, gdyby pan Krzesimir powiedział to Jimkowi w rozmowie w cztery oczy. A co dopiero w wywiadzie, który słyszy cała Polska?
Nic dziwnego, iż fani młodszego Dębskiego nie zostawili na jego tacie suchej nitki. W komentarzach padły słowa o tym, iż kompozytor zazdrości synowi sukcesu, nie zna jego twórczości, nie umie go wspierać, a przynajmniej trzymać języka za zębami, by nie rzucać raniących słów.
"Myślcie, co i gdzie mówicie o swoich dzieciach"
Ale najbardziej celny komentarz napisała aktorka Gabriela Oberbek. Nie skupiła się na krytykowaniu Krzesimira Dębskiego (choć swój post zatytułowała wymownie "Toksyczny rodzic"), ale przestrzegła innych przed takim zachowaniem.
"Widziałam w życiu wiele takich dołujących rodzicielskich akcji i to naprawdę może zniszczyć człowiekowi życie. Myślcie, drodzy rodzice, nad tym co i gdzie mówicie o swoich dzieciach, bo takie zachowania to wysoka toksyczność i patologia” – napisała gwiazda "M jak miłość".
I dodała, iż rodzic, który pozwala sobie na taki publiczny „pojazd” po własnym dziecku, "wystawia sam sobie nieciekawą wizytówkę człowieka". jeżeli coś z tej przykrej sytuacji warto zapamiętać, to właśnie ten prosty wniosek – krytykowanie dziecka, zwłaszcza przy innych, źle świadczy o rodzicu, a nie o dziecku.