Ojciec powraca po dekadzie: czy warto niszczyć to, co budowano latami?

newskey24.com 3 dni temu

Dzisiaj zanotuję swoje przemyślenia, bo serce mi się kraje. Mój własny ojciec pojawił się po dziesięciu latach – czy warto burzyć to, co budowało się latami?

Kiedy się pobrali, Zosia ledwo chodziła – była w dziewiątym miesiącu ciąży – wspomina ze łzami w głosie Wanda, jej matka. – Jaki tam ślub? Weszli do urzędu stanu cywilnego, podpisali papiery, a potem przyjechali do mnie – nakryli stół i cicho świętowali. Tydzień później przyszedł na świat nasz Jasio.

Gdy pytają, czego córka tak długo nie wychodziła za mąż, Wanda tylko wzdycha. – Wręcz przeciwnie, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zosia dowiedziała się o ciąży dopiero w trzecim miesiącu. Żyli z ojcem dziecka, planowali ślub, układali przyszłość. Ale on się wystraszył. Przeraził się odpowiedzialności. Po prostu zniknął – spakował rzeczy, zablokował Zosię wszędzie i przepadł jak kamień w wodę.

Zosia była załamana. W ciąży, porzucona, pełna lęku o jutro. I wtedy, w tych trudnych chwilach, pojawił się Tomek. Od razu powiedziała mu prawdę – nie ukryła ani jednego szczegółu. Wysłuchał, pomyślał… i został. Zaczął się nią opiekować, chodził na badania, gotował, pocieszał. niedługo oświadczył się. Powiedział: „To dziecko powinno urodzić się w prawdziwej rodzinie”.

Przyznam, początkowo nie wierzyłam. Bałam się, iż za jego dobrocią kryje się coś złego. choćby próbowałam zebrać o nim informacje – przyznaje z goryczą matka. – Ale na próżno. Tomek okazał się nie tylko godnym mężem, ale i niesamowitym ojcem dla Jasia.

Minęło dziesięć lat. Jasio to mądry, dobrze wychowany chłopiec. Odrabia lekcje z Tomkiem, chodzą razem do kina, na basen, jeżdżą na rolkach. Ich miłość jest prawdziwa, szczera. Jasio nazywa Tomka tatą – bo w istocie nim jest. Matka Tomka także uwielbia wnuka. Zabiera go na weekendy, obsypuje prezentami, piecze jego ulubione drożdżówki.

Wszystko było spokojne, aż pewnego dnia Zosia pokazała mi wiadomość: „Cześć. Widziałem zdjęcia naszego syna. Chcę go poznać. Ma prawo wiedzieć, kto jest jego prawdziwym ojcem”. Napisał to ten sam – biologiczny ojciec, który dziesięć lat temu uciekł, zostawiając Zosię w ciąży.

– Wyobrażasz sobie?! – oburza się Wanda. – Po prostu zobaczył zdjęcia w sieci i nagle się „obudził”! Zaczął pisać do Zosi, żądać spotkań, twierdzić, iż ma do dziecka pełne prawo. A potem wrzucił u siebie zdjęcie Jasia z podpisem: „Mój syn”. Jakim ty ojcem jesteś, skoro przez dziesięć lat choćby nie pamiętałeś o jego istnieniu?!

Zosia zawsze otwarcie publikowała zdjęcia syna – z wakacji, świąt, spacerów. Była z niego dumna. Ale nie przypuszczała, iż pewnego dnia stanie się to pretekstem dla ducha z przeszłości, by wtargnąć do ich życia.

– Od razu powiedziałam: choćby nie odpowiadaj! – opowiada Wanda. – To nie ojciec! Ale Zosia się waha. Mówi: „To jego biologiczny tata, może Jasio ma prawo go poznać?..”

Tomek stanowczo był przeciw. Wychowywał Jasia od urodzenia. On jest ojcem, który nie uciekł, gdy było ciężko. Dał nie tylko miłość, ale i wychował syna. A teraz ma stać z boku, podczas gdy jakiś obcy człowiek znów chce wkroczyć?

Gdy dowiedziała się o tym matka Tomka, zadzwoniła do mnie. Prosiła, żebym wpłynęła na Zosię. Mówi: „Przecież rozumiesz, iż to może zniszczyć wszystko – rodzinę, zaufanie, choćby serce dziecka. Jasio wierzy, iż Tomek to jego tata. Po co to psuć? Dla jakiego celu?”

Ja też próbowałam z nią rozmawiać. Tłumaczyłam, iż więzy krwi nie zawsze są najważniejsze. Że ojciec to ten, który jest blisko. Który nie zdradził. Który nauczył żyć. Cała rodzina – Tomek, jego matka, choćby ja – byliśmy stanowczo przeciw.

Ale Zosia powiedziała: „Rozumiem was, ale jestem matką. I muszę dać Jasiowi wybór. Nie ukryję przed nim prawdy. Nie pozwolę, by biologiczny ojciec wtrącał się w nasze życie, ale dać Jasiowi szansę go poznać must.”

Nie wiem, czy postępuje słusznie. To wszystko takie delikatne, kruche. Dziecko ma dziesięć lat. Rośnie otoczone miłością. jeżeli dowie się, iż „tata” to nie tata, czy nie zburzy to jego świata? A jeżeli ten biologiczny ojciec znów zniknie, zostawiając nową ranę?

A jednak… może Zosia ma rację? Może nie warto żyć w tajemnicy? A jeżeli Jasio sam kiedyś zapyta? A może… odrzuci tego, który raz już go zdradził.

Teraz wszystko wisi na cienkiej nitce. I ja, jako matka, modlę się tylko, by ta nitka nie pękła. By Tomek pozostał prawdziwym ojcem Jasia. I by Jasio, gdy pozna prawdę, wybrał adekwatnie – sercem.

Idź do oryginalnego materiału