Normalna sytuacja. Przynajmniej tak mi się wydawało
Była sobota, godzina mniej więcej 14:00. W galerii tłok, jak zwykle – rodziny z dziećmi, nastolatki z bubble tea, seniorzy przy deserze dnia. Siedziałam przy stoliku w jednej z tych sieciowych restauracji, gdzie karmisz dzieciaki pizzą i masz nadzieję, iż przez pół godziny nie będą się wspinać na stolik.
Nagle kątem oka zobaczyłam młodego mężczyznę, który rozłożył pieluchę i zaczął przewijać niemowlę na ławce przy stoliku. Bez zbędnej dramy – szybko, sprawnie, z delikatnością, jakby robił to setki razy.
I właśnie wtedy się zaczęło...
"Proszę to robić gdzie indziej, to niehigieniczne!"
Do ojca podeszła kelnerka. Nie z pytaniem, czy wszystko w porządku, czy może przynieść coś do picia, tylko ze skrzywioną miną i tekstem: "Przepraszam, ale nie może pan tego robić tutaj. To restauracja. Proszę iść do toalety".
Mężczyzna uprzejmie odpowiedział, iż sprawdzał – w toalecie nie ma przewijaka. Na co usłyszał: "To nie mój problem. Inni klienci tu jedzą".
Nie, nikt nie protestował. Nie było tłumu oburzonych gości, którzy czuli się zgorszeni obecnością pieluchy. Wręcz przeciwnie – kilka osób spojrzało z empatią, ktoś choćby uśmiechnął się do ojca. Problem miała tylko obsługa.
Czy naprawdę ojciec z dzieckiem musi się tłumaczyć?
Stałam się mimowolnym świadkiem sytuacji, która nie powinna już mieć miejsca. Bo co dokładnie zrobił ten mężczyzna źle? To, iż wziął dziecko do centrum handlowego? Że nie zostawił opieki matce? Że nie położył niemowlęcia na brudnej podłodze w ciasnej kabinie? A może po prostu to, że… był ojcem, który potrafił samodzielnie zająć się własnym dzieckiem?
Bo gdyby zrobiła to matka, to może nie byłoby komentarza. Może byłoby: "Ach, biedna pani, nie mają choćby przewijaka". Ale ojciec? Z pieluchą, chusteczkami, spokojem? To już wywołuje dysonans.
W 2025 roku przez cały czas zawstydzamy mężczyzn za ojcostwo
Myślałam, iż doszliśmy już dalej. Że skoro w spotach społecznych mówimy o równości, a na Instagramie chwalimy się ojcami na spacerach, to rzeczywistość też to odzwierciedla. A jednak – przez cały czas są miejsca, gdzie ojcostwo traktowane jest jak coś podejrzanego, nie do końca na miejscu, wymagającego tłumaczenia się i przepraszania.
Ten ojciec nie zrobił sceny. Po prostu wziął dziecko, pieluchę i wyszedł. Zostawił po sobie pusty stolik i moje pytanie w głowie: Dlaczego wciąż każemy mężczyznom udowadniać, iż mają prawo być ojcami – tak po prostu, bez specjalnych warunków, bez przeprosin, bez uzasadnień?
Nie oczekuję owacji, gdy ojciec zmienia pieluchę. Ale oczekuję normalności. Takiej, w której nikogo nie dziwi, iż to robi. Takiej, w której nie słyszy od obsługi, iż przeszkadza, bo "inni klienci jedzą".
Może czas przestać chwalić się, jak jesteśmy postępowi i zamiast tego… po prostu przestać komentować, gdy ktoś robi coś dobrego. choćby jeżeli robi to ojciec. choćby jeżeli robi to inaczej, niż się komuś wydaje, iż powinien.
Bo ojcostwo to nie fanaberia. To codzienność. I nie powinno się go karać wzrokiem ani komentarzem, tylko zostawić w spokoju.