On oskarżył mnie o chorobę dziecka: 'Nie jesteś matką, ale karą’

polregion.pl 19 godzin temu

Wyrzucił mnie, obwiniając o chorobę dziecka: „Nie jesteś matką, tylko przekleństwem”

— Co ty narobiłaś?! Przez ciebie dziecko zachorowało! Wynoś się! Natychmiast! Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu! — wrzeszczał, a w jego głosie nie było śladu wątpliwości. Tylko wściekłość i oskarżenia.

Tak Kuba postawił kropkę. Nie w rozmowie – w naszej rodzinie.

Był pewien: wszystko, co działo się z naszym synem, to moja wina. Gorączka, kaszel, płacz dziecka – wszystko rzekomo przeze mnie. Że jestem złą matką, iż nie dopilnowałam, iż „zawsze robię wszystko źle”. I nie było szans, żeby go przekonać. Nie słuchał, nie chciał słuchać.

Przywarłam do ściany w korytarzu, podczas gdy on miotał się po mieszkaniu, trzaskając drzwiami, w furii przekładając dziecięce ubrania. W drugim pokoju leżał nasz syn – rozpalony, senny, słaby. Spędziłam z nim całą noc, poiłam, zbijałam gorączkę, nie odchodziłam na krok. A teraz – „wynoś się”.

Gdy Kuba ułożył chłopca do łóżka, podszedł do mnie. Na twarzy – chłód. W oczach – lodowata determinacja.

— Czemu jeszcze tu jesteś? Powiedziałem: zmykaj. Możesz zapomnieć o dziecku. Nie potrzebuje takiej matki. I żebym cię więcej nie widział.

Nie krzyczałam. Nie kłóciłam się. Tylko szeptałam, iż kocham syna, iż jestem gotowa się zmienić, być lepsza. Błagałam, żeby przestał. Ale on nie słuchał.

— Tylko przeszkadzasz. Tylko mu szkodzisz, Kinga — rzucił jak wyrok. — Już wszystko zrozumiałem.

Spakował mój plecak. W milczeniu otworzył drzwi. I wskazał wyjście.

Nie pamiętam, jak znalazłam się na ulicy. Wszystko wirowało mi przed oczami. Było zimno, ręce płakały, w głowie huczała jedna myśl: „Zostawiłam syna… Wyrzucono mnie z życia mojego dziecka”.

Kuba nie odebrał następnego dnia. Nie odezwał się przez tydzień. Zablokował mnie wszędzie.

Pisałam wiadomości, dzwoniłam do jego matki, prosiłam, żeby chociaż pozwolili mi zobaczyć syna. Ale nikt nie odpowiedział. Jakbym przestała istnieć.

Jestem matką. Nosiłam tego chłopca pod sercem przez dziewięć miesięcy. Urodziłam go, śpiewałam mu kołysanki, byłam przy nim podczas nieprzespanych nocy, trzymałam go na rękach, gdy bolały go ząbki.

A teraz – jestem „nikim”.

Kuba uznał, iż ma prawo odebrać mi dziecko. Nie sąd, nie opieka społeczna. Po prostu mężczyzna, obrażony, iż dziecko się przeziębiło.

A przecież naprawdę nie byłam winna. To był zwykły wiatr, jesienne chłody, przedszkole, gdzie wszystkie dzieci kichają. Ale dla Kuby to stało się pretekstem. Pretekstem, by dobić. By oskarżyć.

Nie wiem, jak to się skończy. Ale nie poddam się. Znajdę sposób. Choćby przez sąd, choćby za lata – ale odzyskam syna.

Bo jestem mamą. A bycie mamą to nie stanowisko na czas określony. To na całe życie. choćby jeżeli nagle twoje życie zostało za zamkniętymi drzwiami…

Idź do oryginalnego materiału