Opieka teściowej po porodzie wzruszyła mnie do łez, kiedy moja mama choćby nie zadzwoniła

twojacena.pl 1 tydzień temu

Było takie powiedzenie: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Coraz częściej przychodzi mi ono do głowy po rozmowach z matką. Mam wrażenie, iż zapomniała, iż ma nie tylko syna, ale i córkę. Jak inaczej wytłumaczyć jej obojętność?

Po skończeniu szkoły wyjechałam z rodzinnej wsi, bo nie widziałam tam dla siebie przyszłości. Chciałam się wyrwać, coś osiągnąć w dużym mieście. Dostałam się na uniwersytet, zdobyłam zawód, zaczęłam budować własne życie. Tam też poznałam męża, wzięliśmy ślub, a niedługo potem urodziło się nam dziecko. Gdyby nie pomoc teściowej i teścia, życie byłoby dla nas niezwykle trudne.

Rodzice męża pomogli nam z wkładem własnym na kredyt hipoteczny. Mieszkaliśmy u nich przez dwa lata, żeby zebrać pieniądze na własne mieszkanie. Nie było łatwo, ale damy radę. Teściowa stała mi się bliska, wiele mnie nauczyła, zawsze wspierała. Ale marzyłam o swoim kącie. Nie dlatego, iż ich nie kochałam — po prostu chciałam, by nasza rodzina miała własną przestrzeń.

A moja matka? Praktycznie nie istniała w moim życiu. Rzadkie telefony, i to głównie po to, by ponarzekać na życie lub opowiedzieć kolejną historię o moim bracie. Przez całą rozmowę ani razu nie spytała, jak się mam. Za to wiedziałam, jakie oceny ma brat, jakie nosi dżinsy i jak urósł przez lato. To było normą już od czasów studiów. Nigdy nie interesowało ją, jak poszły mi egzaminy, ale zawsze chwaliła się piątkami brata z wuefu.

Przywykłam. Ale gdy w końcu z mężem kupiliśmy własne mieszkanie i wzięliśmy kredyt, zadzwoniłam do niej, by podzielić się radością. I co? choćby nie słuchała. Miała ważniejsze wydarzenie — brat się żeni!

„Wyobraź sobie, taka miła dziewczyna! Córka cioci Ireny, pamiętasz? Za miesiąc ślub! Tyle przygotowań!”

Z entuzjazmem opowiadała o wynajmie sali, wyborze sukni, liście gości… Przypomniałam sobie, jak przed moim ślubem mówiła, iż to bezsensowny wydatek. Ostatecznie choćby nie przyjechała, tłumacząc się przeziębieniem. Do dziś myślę, iż po prostu nie chciała.

Brat miał wtedy dziewiętnaście lat, jego narzeczona osiemnaście. Skąd wzięli pieniądze na wesele? Najwyraźniej matka i teściowie dołożyli się. Nam zaś powiedzieli tylko: „No to przyjeżdżajcie, jeżeli będziecie mogli”. Nie pojechaliśmy. Pracy było sporo, a szczerze mówiąc, nie miałam ochoty. Z bratem zawsze mieliśmy chłodne relacje, a na matkę byłam wtedy wściekła.

Minęło pół roku. Matka znów zadzwoniła. Nie po to, by spytać, jak się mamy, ale by oznajmić nowinę: kupili bratu i jego żonie mieszkanie koło swojego domu.

„Po co kredyt? Sprzedaliśmy mieszkanie babci, teść z teściową też dołożyli — i już!”

Mieszkanie babci… Zawsze mówiła, iż zostawi je dla siebie — na emeryturze będzie wynajmować. Gdy ja mieszkałam z dzieckiem i mężem na wynajmie, choćby nie przyszło jej do głowy, by nam je zaproponować. Ani złotówki wtedy nie dostaliśmy. A teraz — prezenty, troska, pomoc.

Najboleśniejsze jednak było, gdy zaszłam w ciążę. Strasznie się bałam. Chciałam, żeby przy mnie była matka. Choć na chwilę, choć na początku. Sama zaoferowałam, iż opłacę jej podróż — byleby tylko przyjechała. Ale nie mogła. Powiedziała, iż wnuczka (córka brata) ma katar i musi zostać z nią. A przecież synowa pewnie też ma matkę. Ale to nieistotne.

Moja teściowa od razu zrozumiała sytuację. Przyjechała do szpitala, przytuliła mnie, pomogła spakować rzeczy, przygotowała dom. Po porodzie była przy mnie każdego dnia. Gotowała, sprzątała, spacerowała z dzieckiem, a ja leżałam i płakałam — z wdzięczności. A matka? Gdy wysłałam jej SMS-a o narodzinach wnuczki, odpisała tylko: „Gratulacje”. I tyle. Ani telefonu. Ani pytania, jak się czuję, jak córeczka, jak przebiegł poród.

Minęły dwa tygodnie — cisza. W końcu zadzwoniła, ale tylko po to, by pochwalić się, iż „malutka już prawie chodzi”. Mówiła o wnuczce brata. Słuchałam w milczeniu, a potem po prostu odłożyłam słuchawkę. Od tamtej pory nie dzwonię. Ona też — nie.

Może i lepiej. Zmęczyło mnie poczucie, iż jestem nikomu niepotrzebna. Matka najwyraźniej uważa, iż ma jedno dziecko i jedną wnuczkę. Niech tak będzie. Tyle iż serce i tak boli tak samo…

Idź do oryginalnego materiału