"Organizatorzy zajęć dodatkowych chyba oszaleli. Czy mają prawo zrobić coś takiego?"

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Rodzice, którzy mieli zapisać dzieci na zajęcia dodatkowe, najprawdopodobniej już to zrobili. Teraz czekają na dokładny harmonogram, umowy do podpisania i ewentualne szczegóły organizacyjne. Jak się okazuje, treść wiadomości rozsyłanych przez organizatorów potrafi zaskoczyć. Nasza czytelniczka Sandra czegoś takiego się nie spodziewała.


Rodzice zapisują dzieci na zajęcia dodatkowe, bo chcą zapewnić im jak najlepszy start w przyszłość. Największą popularnością cieszą się języki i zajęcia sportowe. Dzieci doskonalą umiejętności piłkarskie i taneczne. A język to najczęściej angielski, czasami niemiecki i hiszpański.

Musimy się podszkolić


Odezwała się do nas Sandra, mama Karola, ucznia klasy drugiej.

"W ubiegłym roku nie zapisywałam syna na żadne zajęcia, ale w tym postanowiłam to zmienić. Poziom nauki w szkole pozostawia wiele do życzenia, a to, czego nauczyły się dzieci na angielskim w pierwszej klasie, to śmiech na sali. Być może inni uczniowie jakoś lepiej sobie poradzili z językiem, ale Karol potrafi wydukać jedynie kilka słówek. No nie tego we współczesnych czasach się spodziewałam.

Tyle trąbi się o tej nauce języków obcych, o tym, iż bez angielskiego to ani rusz: czy to na wakacjach, czy w pracy. Znajomość angielskiego jest potrzebna i nie ma tutaj co dyskutować. Wiedziałam, iż nie ma wyjścia i muszę syna zapisać na dodatkowe zajęcia.

Znalazłam świetną szkołę w okolicy. Doskonałe opinie, wysoki poziom. Rozmawiałam z kilkoma rodzicami, którzy nie mogli wychwalić się i podejścia nauczycieli i samej edukacji. Już pod koniec wakacji zadzwoniłam i zapisałam syna.

Przez panią odpowiedzialną za całą organizację zostałam poproszona o przysłanie we wrześniu planu zajęć. Podobno wszystko miało być dopasowane pod uczniów. Takie dni i godziny, by każdemu pasowało.

Takie oto buty


Kilka dni temu sprawdzam maila. Widzę wiadomość ze szkoły, czytam i oczom nie wierzę. Zajęcia realizowane są dwa razy w tygodniu. Raz po południu, a raz z samego rana od 8, wtedy, kiedy mój syn ma lekcje w szkole. Odpisuję na maila i proszę o inną propozycję. Wiadomości zwrotnej póki co nie otrzymałam.

Próbuję się dodzwonić, ale bezskutecznie. Jestem wściekła i roztrzęsiona, bo nie mogę zrozumieć takiego postępowania. Jak można zorganizować zajęcia o 8, kiedy to dzieci mają w szkole zajęcia lekcyjne? Nie mogę zrozumieć, co ci organizatorzy mieli na myśli? Czym się kierowali? Co oni sobie myślą, iż ja syna ze szkoły zwolnię, by mógł uczyć się angielskiego? No chyba nikt nie ma prawa stawiać nas przed takim wyborem?

Spotkałam się wczoraj z jedną z mam, która przypuszcza, o co w tym wszystkim może chodzić. Podobno większość dzieci, która wyraziła chęć nauki, tego dnia zaczyna po południu. Jednak mój syn do nich nie należy, a jak zapewniała organizatorka, harmonogram miał uwzględniać plan zajęć wszystkich uczniów, a nie tylko wybranych. Spotkali się państwo kiedyś z taką sytuacją? jeżeli dostanę odpowiedź ze szkoły, napiszę, jaki będzie finał tej historii.

Jednak nie wiem, czy przez cały czas chcę, by moje dziecko uczyło się w miejscu, które już na samym początku nie wzięło jego osoby pod uwagę, a kierowało się dobrem ogółu. Muszę to przemyśleć".

Idź do oryginalnego materiału