Ostatnia szansa

newsempire24.com 3 dni temu

**Dziennik osobisty**

Młodziutką dziewczyną zaczęłam pracować jako sekretarka w firmie budowlanej. Nie dostałam się na studia po szkole, bo ojciec ciężko chorował, a matki nie było. Wychowywał mnie sam, mama zmarła przy porodzie. W szkole uczyłam się francuskiego. Uwielbiałam ten język, chodziłam na dodatkowe kursy w liceum, a potem ciągle go szlifowałam. Myślałam, iż przyda mi się w życiu.

**Miłość bez wzajemności**

Gdy pierwszy raz zobaczyłam swojego szefa, Antoniego Nowaka, rano wszedł do recepcji, uprzejmie się przywitał, zatrzymał wzrok na nowej pracownicy i poszedł do gabinetu. Zamarłam.

— Boże, jaki przystojny mężczyzna — pomyślałam, a potem się otrząsnęłam. — Co ja wygaduję? Antoni Nowak to mój szef, starszy ode mnie i żonaty.

Miał czterdzieści lat, był przystojny, wysportowany, o aksamitnym głosie, błękitnych oczach i czarującym uśmiechu. Wezwał mnie do gabinetu, wydał polecenia, a ja patrzyłam w jego oczy, w których tonęłam, rozkoszując się jego głosem. W końcu zebrałam się w sobie i skinęłam głową.

Wypadłam z gabinetu, opadłam na krzesło i powoli doszłam do siebie.

— Nie, tak nie wolno. Przyszłam tu pracować. Szef jest żonaty i wszyscy mówią, iż kocha swoją żonę, Weronikę.

Antoni faktycznie był żonaty i poza swoją Weroniką nikogo innego nie widział. Nie mieli dzieci, ale bardzo się kochali. Koleżanki z pracy plotkowały:

— Co nasz szef widzi w tej szarej myszce? Żona wcale nie jest piękna, ubiera się bez gustu. Nie dała mu dzieci, a on — przecież taki przystojny.

Częściowo miały rację. Weronika była zwykłą kobietą, ubierała się skromnie i przy swoim mężu wyglądała, delikatnie mówiąc, przeciętnie. Ale dla niego istniała tylko ona. Wszyscy się o tym przekonali po próbach uwodzenia go. On jednak pozostawał niewzruszony.

Słuchałam tych rozmów i w ciszy kochałam Antoniego. Marzyłam, iż pewnego dnia mnie zauważy i zrozumie, jak bardzo go kocham.

— Na pewno będziemy razem, a ja urodzę mu dzieci. Oczywiście nie chcę niszczyć jego małżeństwa, ale mogę mieć z nim dziecko. Boże, jak ja go kocham! — takie kruche marzenia wciąż mnie prześladowały.

Dla mnie Antoni był jedyną, niespełnioną miłością. On nie widział niczego wokół, traktował mnie jak dobrą pracownicę. Raz jednak podarował mi kwiaty — na urodziny. Byłam w siódmym niebie.

**Przypadkowe spotkanie**

Minęło dwadzieścia lat. I dziś nagle spotkałam go na ulicy. Z początku go nie poznałam. Siwy, szedł powłócząc nogami. Z dawnego przystojniaka nie zostało nic. Najbardziej chciałam, żeby mnie rozpoznał. Serce waliło mi jak oszalałe, usta zaschły, nogi zdrętwiały, a on choćby nie spojrzał, tylko szedł dalej.

Chciałam go dogonić, przytulić się i powiedzieć, iż wciąż go kocham, ale nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam za nim i choćby nie zauważyłam, iż mówię na głos:

— Boże, co się z nim stało? Czy on na to zasłużył?

— Odkąd pochował żonę, Weronikę, zupełnie się załamał, choć minęły dopiero dwa lata. Ciężko mu, oj ciężko — usłyszałam czyjś głos. To była starsza kobieta. — To mój sąsiad, czasem mu pomagam. Mieszka sam i przepija emeryturę. Choć go besztam, nie potrafi się pozbierać. A przecież nie jest stary, ma tylko sześćdziesiąt dwa lata.

Byłam wzburzona, kobieta to zauważyła:

— A ty, córeczko, kim mu jesteś?

— Nikim — westchnęłam i poszłam dalej.

Cały dzień myślałam o tym spotkaniu. Nie mogłam zasnąć, leżałam z zamkniętymi oczami, a życie przelatywało mi przed oczami jak film. W jednej chwili wszystko się przewróciło. Ta jedyna miłość wróciła. Był moim jedynym i ukochanym.

**Szczęśliwy wyjazd do Francji**

Pracowałam u Antoniego prawie trzy lata i nigdy nie okazałam uczuć. Kochałam w ciszy. Pewnego dnia powiedział:

— Dino, jedziemy w delegację do Francji. Wiem, iż świetnie znasz francuski. Będą negocjacje, a ja się na tym nie znam. Przygotuj się.

Nie miał pojęcia, jak bardzo mnie ucieszył, nie wiedział, jak moje serce oszalało z radości. A ja myślałam, iż będę sama z ukochanym.

Negocjacje się udały, a przed powrotem Antoni zaproponował:

— Dino, świętujmy nasz sukces w restauracji. Świetnie sobie poradziłaś.

Siedzieliśmy długo. Antoni się upił, chociaż zwykle nie pił. Pomogłam mu wrócić do pokoju, położyłam go do łóżka. Nagle wziął mnie za ręce i przyciągnął do siebie.

— Dziękuję ci, kochanie, dziękuję — szeptał, całując mnie namiętnie. Moje serce stopniało.

Nie stawiałam oporu, nie chciałam. Zdawałam sobie sprawę, iż to źle, ale nie potrafiłam się oprzeć. Dla mnie nie istniał już nikt poza nim. Potem były jeszcze pieszczoty, chociaż nazywał mnie Weroniką.

— Weroniko, moja jedyna, moja dziewczynko — szeptał.

— Bierze mnie za swoją żonę — bolało mnie to.

Ale pogodziłam się z tym. Potem zasnął, patrzyłam na niego i cieszyłam się. O świcie wstałam, ubrałam się i wróciłam do swojego pokoju.

Rano Antoni zapukał do moich drzwi, wszedł zmieszany.

— Przepraszam cię, Dino. Za to, co się stało. To nieporozumienie. Musisz zrozumieć… nie powinienem był — mówił, unikając wzroku.

Jego słowa mnie zraniły, ale się opanowałam.

— Nie martw się, panie Antonim. Wszystko w porządku, sama jestem winna. Nikt się nie dowie.

— Dziękuję, Dino. Uratowałaś mnie. Jestem ci winny, wstyd mi…

**Nadzieja i odejście**

Wróciliśmy do kraju. Moje życie powinno było wrócić na stare tory, ale nie mogłam zapomnieć tej nocy. Choć nazywał mnie innym imieniem, nie przestałam go kochać. Wciąż rozkoszowałam się jego głosem, gdy omawiał ze mną pracę.

Pewnego dnia zrozumiałam, iż coś się ze mną dzieje. Byłam w ciąży. To było cudowne.

— Boże, noszę dziecko ukochanego — to była moja pierwsza myśl, gdy lekarz mi to powiedział.

Idź do oryginalnego materiału