Pierwszy ślub w wieku 55 lat…

polregion.pl 4 dni temu

Po raz pierwszy wzięłam ślub w pięćdziesiąt pięciu Minęło już pięć lat od tej ceremonii. Mam sześćdziesiąt, a mój mąż pięćdziesiąt sześć. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, iż po pięćdziesiątce wstąpiłam w związek małżeński czasy się zmieniają. Co ciekawe, to był zarówno mój, jak i jego pierwszy ślub.

Wyobraźcie sobie, iż nigdy nie planowałam już nigdy wziąć męża! Gdy byłam jeszcze nastolatką, przed niepełnym dwudziestym rokiem życia mnie zostawił chłopak, którego kochałam bez pamięci nazywał się Sławek. Odrzucił mnie w piątym miesiącu ciąży. Najpierw myślałam, iż popełnię samobójstwo, ale potem wzruszyłam się i przysięgłam, iż nigdy nie wejdę pod obrączkę. Nie chciałam, by przy mnie stał kolejny łobuz, który przy najgorszej okazji ucieknie.

Trzymałam się tej obietnicy. Moja córka dorosła, wyszła za mąż, pojawiły się wnuki, a ja, jak zatwardziały osioł, wędrowałam samotnie po świecie. Mówiłabym, iż mężczyźni już się nie pokazują, ile ich ma! ale charakter mój jest uparcie polski co zamierzę, to zrealizuję. Samotnicze życie wykuło mnie w szorstką, pozbawioną kobiecej urody atrakcyjność, przypominającą nieco twardą babcię.

Los jednak potrafi być nieprzewidywalny. Chcę opowiedzieć, jak jednemu człowiekowi udało się mnie złapać pod welon.

Kiedy przeszłam na emeryturę, jak wszyscy emeryci, postanowiłam zająć się ogródkami. Po rodzicach zostało mi małe domki podwarszawskie z działką. Dojeżdżałam podmiejskim pociągiem podróż trwała nieco ponad godzinę, więc brałam ze sobą krzyżówkę, a czas leciał niczym wiatrem po łące. Pewnego dnia na jednej ze stacji dosiadli się przy mnie mężczyzna i kobieta (wyraźnie małżeństwo) oraz maleńki, kędzierzawy staruszek. Najpierw panowali ciszą, po czym usłyszałam cichy głos sąsiadki:

Sławek, pojedźmy do dzieci, pomożmy mruknęła kobieta. Przecież jesteś ojcem

Lecz grzmotowy ryk jej męża zagłuszył jej słowa.

Co ty, głupia, chcesz, żebym raczkował po kolanach przed tymi idiotami?

Wtedy rozbrzmiało tak brutalne wyzwisko, iż nie mogłam nie zerknąć na sąsiadów. Moje oczy zatrzymały się na wściekłym obliczu krzyczącym i serce zamarło. To był Sławek! Ten sam Sławek, który lata temu wyrzucił mnie w ciąży! Nie zmienił się, oprócz zmarszczek i zmęczenia, wciąż był wielki jak w młodości. Nie rozpoznał mnie, ale, chwytając mój wzrok, wykrzyknął:

Na co patrzysz! Odwróć oczy, bo wbiję ci je w twarz!

Zamroziłam się. Ręce i nogi nie słuchały mnie ze strachu albo szoku. Nagle wydarzyło się coś niesamowitego. Ten mały staruszek, siedzący naprzeciw, stanął zdecydowanie pomiędzy mną a Sławkiem i donośnie rzekł:

jeżeli nie przestaniesz obrażać kobiet, będziesz musiał się ze mną liczyć. Mężczyzna, który tak mówi do kobiet, dla mnie jest niczym śmieci. Zgnieść cię w baranie rogu!

Serce spadło mi w podłogę. Co to za barani róg? Sławek go rozgniecie palcem! Już szykowałam się do obrony siebie, gdy Sławek zaciągnął ramiona do siebie i pomruczał coś niejasnego. Wtedy zrozumiałam, iż ten krzykliwy bohater potrafi pokazać siłę tylko przed kobietami a przed prawdziwym, odważnym mężczyzną od razu się cofa. I to przez niego (słowa nie znajdują się) zrujnowałam całe życie?

Łzy napłynęły mi do oczu. Wszystko przeszło jak w filmie, gdzie trzydzieści lat przelatuje w jedną minutę.

Sławek i żona wysiedli na kolejnych dwóch przystankach, a ja zapłakałam. W duszy było pusto i okropnie.

choćby łzy nie popsuą ci pięknej twarzy uśmiechnął się mi mój obrońca. Już nie wydawał się małym facetkiem. Przed mną stał mężny i odważny człowiek. Nazywał się Janusz Bogdan, emerytowany oficer.

Tak poznałam swojego przyszłego, spóźnionego męża. Po raz pierwszy po wielu, wielu latach poczułam chęć wstąpienia pod ołtarz, pragnienie bycia kochaną kobietą.

I tak się stało. Janusz i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi. Życie mądrze układa wszystkie elementy na swoich miejscach, nieważne jaki mamy wiek. Jesień życia może wypełnić się miłością i radością, jak najpiękniejszy plon w sadzie.

Idź do oryginalnego materiału