Po co im religia, jak każdą lekcję spędzają tak samo? W szkole syna katechetka oszalała

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Na religii w szkole powinno się zgłębiać wiedzę na temat wiary, a nie oglądać filmy. fot. EastNews


Lekcje religii powinny być prowadzone tak, aby dzieci mogły dowiedzieć się czegoś o wierze, ale również np. o tym, jak wyglądają różne religie świata. Napisała do nas mama 7-klasisty, która uważa, iż katechetka jej syna źle prowadzi zajęcia. Wszystko przez to, iż uczniowie na lekcjach... oglądają filmy.


Nowa katechetka


"Mój syn ma 12 lat i jest w tej chwili w 7 klasie szkoły podstawowej. Uczęszcza na religię, bo jesteśmy wierzącą rodziną, która obchodzi kościelne święta i chodzi od kościoła. Ostatnio jednak zaczęłam rozważać wypisanie go z katechez. Nie chodzi choćby o to, iż teraz jest taka moda, iż wszyscy z religii rezygnują i sporo mówi się o tym, iż katechezy powinny wrócić do salek parafialnych. Wszystko przez to, co się dzieje na lekcjach prowadzonych przez katechetkę" – pisze w liście do redakcji mama nastolatka.

"Od początku tego roku syn ma religię ze świecką katechetką, która sama ma dzieci. Wcześniej zajęcia prowadziła siostra zakonna – adekwatnie wszystkie klasy 1-6 miały z nią zajęcia. Teraz w 7 klasie przejęła młodzież właśnie ta druga nauczycielka, którą w tym roku zatrudniono. Wydawało mi się, iż to będzie dla dzieci pozytywna zmiana – szczególnie iż ta kobieta sama jest matką, więc wie, jak ciężko czasem współpracuje się z dziećmi wchodzącymi w nastoletni wiek".

Chce się przypodobać młodzieży?


Kobieta jest zdania, iż lekcje religii są źle prowadzone: "Okazało się jednak, iż katechetka chyba za mocno wczuła się w rolę bycia kumpelką uczniów. Takie mam wrażenie po tym, co opowiada mi syn. Mianowicie, nauczycielka religii od ponad miesiąca na lekcjach z 12-latkami prawie cały czas ogląda młodzieżowe filmy. Syn opowiada mi, iż oglądają produkcje nowe, ale też różne filmy o młodzieży z lat 90. i 2000.

Nie jestem pewna, czy to ma młodzież czegoś nauczyć. Wiem, iż moda na tamte lata wraca, ale te filmy służą chyba tylko rozrywce. Religia jest 2 razy w tygodniu i na jednej lekcji zawsze oglądają jakiś film, a potem na kolejnej rozmawiają o nim i dzielą się refleksjami.

Nie chce mi się wierzyć, iż w praktyce faktycznie ktoś opowiada o swoim zdaniu na temat filmów. Wydaje mi się, iż tej kobiecie się nie chce prowadzić zajęć. Dzieci ten czas mogłyby spożytkować na jakieś zajęcia pozalekcyjne, odpoczynek, a choćby na odrobienie zadanych prac domowych".

Uczniowie mogliby wtedy odpocząć


"Religia w takim wydaniu w ogóle nie jest katechezą, zapoznawaniem się z Pismem Świętym czy zgłębianiem wiedzy na temat różnych religii świata. To taka luźna godzina, na której trzeba mieć obecność, ale równocześnie nic się stamtąd nie wynosi. Nie przeszkadzałoby mi to w sumie, gdyby nie fakt, iż plan lekcji syna jest maksymalnie przeładowany: są dni, kiedy kończy lekcje o 17:00, a następnego dnia zaczyna od 8:00.

Jeśli religia ma być taką godziną, która nic nie wnosi do wiedzy dziecka, to po co w ogóle na nią chodzić? Nie wymagam, żeby uczyli się całej doktryny Kościoła katolickiego i znali na pamięć Biblię, ale wydaje mi się, iż jeżeli już ktoś uczęszcza na ten przedmiot, to nie po to, żeby ciągle tylko oglądać filmy.

Mam wrażenie, iż nauczycielka za bardzo chciała się uczniom na początku przypodobać i zamiast wymagać wiedzy, zaczęła od rozluźnienia atmosfery. Nie wiem, czemu ma to służyć, ale jak to tak ma wyglądać, to wolę, żeby syn w tym czasie miał okienko, na którym odrobi sobie lekcje, żeby mieć je z głowy po powrocie do domu" – kończy swój list mama 7-klasisty.

Idź do oryginalnego materiału