Po porodzie teściowa otoczyła mnie taką opieką, iż rozpłakałam się: a moja mama choćby nie zadzwoniła.

polregion.pl 2 dni temu

No tak, wiesz, jest takie powiedzenie: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Coraz częściej o nim myślę, kiedy rozmawiam z mamą. Mam wrażenie, iż zapomniała, iż ma nie tylko syna, ale i córkę. Jak inaczej wytłumaczyć jej obojętność?

Po liceum wyjechałam z rodzinnej wsi, bo nie widziałam tam dla siebie przyszłości. Marzyłam, żeby się wyrwać, coś osiągnąć w dużym mieście. Dostałam się na uniwersytet, zdobyłam zawód, zaczęłam układać sobie życie. Tam poznałam mojego męża, Wojtka, pobraliśmy się, a niedługo potem urodziło nam się dziecko. I gdyby nie pomoc teściowej, byłoby nam cholernie ciężko.

Teściowie pomogli nam z wkładem własnym na kredyt hipoteczny. Mieszkaliśmy u nich prawie dwa lata, żeby odłożyć na własne mieszkanie. Było trudno, ale daliśmy radę. Teściowa, Bronisława, stała mi się bliska, wiele mnie nauczyła, zawsze mogłam na nią liczyć. Ale marzyłam o swoim kącie. Nie dlatego, iż ich nie kochałam – po prostu chciałam, żeby nasza rodzina miała własną przestrzeń.

A moja mama? Moja mama prawie nie istniała w moim życiu. Rzadkie telefony, i to głównie po to, żeby ponarzekać na życie albo opowiedzieć kolejną epopeję o moim bracie, Krzysztofie. Przez całą rozmowę ani razu nie zapytała, jak się mam. Za to wiedziałam, jakie Krzysiek ma oceny, jakie jeansy nosi i jak urosł w wakacje. To było normą już od czasów studiów. Nigdy nie interesowało ją, jak zdałam sesję, ale zawsze chwaliła się piątkami brata z WF-u.

Przyzwyczaiłam się. Ale kiedy w końcu kupiliśmy mieszkanie i wzięliśmy kredyt, zadzwoniłam do mamy, żeby podzielić się radością. I co? choćby nie słuchała. Miała ważniejsze wydarzenie – Krzysiek się żeni!

„Wyobraź sobie, taka śliczna dziewczyna! Córka cioci Jagody, pamiętasz? Za miesiąc ślub! Tyle przygotowań!” – rozentuzjazmowana opowiadała o sali, sukni, liście gości… A ja pamiętałam, jak przed moim ślubem mówiła, iż to strata pieniędzy. W końcu choćby nie przyjechała, tłumacząc się przeziębieniem. Do dziś myślę, iż po prostu nie chciała.

Krzysiek miał wtedy dziewiętnaście lat, jego narzeczona osiemnaście. Skąd mieli pieniądze na wesele? Najwyraźniej mama z teściami dołożyli się. Nam z Wojtkiem powiedzieli tylko: „No to wpadnijcie, jak będziecie mogli”. Nie pojechaliśmy. Pracy było mnóstwo, a szczerze mówiąc, nie miałam ochoty. Z bratem nigdy nie byliśmy blisko, a na mamę się wtedy obraziłam.

Minęło pół roku. Mama znów zadzwoniła. Nie żeby zapytać, jak się mamy, tylko oznajmić nowinę: kupili Krzysiowi i żonie mieszkanie obok siebie.

„Po co kredyt? Sprzedaliśmy mieszkanie po babci, teściowie też dorzucili, wszystko się złożyło!”

Mieszkanie po babci… Mama zawsze mówiła, iż je zatrzyma i będzie wynajmować na emeryturze. Kiedy my we trójkę mieszkaliśmy na wynajmowanym, choćby nie przyszło jej do głowy, żeby nam je zaproponować. Ani grosza. A tu – prezenty, troska, pomoc.

Ale najbardziej bolało, kiedy zaszłam w ciążę. Bałam się okropnie. Chciałam, żeby mama była choć trochę przy mnie. SamSama zaproponowałam, iż opłacę jej podróż, ale odmówiła – okazało się, iż córeczka brata miała katar i mama musiała zostać, żeby ją pilnować, choć przecież synowa też ma rodziców.

Idź do oryginalnego materiału