Na początku naszego wspólnego życia nie było łatwo. Urodził nam się syn. Mieszkanie kupiliśmy na rynku wtórnym, na kredyt. Spory kredyt – ale i mieszkanie trzy pokojowe. Kiedy byłam w ciąży, a w mieszkaniu trwał remont, mieszkaliśmy u rodziców męża. Żyło nam się całkiem dobrze, nie wtrącaliśmy się w ich sprawy, ja gotowałam obiady, sprzątałam, kiedy wszyscy byli w pracy.
Fakt, iż między teściową a teściem często dochodziło do sprzeczek – głównie przez remont. Teściowa miała trudny charakter.
Tuż przed porodem przenieśliśmy się do własnego mieszkania.
W tydzień doprowadziłam je do ładu. Siostra pomogła mi poustawiać wszystkie rzeczy, urządziliśmy pokój dziecięcy, kuchnię i naszą sypialnię. Salon pozostał pusty – nie było ani pieniędzy, ani czasu.
Po powrocie ze szpitala – niespodzianka. W salonie rozgościła się teściowa. – Kochani, nie martwcie się, tylko chwilkę tu pomieszkam, dopóki u nas trwa remont. Pomogę z dzieckiem, będę gotować, prać, sprzątać…
Z jej pomocy zrezygnowałam od razu. Powiedziałam, iż dam sobie radę sama.
Po miesiącu powiedziałam mężowi, iż mam już dość. Teściowa przez cały czas mieszkała z nami, a remont w jej mieszkaniu choćby się nie rozpoczął. Okazało się, iż dopiero kupują materiały budowlane.
Pewnego razu odwiedził nas teść. Prosił żonę, żeby wróciła do domu, nie ośmieszała się i nie przeszkadzała nam w życiu. Ale teściowa powiedziała, iż wróci dopiero po remoncie.
Kupiła sobie do naszego salonu sofę i komodę. – Kochani, później to wszystko zabiorę, a jeżeli chcecie – choćby wam zostawię. Powiedziałam, iż niczego nie chcemy, bo sami wybraliśmy już meble i kupimy je, gdy tylko wyjdzie.
Ale teściowa nie zamierzała się wyprowadzać. Przeszła na emeryturę i teraz całe dnie spędzała na bazarach, w sklepach, coś kupowała, coś sprzedawała, przynosiła worki pełne rzeczy, prowadziła bardzo aktywne życie, a do naszego mieszkania zaczęli przychodzić jej goście. Bardzo mnie to irytowało.
Mąż odbył z nią poważną rozmowę. Cały wieczór się użalała – iż syn wyrzuca ją “na ulicę”, iż mąż nie potrafi skończyć remontu, a rano znów ruszała na zakupy. Nasz salon zamienił się w składzik.
Po nowym roku mąż z teściem pojechali w delegację na dwa miesiące, a w naszym mieszkaniu, oprócz teściowej, zaczął pojawiać się jakiś mężczyzna.
– Nie myśl sobie nic złego, tylko mi z siatkami pomoże… Staś wpadnie na chwilkę…
Wtedy postanowiłam porozmawiać z teściową. Zaczęła swoją śpiewkę: – A gdzie ja pójdę, w mieszkaniu rozgardiasz, nie ma podłóg, nie ma drzwi, krany ciekną…
Postanowiłam zobaczyć to mieszkanie sama. Poprosiłam siostrę, żeby została z dzieckiem, i pojechałam. W mieszkaniu były nowe okna, podłogi, drzwi, działająca instalacja sanitarna, tylko sprzęt kuchenny niepodłączony. Ale mieszkanie wyraźnie było zamieszkane – i to nie przez samego teścia.
W piątek wieczorem powiedziałam teściowej, iż jadę na weekend do mamy i wrócę w poniedziałek rano. W sobotę mama się źle poczuła i tata odwiózł mnie z dzieckiem do domu. W mieszkaniu teściowa nie była sama. Nie wytrzymałam – kazałam jej się natychmiast wynosić razem z jej rzeczami, sofą i komodą, bo inaczej wszystko opowiem jej mężowi i synowi. Do północy już jej nie było.
Minął rok. Teściowa nie rozmawia ze mną, nie odwiedza nas, nie zaprasza do siebie. Mężowi powiedziałam wszystko – chyba mi nie uwierzył. Ale to już jego sprawa.
Niedawno siostra teściowej, z którą nie są w najlepszych stosunkach, powiedziała mi, iż narzekała na mnie, iż niby wyrzuciłam ją z mieszkania, żeby móc zdradzać jej syna.
Brakuje mi słów. Jak można być tak fałszywą osobą?