Poczuli majówkowy luz, który mógł zakończyć się tragedią: "Nawet nie byliśmy pijani"

mamadu.pl 6 miesięcy temu
Zdjęcie: Weekendowy luz nie zwalnia z odpowiedzialności. fot. Marek BAZAK/East News


Majówka w tym roku udała się chyba wszystkim: świetny układ dni i piękna pogoda. Czego chcieć więcej? A no może trochę zdrowego rozsądku u dorosłych. Znajoma opowiedziała, co im się przydarzyło. Ta opowieść to ważna przestroga na nadchodzące lato.


Wczoraj spotkałam się koleżanką. Świeżo po majówce opowiadałyśmy sobie, jak spędziłyśmy ten czas. W pewnym momencie znajoma nieco ze wstydem przyznała się, co zrobiła kilka dni wcześniej. I choć czuła się zażenowana, uważa, iż to ważna historia ku przestrodze. Bo wcale nie tak trudno o podobny błąd.

Majówkowy chill


Dzieci podrosły, więc w kilka zaprzyjaźnionych rodzin postanowili w majówkę wynająć domek na Mazurach. Dni spędzali dość aktywnie: rowery, gry zespołowe, kajaki i wycieczki. Był też czas na relaks dla dorosłych, bo dzieciaki świetnie się razem bawiły. Do tego grill i ognisko.

Muszę wspomnieć, iż znam tę ekipę i to ludzie, którzy nie piją dużo alkoholu: lampka wina, może dwie. Głównie właśnie ze względu na dzieci i to, iż wydarzyć może się dosłownie wszystko. W ciągu dnia rzadko pozwalają sobie choćby na małe piwo.

Jednak, gdy dzieciaki szły spać, dorośli przy drinku grali sobie w planszówki (zawsze jednak był dyżurny, niepijący). Tego dnia koleżanka i jej mąż wypili nieco więcej. Zmęczenie i świeże powietrze pewnie także miało znaczenie. Jak twierdzi, absolutnie nie czuła się pijana. Poszła spać, a rano dowiedziała się, co stało się w nocy.

Płakał pół nocy


Okazuje się, iż ich 6-letni synek nie był w stanie ich dobudzić. Pogryzły go komary i nie mógł spać. Chciał, by rodzice posmarowali ukąszenia, ale zarówno mama, jak i tata zbyt mocno spali. Przestraszony chłopiec przepłakał część nocy.

Niby to "tylko" trzy lekkie drinki i "tylko" ukąszenia komara, ale znajoma przyznała, iż była przerażona, gdy słuchała opowieści własnego dziecka. Ma poczucie, iż zawiodła jego zaufanie i naraziła je na niepotrzebny stres. – Gdy dziecko woła w nocy, powinno być pewne, iż ktoś zawsze się zjawi. A tu nie dość, iż nie pojawił się nikt, to gdy przyszedł prosić o pomoc, też jej nie dostał. Nie mogę sobie wyobrazić, jak bardzo musiał się bać – wyznała poruszona znajoma.

Ciągle myśli o tym, co by było, gdyby problem był poważniejszy i dziecko także nie mogłoby jej obudzić? Doszła do wniosku, iż jeden niepijący dorosły na dużą ekipę to stanowczo za mało, a koniecznością jest jeden zupełnie trzeźwy rodzic każdego dziecka.

A wy jak podchodzicie do picia alkoholu przy dzieciach?


Idź do oryginalnego materiału