Podczas gdy ja zajmuję się naszym maluchem, mój mąż wymyśla różne wymówki, by uciec z domu. Ostatnio stwierdził: – Pójdę z kolegami do garażu, a wy z synem odpoczniecie ode mnie! Mój mąż wymyślił to całkiem sprytnie, ale ja go przechytrzyłam

przytulnosc.pl 2 dni temu

Mam zwyczajną rodzinę: męża i małego syna, który niedawno skończył pięć lat. Mój mąż pracuje pięć dni w tygodniu od dziesiątej do siódmej, a ja pracuję na niepełny etat, aby mieć czas na odebranie syna z przedszkola.

Jestem pewna, iż wiele rodzin z małymi dziećmi żyje w podobnym rytmie. I tak jak w wielu przypadkach, mój mąż próbuje wszelkimi możliwymi sposobami uniknąć domowych obowiązków.

Tyle iż ja nie jestem typową żoną, która przymyka na to oko, i nie zgadzam się na jego próby ucieczki od domowych spraw. Nie zmuszałam Pawła do ślubu, a dziecka bardzo chciał.

A skoro tak, to proszę bardzo, niech angażuje się w dom i wychowanie syna. Może nie na równi ze mną, bo pracuję mniej, ale przynajmniej w pewnym stopniu.

To wystarczy, abym nie czuła się przeciążona. Takie mam zasady, a Paweł musi się do nich dostosować, czy tego chce, czy nie.

Jak wspomniałam, nie zawsze jest mu to na rękę. Ale jestem uparta i najczęściej doprowadzam do swojego. Gdy chcę, by mąż umył podłogę, bez słowa wręczam mu mop i wiadro, zanim zdąży wymyślić wymówkę.

Jeśli znajdzie jakiś dobry pretekst, by się wykręcić, zaczynam mówić, iż jego kolekcja kapsli po piwie gdzieś się zgubi. On natychmiast rozumie aluzję i idzie myć podłogę.

Podobną taktykę stosuję przy zmywaniu naczyń. jeżeli mąż odwleka zmywanie na później, a potem o nim “zapomina”, przy kolejnym posiłku czeka na niego brudny talerz.

Kiedy muszę, by Paweł zajął się synem, na przykład gdy idę do lekarza, stawiam go przed faktem dokonanym i wychodzę, zanim zdąży wymyślić jakąś wymówkę.

Niektórzy mówią, iż mężczyzn trzeba powoli przyzwyczajać do pracy, ale ja uważam, iż czasem trzeba działać bardziej zdecydowanie. Mój Paweł, gdyby miał wolną rękę, spędzałby całe dnie na kanapie, a weekendy w garażu z kolegami, pijąc piwo – to są jego “ważne” sprawy.

Niedawno posunął się choćby do tego, iż zaczął czytać artykuły psychologiczne, żeby poprzeć swoje wymówki!

Przez cały tydzień mówił o tym, jak ważne jest, by małżonkowie od czasu do czasu odpoczęli od siebie. A w sobotę oznajmił:

– Dobra, idę z chłopakami do garażu, muszę coś sprawdzić przy samochodzie. A wy z Andrzejem odpocznijcie ode mnie! Cały czas wam się plątam przed oczami, to sobie za mną zatęsknicie.

– Ale my widzimy cię tylko wieczorami, więc nie zdążymy się tobą zmęczyć – odpowiedziałam.

– Ty nic nie rozumiesz z psychologii! W tygodniu pracujemy, a psycholodzy mówią, iż małżonkom potrzebny jest rozdzielny odpoczynek, żeby mózg się całkiem zrelaksował! – próbował się wymigać Paweł.

– A jak z tym remontem samochodu? To też jest praca – złapałam go na kłamstwie, choć i tak wiedziałam, po co naprawdę chce tam pójść.

– To inny rodzaj męskiego relaksu, nie zrozumiesz – stwierdził z poważną miną.

– A czemu nie? Też coś wiem o psychologii i potrzebie oddzielnego odpoczynku. Więc zróbmy odwrotnie: ty i Andrzej odpoczniecie ode mnie – zaproponowałam.

Paweł już otwierał usta, by sprzeciwić się mojemu pomysłowi, ale nie dałam mu szansy, bo zaczęłam długą tyradę o tym, jak istotny jest wspólny odpoczynek ojca z synem, szczególnie kiedy dziecko to chłopiec.

– Tylko ojciec może nauczyć chłopca adekwatnego męskiego zachowania i dać mu poczucie bezpieczeństwa. My, kobiety, czasem jesteśmy zbyt impulsywne i niestałe – zakończyłam swój wywód.

Czułam, iż coś jest nie tak, kiedy Paweł zaczął mówić o psychologii. Nigdy się nią nie interesował. Dlatego miałam czas, by się przygotować. Trochę improwizowałam, ale Paweł zaczął pierwszy kombinować, więc nie mam wyrzutów sumienia.

– Ale małe dziecko nie powinno być w garażu! Tam jest brudno, niebezpiecznie, no i nie ma jego rówieśników – w końcu Paweł wymyślił kolejną wymówkę.

– Na placu zabaw też nie jest sterylnie, a niebezpieczeństw nie brakuje. Ale jakoś daję radę, i to sama! A wy będziecie tam w kilku, więc możecie się zmieniać. I nie martw się o rówieśników, zaraz ich załatwię – odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem.

Potem zadzwoniłam do żon kolegów Pawła z garażu. Spotkałyśmy się kiedyś, nie zostałyśmy przyjaciółkami, ale wymieniłyśmy się numerami na wszelki wypadek. I ten wypadek właśnie nadszedł.

Kobiety zgodziły się z moim pomysłem, by wysłać dzieci z ojcami do garażu, wiedząc, iż wtedy nie będzie mowy o piwie. Wszyscy wiedzieliśmy, iż te “problemy z samochodem” to tylko pretekst.

Działałyśmy tak szybko, iż nasi mężowie nie zdążyli wymyślić nic nowego i posłusznie zabrali dzieci ze sobą. Tak oto po raz kolejny przechytrzyłam Pawła i przypadkowo nauczyłam tego kilka innych kobiet.

Dzięki temu wszystkie mogłyśmy spokojnie zająć się swoimi sprawami: jedna poszła do salonu piękności, inna na zakupy. A ja po prostu obejrzałam film, którego mój mąż nie lubi.

Paweł miał rację – oddzielny odpoczynek to naprawdę przyjemna rzecz, jeżeli się go dobrze zorganizuje. Chyba trzeba będzie kiedyś to powtórzyć.

Idź do oryginalnego materiału