Gdy podrzucono mi niemowlę, moje życie legło w gruzach: nie byłam gotowa na taki zwrot wypadków.
Gdy w naszym życiu pojawiło się przybrane dziecko, wszystko się zmieniło, niestety, nie na lepsze.
Katarzyna i jej mąż Tomasz wychowywali ośmioletnią córkę Zosię. Choć ich rodzina wydawała się kompletna, małżonkowie czuli, iż mogą obdarzyć miłością jeszcze jedno dziecko. Postanowili adoptować chłopca z domu dziecka, mimo przestróg rodziny.
— Rodzice nie poparli naszego pomysłu — wspomina Katarzyna. — Mama mówiła: „Po wam obce dziecko? Kto wie, jakie ma geny i choroby?” Ale ja i Tomasz byliśmy pewni swojej decyzji i nie słuchaliśmy opinii innych.
Po długich formalnościach w ich domu znalazł się pięcioletni Igor. Chłopiec był cichy i nieprzystępny, ale małżonkowie wierzyli, iż otoczą go ciepłem i troską.
Od początku Katarzyna i Tomasz postanowili nie mówić Igorowi, iż jest adoptowany. Mieli nadzieję, iż z czasem zapomni o przeszłości i poczuje się częścią rodziny.
Jednak po kilku miesiącach zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Pewnego dnia Katarzyna znalazła ulubioną lalkę Zosi pociętą nożyczkami.
— Byłam w szoku — opowiada kobieta. — Igor stał obok i milcząco na mnie patrzył. Spytałam, po co to zrobił, ale tylko wzruszył ramionami.
Katarzyna postanowiła poradzić się psychologa dziecięcego. Specjalista wyjaśnił, iż takie zachowanie może wynikać z traumy z domu dziecka, i radził okazywać więcej czułości i cierpliwości.
Małżonkowie starali się słuchać zaleceń, ale sytuacja się pogarszała. W przedszkolu Igor zaczął opowiadać wychowawcom, iż rodzice go głodzą i karzą. niedługo do domu Katarzyny i Tomasza zawitali pracownicy opieki społecznej.
— To było upokarzające — wspomina Katarzyna. — Zawsze staraliśmy się dać dzieciom to, co najlepsze, a tu oskarżają nas o znęcanie.
Kontrola nie wykazała uchybień, ale osad pozostał. Tomasz nalegał, by oddać Igora z powrotem do domu dziecka.
— Nie mogę tak dalej zyć — mówił żonie. — On niszczy naszą rodzinę. Zosia się go boi, a ja czuję się bezradny.
Katarzyna rozdarła się między miłością do męża a poczuciem odpowiedzialności za Igora. Mimo nadziei, iż z czasem wszystko się ułoży, sytuacja tylko się pogarszała. Chłopiec stawał się agresywny, groził rodzicom i siostrze.
W końcu Tomasz nie wytrzymał i złożył pozew o rozwód. Postawił ultimatum: albo Katarzyna odda Igora, albo się rozstaną.
— To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu — przyznaje Katarzyna. — Kochałam męża, ale nie mogłam zdradzić Igora.
Po rozwodzie Katarzyna została sama z dwójką dzieci. Starała się poświęcać uwagę i Zosi, i Igorowi, ale czuła się bezsilna. Nieustanny stres doprowadził ją do załamania nerwowego.
— Zrozumiałam, iż tak dalej być nie może — mówi. — Nie byłam w stanie zapewnić Igorowi opieki, której potrzebował.
Z ciężkim sercem Katarzyna zdecydowała się oddać chłopca z powrotem do domu dziecka. Było to bolesne dla wszystkich, ale wiedziała, iż tak będzie lepiej.
— Mam nadzieję, iż znajdzie rodzinę, która da mu to, czego ja nie potrafiłam — mówi Katarzyna ze łzami w oczach.
Teraz skupia się ona na wychowaniu Zosi i odbudowie własnego spokoju ducha.