"Niedawno padło pytanie od pań z przedszkola, czy któryś z rodziców mógłby wybrać się na przedszkolną wycieczkę. zwykle panie tego nie robią, ale gdy chodzi o grupę 3-latków i jazdę komunikacją miejską, wolą mieć dodatkowe wsparcie. Sama zgłosiłam się na poprzedni wyjazd, ale tym razem stwierdziłam, iż namówię na to mojego męża. Uważam, iż każdy rodzic powinien i nie chodzi o wspieranie przedszkolnej społeczności.
To obowiązek placówki
Wiem, iż udział rodziców w wycieczkach szkolnych i przedszkolnych to drażliwy temat. Sama uważam, iż nikomu nie spadłaby korona z głowy, gdyby wziął w pracy jeden dzień wolnego i poświęcił go na taki cel. Rodziców jest tak wielu, iż nikogo by to nie obciążył.
Rozumiem jednak decyzję tych, którzy uważają, iż to nie ich obowiązek, a placówka sama powinna zorganizować pomoc. Uważam jednak, iż warto to zrobić dla samego siebie.
Porównywanie nie jest dobre, ale może pomóc
Powiem szczerze, bywają dni, gdy mam serdecznie dość i jestem potwornie zmęczona byciem mamą. To żmudna i trudna praca. To ciągłe upominanie i proszenie to jakieś błędne koło. Mam ekstra dzieciaki, ale to nie zmienia faktu, iż czasem mam kryzys. Zastanawiam się wtedy, czy robię wszystko, jak należy, bo przecież moje dzieciaki tak mocno dają mi w kość.
Traf chciał, iż zgłosiłam się na wycieczkę z maluchami, właśnie gdy miałam taki gorszy czas. Zdałam sobie wtedy sprawę, iż po raz pierwszy mogłam zobaczyć moje młodsze dziecko w zupełnie innym otoczeniu. Choć wiem, iż dzieci nie należy porównywać, bo każde rozwija się w swoim tempie, to nagle zobaczyłam, co przecięty 3-latek potrafi.
Zamiast sfrustrowanego malca, który krzyczy, bo nie potrafi zapiąć suwaka, czy wkłada kolejny raz lewy but na prawą stopę, zobaczyłam nagle dziecko, które próbuje się samo ubrać. Choć jest nieco nieudolne, to nie czeka na dorosłego. Zamiast niereformowalnego bałaganiarza, dostrzegłam 3-latka, który bardzo pilnuje swojej czapki.
Odkryłam, iż mój mały, niesforny uciekinier potrafi iść spokojnie w parze, wykonywać polecenia dorosłych i bardzo się pilnować wycieczki. Uważnie słuchać i nigdzie nie odchodzić.
Od momentu pojawienia się w szatni, przez drogę na przystanek, jazdę autobusem czy zachowanie w teatrze... mogłam podziwiać moje dziecko. Byłam dumna.
Dlaczego nie potrafi tak w domu?
Zamiast mieć pretensje, iż tylko poza domem potrafi się 'dobrze zachować', to napawałam się owocami mojej ciężkiej pracy. Dotarło do mnie, iż chyba czasem wymagam zbyt wiele, a dzieci w tym wieku mają jeszcze czas na naukę wielu umiejętności.
Zrozumiałam, iż dzień w przedszkolu i stosowanie się do wszystkich wytycznych to ciężka praca, a w domu moje dziecko po prostu luzuje. Nie robi tego na złość mnie, ale dlatego, iż czuje się bezpiecznie. Moje ciągłe powtarzanie i tłumaczenie wcale nie idzie w las.
Dlatego teraz namówiłam także męża na taką wycieczkę, ale nie powiedziałam dlaczego. Chcę, by także zobaczył swoje własne dziecko w akcji. By także dostrzegł, jakiego ma fajnego syna.
Ty też powinnaś tego spróbować!".