Pojednanie w Polskim Stylu

twojacena.pl 7 godzin temu

Tato, już nie wracaj do nas. Bo kiedy odchodzisz, Mama zaczyna płakać i płacze aż do rana. Ja zasypiam, budzę się, znów zasypiam, i znowu budzę się, a ona wciąż łka. Pytam: Mamo, dlaczego płaczesz? Bo to tata? a ona mówi, iż nie płacze, tylko szczypie noskiem, bo ma katar. A ja już dorosłam i wiem, iż taki katar nie może wywołać łez w głosie.

Stary tata siedzi przy córce przy małym stoliku w kawiarnianej na Krakowskim Przedmieściu i miesza małą łyżeczką już ostudzoną kawę w mikroskopicznej białej filiżance. Dziewczynka nie dotyka swojego lodów, choć przed nią w szklance leży dzieło sztuki: kolorowe kulki przykryte zielonym listkiem i wisienką, całość oblana czekoladą. Każde sześciolatki nie wytrzymałyby tego widoku, ale nie Jagoda od zeszłego piątku postanowiła rozmawiać z tatą poważnie.

Tata milczy, długo milczy, a potem wypowiada się:
Co więc mamy zrobić, córeczko? Nie widywać się wcale? Jak mam potem żyć?
Jagoda marszczy nos, taki piękny, jak u mamy trochę jak mała ziemniaczka, myśli chwilę i odpowiada:

Nie, tato. Też bez Ciebie nie dam rady. Zróbmy tak: zadzwoń do mamy i powiedz, iż w każdy piątek po przedszkolu będziesz mnie odbierał. Będziemy spacerować, a jeżeli zechcesz kawy albo lodów (Jagoda patrzy na swoją szklankę), możemy usiąść w tej kawiarni. Będę Ci opowiadać, jak żyjemy z mamą.
Po chwili dodaje:
A jeżeli zechcesz zajrzeć do mamy, będę co tydzień nagrywać ją telefonem i pokazywać Ci zdjęcia. Co Ty na to?

Tata patrzy na swoją mądrą córeczkę, lekko się uśmiecha i kiwnie głową:
Dobrze, tak będziemy żyć, córeczko
Jagoda odetchnęła z ulgą i zabrała się do swojego lodu. ale rozmowa nie była jeszcze skończona; musiała jeszcze powiedzieć najważniejsze. Gdy pod kolorowymi kulkami wystąpiły u niej wąsy, też barwne, oblizała je językiem i znów stała się poważna, prawie dorosła. Prawie kobietą, której trzeba dbać o swojego mężczyznę. choćby jeżeli ten mężczyzna jest już trochę starszy: w zeszłym tygodniu ojciec obchodził urodziny. Jagoda w przedszkolu zrobiła mu kartkę, starannie pomalowując wielką cyfrę 28.

Twarz dziewczynki znów stała się surowa, zmarszczyła brwi i rzekła:
Myślę, iż powinieneś się ożenić
I szlachetnie skłamała, dodając:
Bożyszcz nie jesteś jeszcze taki stary.
Tata ocenił gest dobrej woli córki i wzruszył brwią:
Powiesz też nie bardzo
Jagoda z zapałem kontynuowała:
Nie bardzo, nie bardzo! Spójrz, wujek Sergiusz, który już dwa razy przychodził do mamy, jest już trochę łysy. Tu

I pokazała na własny czoło, gładząc miękkie loki dłonią. Potem udawała, iż rozumiała, gdy tata napiął się i spojrzał jej prosto w oczy, jakby niechcący wydała matczyną tajemnicę. Dlatego przycisnęła teraz obie dłonie do ust i szeroko otworzyła oczy, co miało oznaczać przerażenie i zakłopotanie.
Wujek Sergiusz? Co to za wujek Sergiusz, który tak często was odwiedza? To chyba szef mamy? zawołał prawie na cały lokal tata.
Nie wiem, tato Jagoda zadrżała po takiej reakcj­i. Może i szef. Przychodzi, przynosi cukierki, tort dla nas wszystkich. I zastanawiając się, czy podzielić się taką cenną informacją z ojcem, zwłaszcza nierozgarniętym, kwiaty dla mamy.

Tata, splatając palce, które spoczywały na stole, długo na nie patrzył. Zrozumiał, iż w tej chwili, tu i teraz, podejmuje bardzo istotną decyzję w swoim życiu. Dlatego czekał, nie spiesząc się z wnioskami, bo młoda kobieta w tej roli nie spiesz się, bo wie, iż mężczyźni są powolni i trzeba ich delikatnie popychać w stronę adekwatnych wyborów. A kto inny ma to zrobić, jak nie ona, najcenniejsza w jego życiu?

Tata milczał, milczał i w końcu podjął decyzję. Głośno westchnął, rozluźnił pięść, podniósł głowę i rzekł Gdyby Jagoda była nieco starsza, zrozumiałaby ton, którym Othello pytał Desdemonę o tragiczne pytanie. Ale jeszcze nie znała ani Othella, ani Desdemony, ani wielkich kochanków. Po prostu zbierała życiowe doświadczenia, żyjąc wśród ludzi i obserwując, jak radują się i cierpią z małych spraw

Tak oto tata powiedział:
Chodźmy, córeczko. Jest już późno, odprowadzę Cię do domu i przy okazji pogadam z mamą.
O co tata chciał rozmawiać z mamą, Jagoda nie zapytała, ale wyczuła, iż to ważne, i gwałtownie położyła się na lodzie. Potem pojął, iż to, co tata postanowił, jest ważniejsze niż najpyszniejsze lody, więc niemal z impetem rzuciła łyżeczką na stół, ześlizgnęła się z krzesła, przetarła plecami dłoni brudne usta, poobijała nosem i, patrząc prosto na tatę, rzekła:
Jestem gotowa. Idziemy

Nie szli do domu, prawie pędzili. adekwatnie pędził tata. Trzymał Jagodę za rękę, więc ona machnęła się jak sztandar podniesiony przez księcia Andrzeja Bolesława w bitwie pod Grunwaldem.
Gdy wdarli się do klatki schodowej, drzwi windy powoli się zamknęły, wtłaczając w górę jednego z sąsiadów. Tata spojrzał na Jagodę niepewnie. Ona, od dołu do góry, spojrzała zdecydowanie i zapytała:
No i? Na co czekamy? Kogo się spodziewamy? Mamy dopiero siódmy piętro
Tata podniósł córkę na ramiona i ruszył w górę po schodach.
Gdy w końcu mama otworzyła drzwi, tata natychmiast zaczął:
Nie możesz tak postępować! Kto to jest ten Sergiusz? Kocham Cię. Mamy siebie Jagodę
Potem, nie puszczając córki z objęć, wciągnął w nie także mamę. Jagoda przytuliła ich oboje za szyję i zamknęła oczy, bo dorośli się całowali

Idź do oryginalnego materiału