Pojednanie w sercu Polski: Odzyskiwanie Harmonii w Trudnych Czasach

newskey24.com 9 godzin temu

Tato, już nie przychodź do nas. Bo kiedy odchodzisz, mama od razu zaczyna płakać i tak płacze aż do rana. Ja się zdrzemnę, obudzę, znów zdrzemnę i znów się obudzę, a ona wciąż łka. Pytam: Mamo, po co płaczesz? Bo tata? a ona odpowiada, iż nie płacze, tylko kichnie, bo ma katar. Ja już wiem, iż taki katar nie może sprawiać łez w głosie.

Tata siedzi z córką przy stoliku w jednej z kawiarni w Warszawie, miesza łyżeczką ledwie wystudzoną kawę w maleńkiej białej filiżance. Dziewczynka nie rusza swojego lodowego deseru, choć w szklance przed nią leży małe dzieło sztuki: kolorowe kuleczki przykryte zielonym listkiem i wisienką, cały w polewie czekoladowej. Każda sześciolatka by nie wytrzymała tego widoku, ale Jadzia nie, bo jeszcze w zeszły piątek postanowiła poważnie pogadać z tatą.

Tata milczy długo, po chwili w końcu mówi:
Co więc mamy zrobić, córeczko? Nie widywać się w ogóle? Jak ja wtedy będę żył?
Jadzia marszczy swój mały nos, taki jak u mamy lekko ziemniaczasty, myśli chwilę i odpowiada:

Nie, tato. Ja też bez ciebie nie dam rady. Zróbmy tak: zadzwoń do mamy i powiedz, iż w każdy piątek będziesz mnie odbierał z przedszkola. Będziemy razem spacerować, a jak zechcesz kawy albo lodów (Jadzia spogląda na swoją szklankę), możemy usiąść w kawiarni. Będę ci opowiadać, jak żyjemy z mamą.

Potem się zamyśli, po minutce kontynuuje:
A jeżeli zechcesz zobaczyć mamę, będę co tydzień nagrywać ją na telefon i wysyłać ci zdjęcia. Co ty na to?

Tata patrzy na swoją mądrą córeczkę, lekko się uśmiecha i przytakuje:
Dobrze, tak będziemy żyć, skarbie
Jadzia odetchnęła z ulgą i wzięła się do swojego lodu. Ale rozmowa jeszcze się nie skończyła trzeba było powiedzieć najważniejsze. Gdy z kolorowych kulek pod nosem pojawiły się różnokolorowe wąsy, oblizała je językiem i znów stała się poważna, prawie dorosła. Prawie kobietą, której trzeba dbać o swojego mężczyznę choćby jeżeli ten już trochę starzeje się. W zeszłym tygodniu tata miał urodziny. Jadzia w przedszkolu przygotowała mu kartkę, pięknie pomalowała wielką cyfrę 28.

Po chwili jej twarz znów stała się poważna, zmarszczyła brwi i rzekła:
Myślę, iż powinieneś się ożenić
I, chcąc zrobić wrażenie, dodała:
Bo wiesz, nie jesteś jeszcze tak stary
Tata ocenił gest dobrej woli córki i mruknął:

Powiesz też nie tak stare
Jadzia z zapałem kontynuowała:
Nie tak stare, nie tak stare! Patrz, wujek Szymon, który już dwa razy przyszedł do mamy, jest już trochę łysy. No właśnie

Wskazała sobie na czoło, wygładzając miękkie loki dłonią. Potem udawała, iż zrozumiała, kiedy tata napinał się i spojrzał jej prosto w oczy, jakby przypadkiem wydał mamowy sekret. Dlatego przycisnęła ręce do ust i szeroko otworzyła oczy, co miało oznaczać przerażenie i zakłopotanie.

Wujek Szymon? Jaki to wujek Szymon tak często wam wpada? To chyba szef mamy, co? prawie podniósł głos, niemal cały lokal usłyszał.
Nie wiem, tato Jadzia zbladła od takiej reakcji. Może szef. Przynosi ciasto, cukierki, tort A czasem zastanawiała się, czy powinna się podzielić taką tajemnicą z ojcem, zwłaszcza iż wydaje się nieprzewidywalny, kwiaty dla mamy.

Tata, splatając palce na stole, długo na nie patrzy. Jadzia czuje, iż właśnie teraz, w tej chwili, podejmuje bardzo istotną decyzję. Dlatego młoda dziewczyna nie pośpiesza go z wnioskami. Wie, a może choćby domyśla się, iż faceci są powolni i trzeba ich delikatnie popychać w dobrą stronę. A kto ma to zrobić, jeżeli nie kobieta, a zwłaszcza jedna z najcenniejszych w jego życiu?

Tata milczał, milczał i w końcu wziął się w garść. Głośno westchnął, rozluźnił dłonie, uniósł głowę i powiedział Gdyby Jadzia była trochę starsza, zrozumiałaby, iż ton przypominałby pytanie Othella do Desdemony. Ale ona nie znała jeszcze Othella, Desdemony ani innych wielkich kochanków. Po prostu zbierała doświadczenia, obserwując ludzi ich euforii i małe zmartwienia.

W końcu tata rzekł:
Chodźmy, córeczko. Jest już późno, odprowadzę cię do domu i przy okazji pogadam z mamą.
O co tata zamierzał porozmawiać, Jadzia nie pytała, ale wyczuła, iż to ważne. gwałtownie dokończyła loda, potem zrozumiała, iż to, co tata postanowił, jest ważniejsze od najpyszniejszego deseru. Rzuciła łyżeczką na stół, zsunęła się z krzesła, otrzepała brudne usta grzbietem dłoni, podrapała nos i, patrząc prosto w tatę, powiedziała:
Gotowa jestem. Idziemy

Nie szli, a prawie pobiegli. Raczej biegł tata, trzymając Jadzię za rękę, więc ona prawie flotała jak chorągiew, którą trzymał książę Andrzej Bolesław w bitwie pod Grunwaldem.
Gdy wbiegli do klatki schodowej, drzwi windy wolno się zamknęły, zabierając w górę jednego z sąsiadów. Tata spojrzał na Jadzię nieco zdezorientowany. Ona, od dołu w górę, zdecydowanie spojrzała i zapytała:
No i? Kogo czekamy? Mamy tylko siódmy piętro
Tata podniósł córkę na ręce i ruszył w górę po schodach.
Gdy w końcu mama otworzyła drzwi, tata od razu wykrzyknął:
Nie możesz tak postępować! Kto to jest ten Szymon? Przecież kocham cię. Mamy siebie, Jadzia
Potem, nie puszczając dziewczynkę z objęć, objął także mamę. Jadzia przytuliła ich oboje za szyję i zamknęła oczy, bo dorośli się całowali.

Idź do oryginalnego materiału