Pokazała szkolny dziennik sprzed wojny. Za co dzieci nie uzyskały promocji? "Brak obuwia, zaniedbanie"

gazeta.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. screen Instagram / galicyjskie_drzewo / pixabay / mozlase__


Bycie dzieckiem prawie sto lat temu, nie należało do najłatwiejszych zadań. Dzieciństwa praktycznie nie było, chyba iż maluch przyszedł w naprawdę bogatej rodzinie. W przypadku tych nieco mniej zamożnych, żeby nie powiedzieć biednych, bardziej od edukacji, liczyła się praca i pomoc w gospodarstwie. Dzieci opuszczały lekcje, bo były wyganiane w pole, aby paść gęsi, czy pilnować krowy. Nie otrzymywały promocji do następnej klasy, ale rodziców wcale to nie interesowało.
Jednym z powodów, dla których uczeń nie może potrzymać promocji do następnej klasy, czy też świadectwa kończącego szkołę, są oceny niedostateczne. Ich wystawienie skutkuje koniecznością powtarzania klasy? A jak było przed wojną? Chociaż liczyły się przez cały czas oceny, na pierwszym planie pojawiały się zupełnie inne sprawy. Brak zainteresowania rodzicami uczniem, zaniedbanie, niedorozwój, ospałość i apatia, które przecież były efektem nie lenistwa, a ciężkiej pracy na polu i w obejściu. Oto co znalazło się w przedwojennym dzienniku.
REKLAMA


Zobacz wideo Dni wolne w roku szkolnym 2024/25. Czeka nas rekord. 17 dni laby w grudniu


Uczniowie pojawiali się na lekcjach tylko czasem, bo nie mieli butów
Koniec roku szkolnego to czas, kiedy większość dorosłych z łezką w oku wspomina czasy szkolne. To świetna okazja, by pamięcią powrócić do czasów, które już minęły. Przez ostatnie lata jednak wiele zmieniło się w systemie oświaty, zwracając uwagę na to, jak istotny jest młody człowiek. Kiedyś jednak nie było to wcale takie oczywiste, a samą szkołę traktowano bardziej jako wymysł, który nie wszystkim jest potrzebny. Tym bardziej dzieciom urodzonym w biednych rodzinach i tylko po to, by mieć tanią siłę roboczą.


Skąd o tym wiadomo? Przede wszystkim z analizy dokumentów, które się zachowały. Na jednym z instagramowych profili udostępniono fragmenty dziennika lekcyjnego z czasów przed II wojną światową. "Wpisy dotyczą dzieci z małego miasteczka z terenów północnej Małopolski, uczęszczających do szkoły powszechnej w latach 30. XX w." – czytamy w poście. A czego one dotyczą? Sytuacji, w których uczniowie nie otrzymali promocji do następnej klasy. Przykłady? Proszę bardzo:


Postęp niedostateczny spowodowany słabym rozwojem fizycznym i umysłowym;
Anormalna. Inteligencja dziecka 5-6-letniego (opisywana dziewczynka miała 10 lat);
Czyta i pisze źle. Myślenie matematyczne na bardzo niskim poziomie;
Nie ma odpowiedniej opieki w domu. Dużo dni lekcyjnych opuściła. Słabo się orientuje i stale jest w stanie rozproszonej uwagi. Pisze, czyta i liczy z wielkim trudem i bardzo pomału;
Wskutek braku obuwia nie chodził przez zimę do szkoły. Poza tym jest leniwym i upartym uczniem bez opieki domowej.


To tylko kilka z przykładów braku promocji do następnej klasy. W przedwojennej Polsce, zwłaszcza na wsiach i małych miasteczkach, szkoły nie traktowano jako istotną i potrzebną rzecz. Owszem, wielu zapisywało tam swoje dzieci, aby zdobyły podstawowe umiejętności, jak pisanie i czytanie, ale nie przywiązywano żadnej wagi, czy sobie tam dobrze radzą i czy w ogóle do niej chodzą. W cenie była nie wiedza, a praca.


Od najmłodszych lat uczono dzieci pracy. W domu pomagały już trzyletnie maluchy
Jeszcze sto lat temu wielu rodziców, zwłaszcza tych z rodzin biednych, nie przywiązywało żadnej wagi do edukacji swoich dzieci. W czasach II RP pojawił się co prawda dekret o obowiązku szkolnym, mówiący o tym, iż edukacja miała być darmowa i skierowana do wszystkich dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Jednak w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej.


Kiedy rodziło się dziecko, już od najmłodszych lat było przygotowywane do ciężkiej, czasem ponad siły pracy. Już trzyletnie maluchy pomagały w domu, przynosząc ziemniaki na obiad, czy pomagając przy sprzątaniu izby. Im starsze - tym obowiązków przybywało. Z tego okresu znana była także tzw. pasionka, czyli pilnowanie wypasanych zwierząt przez najmłodsze dzieci. Potem była pomoc przy zbiorach, żniwa, wykopki. Roboty nie brakowało. A kiedy nadchodziła zima, może i pracy było mniej, ale nie wszystkich stać było na ciepłe ubranie, czy buty dla dziecka.
A szkoła? Odchodziła na dalszy plan.
Idź do oryginalnego materiału