Polacy na all inclusive robią z siebie pośmiewisko. "Po słowach kelnera zamarłam"

mamadu.pl 6 dni temu
Po publikacji na temat zachowania Polaków w tureckich kurortach odezwała się kolejna czytelniczka – tym razem z Tunezji. "Nie wiem, skąd się to w nas bierze – chamstwo, brak kultury i przekonanie, iż all inclusive równa się wolno mi wszystko. Ale jak już ktoś nie ma wstydu, to chociaż niech ma sumienie i nie uczy tego dzieci" – pisze mama dwójki dzieci.


Przeczytałam ostatnio opublikowany list na temat zachowania Polaków w Turcji ("Naszym rodakom na all inclusive słoma z butów wystaje". Tak wychowujemy pokolenie buców – przyp. red.). Niestety, mogłabym napisać jego drugą część – tylko iż z Tunezji.

Na przełomie marca i kwietnia wróciliśmy z tygodniowego pobytu w jednym z kurortów w okolicach Sousse. Pojechaliśmy tam z mężem i dwójką dzieci (5 i 8 lat), z nadzieją na spokojny wypoczynek, trochę słońca i wspólny czas. No i chcieliśmy zaoszczędzić, bo jednak wakacje poza sezonem to dużo mniejsze koszty. Pogoda dopisała, hotel był przyzwoity, a dzieciaki szczęśliwe. Ale niestety, to, co zapamiętam najbardziej, to wstyd, jaki czułam, patrząc na zachowanie innych Polaków.

Wstyd na to patrzeć


Zacznę od tego, co chyba najbardziej mnie poruszyło – sytuacja ze śniadania. Siedzieliśmy przy stoliku, dzieci wybierały sobie płatki, kiedy do restauracji weszła kobieta… praktycznie goła. Miała na sobie bardzo skąpe bikini i taką narzutkę, jakby na szydełku robioną, z dziurami. Kelner zwrócił jej uwagę, iż wchodząc do restauracji, należy się zakryć – jest choćby informacja przy wejściu.

Odpowiedziała mu, iż "zapłaciła, więc będzie jeść, jak chce, poza tym jest gorąco". Kiedy powiedział, iż jeżeli się nie zakryje, będzie musiał poprosić o interwencję menadżera, fuknęła na niego jak na chłopca na posyłki. Wiedziałam, iż to Polka, bo minęłyśmy się na terenie kurortu kilka razy.

Niestety, to nie był jedyny taki przykład. Przy basenie panowie pokrzykiwali do siebie, używając przekleństw jak przecinków – i nie przeszkadzało im, iż obok bawią się dzieci. Oczywiście byli po alkoholu. Na kolacji niektórzy goście zachowywali się tak, jakby byli na bazarze – przepychali się przy bufecie, wyrywali sobie porcje z podgrzewaczy, robili sobie "zapas" na talerzach, po czym połowy nie jedli. A potem z pretensją wołali kelnerów, iż "tu nic już nie ma". Oczywiście te krzyki to po polsku, z angielskimi wstawkami.

Wakacje nie zwalniają z kultury


Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż dzieci patrzą. A potem wracają do Polski z przekonaniem, iż jak się zapłaci, to można się zachowywać jak pan i władca. A przecież chyba nie o to chodzi, prawda?

Zastanawiam się, dlaczego tak wielu z nas uważa, iż wakacje zwalniają z kultury i empatii. Że jak jesteśmy daleko od domu, to nie obowiązują nas żadne zasady. Oprócz pamiątek i opalenizny przywiozłam z Tunezji poczucie zażenowania. Mam nadzieję, iż z roku na rok będzie się to zmieniać. Że w końcu zaczniemy dostrzegać innych – i myśleć o tym, co widzą nasze dzieci. Marta

Idź do oryginalnego materiału