Odarto ją z godności i naruszono jej prawo do intymności. Do wstrząsających wydarzeń opisanych przez Monikę Trykowską-Chwilę, dziennikarkę tokfm.pl, miało dojść w krakowskim szpitalu w grudniu 2023 roku. Poruszona młoda mama najpierw wystosowała pisemną skargę do szpitala, a oczekując na odpowiedź, opowiedziała o swoich przeżyciach redakcji tokfm.pl.
Zabawa w poród
"Istotną częścią mojego doświadczenia porodu była walka o godność i szacunek jako człowieka", pisała kobieta w mailu do kancelarii szpitala. W rozmowie z tokfm.pl opisała, co spotkało ją na oddziale: – Takiego doświadczenia nie życzyłabym nikomu. (...) Czułam się tam po prostu jak nieproszony gość. Przez cały czas musiałam walczyć.
Kobieta ma żal do personelu szpitala m.in. za to, iż nikt nie informował jej o przebiegu porodu. Zostawiono ją samą sobie. Opowiada, iż kiedy poczuła regularne, bolesne skurcze, przyjmowała – zgodnie z tym, czego uczono ją w szkole rodzenia – pozycję kolankowo-łokciową.
– Kiedy klęczałam na łóżku, próbując jakoś przetrwać kolejny skurcz lędźwiowy, do sali weszła położna, która przyjmowała mnie rano i powiedziała: "O, w poród się bawimy? Moje pieski tak robią, gdy się chcą ze mną bawić". Jedyne, co byłam w stanie wtedy odpowiedzieć to: "Moje też" – wspomina.
Kiedy skurcze były już nie do wytrzymania, wysłano ją pod prysznic i przestano się nią interesować. Wpół klęczała, wpół leżała na podłodze kabiny. "Skurcze były tak częste i silne, iż nie byłam w stanie się podnieść i wyjść spod prysznica, a jedyną osobą, która zainteresowała się, czy wszystko ze mną w porządku w tej łazience, była pacjentka, moja współlokatorka. Nikt z personelu medycznego z patologii nie interesował się, na jakim etapie porodu jestem, jak silne są skurcze czy jakie mam rozwarcie. Byłam zostawiona sama sobie. Gdybym zasłabła pod tym prysznicem, nikt by nie zareagował" – opisywała sytuację w piśmie do szpitala.
Fanaberie czy prawa pacjentki?
Już po porodzie musiała walczyć o przewidziany w standardach opieki okołoporodowej kontakt z dzieckiem skóra do skóry. – Po porodzie przyszła pediatra z pytaniem, czy oddam dziecko na pięć minut. Odpowiedziałam, iż oddam za dwie godziny, na co pani pediatra odpowiedziała, iż w takim razie ona może zbada dziecko za 12 godzin – relacjonuje.
Następnego dnia przeżyła koszmar podczas kontroli ginekologicznej, która odbyła się na sali przy innych ludziach: – To było badanie wyzute ze wszelkiej empatii i poczucia godności. Ściąga się majtki przy wszystkich, którzy są w pokoju, rozkłada się nogi i pokazuje krocze. Zero parawanu. A lekarka przychodzi z pytaniem: "Pupa przez cały czas czerwona?" – mówi dziennikarce tokfm.pl.
Jak napisała w skardze do szpitala, wybrała szpital Żeromskiego, bo miał stosować poród wertykalny, miał dobrą opinię w opiece poporodowej i wspierał karmienie piersią. "Niestety nic z tych rzeczy w moim przypadku się nie potwierdziło", napisała. W rankingu Fundacji Rodzić Po Ludzku krakowski Szpital Specjalistyczny im. Stefana Żeromskiego jest na drugim miejscu w woj. małopolskim.
Co na to szpital?
Zdaniem kobiety większość jej uwag została zbagatelizowana. "Otrzymujemy pozytywne opinie i dobre oceny dotyczące porodów w naszym szpitalu. Nie mamy podstaw sądzić, iż w Pani przypadku było inaczej", napisano w odpowiedzi. Zarzucono jej także, iż nie komunikowała swoich potrzeb w odpowiedni sposób, w związku z czym personel nie zauważył u niej niepokojących objawów.
Szpital poinformował jednak, iż odbył rozmowę z położną, która miała wygłosić niestosowny komentarz, zaczął też informować pacjentki, iż mogą być badane przez ginekologa na osobności. "Przykro nam, iż w pierwszych dniach po porodzie doświadczyła Pani tylko tych negatywnych uczuć", napisano w odpowiedzi na skargę.
Wkracza Rzecznik Praw Pacjenta
Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec po publikacji w tokfm.pl uznał, iż doszło do naruszeń praw pacjentki. Wydał szpitalowi zalecenia, które placówka powinna zrealizować przed upływem 30 dni. Szpital został zobowiązany do przeprowadzenia szkolenia dla personelu z zakresu prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych, informacji, godności i intymności. Ma również pisemnie przeprosić pacjentkę i wdrożyć działania naprawcze.
"Do decyzji Rzecznika Praw Pacjenta powinniśmy się ustosunkować w terminie 30 dni od dnia otrzymania pisma, termin ten mija 15 maja br.", poinformowała tokfm.pl rzeczniczka szpitala.
Kobieta, którą spotkały te rażące zachowania ze strony personelu krakowskiego szpitala, ma apel do innych pacjentek: bądźcie głośne. Przekonuje, iż rodzące powinny dopominać się o to, co im się należy i nie mogą czuć się winne, iż chcą pomocy. Mają prawo o nią krzyczeć, a jeżeli jej nie otrzymają – powinny się skarżyć. – Mail ze skargą to nic strasznego. Takimi doświadczeniami trzeba się dzielić, żeby coś się zmieniło – przekonuje w rozmowie z tokfm.pl.