Poszedł z dzieckiem na plac zabaw. Jedno go zaskoczyło. "Co z wami, ludzie?"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: https://bi.im-g.pl/im/61/d3/1d/z31274849Q.jpg / Portal X, screen: @@nowakmichal11


Pewien ojciec był zdziwiony, kiedy zobaczył, jak młodzi rodzice postępują ze swoimi dziećmi na placu zabaw. Po powrocie do domu całą sytuację opisał w mediach społecznościowych. "Co z wami, ludzie?" - pyta.
Dzieci z reguły uwielbiają zabawę na świeżym powietrzu i chętnie odwiedzają ze swoimi rodzicami place zabaw. Tym bardziej iż niektóre z nich są imponującymi obiektami dającymi wiele możliwości. Można się bujać, skakać, zjeżdżać, kołysać, bawić w chowanego, a jedynym ograniczeniem bywa tylko wyobraźnia. Jeden z użytkowników portalu X, ojciec dwójki dzieci, zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię.

REKLAMA






Za każdym razem, jak jestem ze starszym synem na placu zabaw, doznaję tego samego zaskoczenia

- zaczął swój wpis w mediach społecznościowych.


Zobacz wideo Sprawdzamy, co dzieci wiedzą o pracy. "Wypłata? To jest nagroda"



Rodzic nie wytrzymał i krzyknął: Co jest z wami ludzie?
Wspólna zabawa rodzica z dzieckiem ma tworzyć więź, być wartościowo spędzonym czasem, odciągać od mediów i wspierać malucha w rozwoju. Oprócz tego ma nie przytłaczać i dawać przestrzeń, a jak się okazuje, o tym zapomina coraz więcej młodych rodziców. "Z każdym dzieckiem bawi się rodzic lub dwójka, nie dając dzieciom przestrzeni do samodzielnej zabawy. Jeszcze bardziej zaskakujący jest pełny zanik wspólnych zabaw między dziećmi" - zauważył rodzic, który chwilę później, w komentarzu, podzielił się sytuacją, która tylko utwierdziła go w przekonaniu, iż rodzice "atomizują dzieci".

Syn dość ochoczo podchodzi do innych dzieci, proponuje dzielenie się zabawkami, wyciąga rękę na przywitanie, a po chwili przychodzi rodzic i dziecko przesuwa na drugi koniec placu. Co jest z wami ludzie? Czego to uczy tych dzieci? Atomizacja od najmłodszych lat!






"Rodzice są jak cienie dzieci"
Pod jego wpisem pojawiło się wiele komentarzy. Internauci w większości zgodzili się z rodzicem i przyznali mu rację, pisząc, iż sami obserwowali już podobne zachowania. Jeden z ojców włożył kij w mrowisko, pisząc, iż w zasadzie w tym przypadku lepiej, żeby rodzic miał głowę w telefonie, niż krok w krok chodził za dzieckiem i wyręczał go w zabawie lub usilnie proponował swoją pomoc i zainteresowanie.

Rodzic, który sobie spokojnie obczaja telefon jak dziecko się bawi, to nie jest taki zły widok jak niektórzy wytykają

- napisał ironicznie. Natomiast inni rodzice skomentowali tę sytuację następująco: "Teraz są rodzice "kosiarki". Koszą sprzed dzieci jakiekolwiek problemy, a potem mamy co mamy"; "Myślałem, iż to tylko moje spostrzeżenia, ale to jest strasznie. Dużo się mówi o kiepskiej demografii, ale też powinno się rozmawiać o wychowywaniu dzieci i ich socjalnych umiejętnościach. To wyręczanie dzieci w każdym elemencie i alienizacja przed innymi. Masakra"; "To nie jest normalne, więc nie dziwię się, iż widzę tu wpis o takim charakterze. Rodzice są jak cienie dzieci"; "Jako ojciec trójki dzieci potwierdzam. Starszaki (4 i 5 lat) bawią się same (kontrola naoczna), często zachęcam, żeby się zaprzyjaźnili z innymi dziećmi, młodszy ma 2 lata i tam już kontrola na 90 proc."; "Jeszcze większość matek skomentuje, iż pan nie zajmuje się dzieckiem. Przeczytałam ostatnio, ze 2-latek nie potrafi się bawić sam. Jak nie daje się mu przestrzeni, to się nie nauczy".



A czy wy, drodzy rodzice, byliście świadkami podobnych sytuacji na placach zabaw?
Idź do oryginalnego materiału