Mam ponad trzydzieści lat i zajmuję wysokie stanowisko w firmie transportowej. Nie wiem jak to sie stało, ale nawiązałam romans z moim szefem, starszym ode mnie o dziesięć lat. Nasza miłość była silna, choć on sam miał już rodzinę. Byłam nawina wierząc, iż porzuci dla mnie swoje dawne życie. Po roku związku zaszłam w ciążę, ale on nie chciał wziąć odpowiedzialności za dziecko i od razu mi o tym powiedział. Ale zdecydowałam się urodzić. Miałam wszystko: pieniądze, karierę i własne mieszkanie – z wyjątkiem dziecka i byłam zdeterminowana, aby zostać matką.
Czułam się dobrze, ciąża przebiegała prawidłowo, wszystko było w porządku. Na drugim USG powiedziano mi, iż mam bliźniaki. Byłam zszokowana, ale i bardzo szczęśliwa. Nie byłam na to gotowa, ale było już za późno, aby cokolwiek zmienić. Było mi bardzo ciężko, odczuwałam silny ból pleców i nóg, w końcu nie byłam już młoda. Lekarz powiedział mi, iż zdecydowałam się w ostatnim momencie, w moim przypadku pół roku dłużej i nie byłabym już matką. W 39 tygodniu miałam cesarskie cięcie. Urodził się chłopiec i dziewczynka. Nie mogłam się doczekać spotkania z nimi.
Jednak zaraz po ciąży wpadłam w załamanie nerwowe. Tęskniłam za moim szefem, który odszedł. Myślałam, iż dzieci wynagrodzą mi to cierpienie, ale nieprzespane noce, pieluchy, smoczki, butelki… Jeszcze bardziej tęskniłam za dawnym życiem. Dziś wiem, iż wiele kobiet przechodzi to, co ja. Depresja poporodowa nie jest niczym nadzwyczajnym, ale ja wtedy nie miałam obok siebie nikogo.
Aż pewnego dnia musiałam donieść do biura dokumenty do urlopu macierzyńskiego. Moje uczucia znów wybuchły i zaczęliśmy się spotykać. Poznał choćby dzieci, ale po trzech miesiącach powiedział mi, iż muszę je oddać. jeżeli to zrobię, on weźmie rozwód i zamieszkamy razem. Nie wiem, co wtedy miałam w głowie, ale przez chwilę rozważałam taką opcję. Myślałam, jak bylibyśmy szczęśliwi. Całe szczęście w porę opamiętałam się.