Próby, które warto podjąć

newskey24.com 3 dni temu

**Dziennik osobisty**

Czekałam na męża i syna z podróży służbowej. Wyjechali do sąsiedniego województwa, by rozwinąć biznes i otworzyć nowy oddział. Sprawy szły świetnie firma kwitła.

Tęskniłam szczególnie za synem, bo musiałam mu pilnie opowiedzieć, co usłyszałam od jego żony, Leny, która niedługo miała rodzić. Wszyscy wiedzieli, iż Lena nie kocha Igora, ale dla wnuka znosiliśmy jej zachowanie.

Pewnego dnia podsłuchałam, jak rozmawiała przez telefon:

Niedługo urodzę i ucieknę z dzieckiem. Zabiorę, co się da, i zniknę. Tu jest sporo do wzięcia.

Pierwszym odruchem było zadzwonić do syna, ale się powstrzymałam. Mieli ważne spotkanie. Opowiem, gdy wrócą.

Dziecko odbierzemy ze szpitala, a Lena niech idzie precz. I tak nie chce tego dziecka.

Gdy u Leny zaczęły się skurcze, mąż i syn byli już w drodze powrotnej. Karetka zabrała ją do szpitala. niedługo zadzwoniono mi z wiadomością, iż mój mąż i syn mieli wypadek. Mąż zginął na miejscu, syn żył jeszcze dwadzieścia minut, ale zdążył szepnąć:

Zabierzcie jej dziecko.

Policjant tłumaczył, iż w samochodzie nie było dziecka. Ja jednak powiedziałam:

Żona syna właśnie urodziła. To mój wnuk, są jeszcze w szpitalu. Lena go nie chce, dlatego syn tak mówił.

Nie wierzyłam, iż zobaczę wnuka, ale sama zabrałam Lenę ze szpitala. Nie wiem, jak to wytrzymałam. Pomógł mi Artur, przyjaciel męża i syna finansista w naszej firmie. Zajął się wszystkim: pogrzebem, stypą, choćby lekarz czuwał przy mnie.

Ze szpitala przywiózł też Lenę z Nikodemem. Po śmierci męża Lena nie zamierzała wyprowadzać się z naszego domu. Wynajęłam nianię, bo sama nie mogłam zajmować się wnukiem wchodziłam w interesy firmy, która teraz należała do mnie. Artur zarządzał wszystkim, a ja mu ufałam.

Lena nie interesowała się synem, często znikała z domu. Po pół roku zabrała Nikodema i zniknęła, zabierając pieniądze z biurka teścia. Do sejfu nie miała dostępu.

Znów byłam w szoku. Straciłam wnuka ostatnią cząstkę mojego syna. Ale nie minęło dużo czasu, gdy synowa wróciła.

Oddaj mi pieniądze i udziały w firmie, co mi się należy po śmierci męża. Inaczej nigdy nie zobaczysz wnuka. Oddam go do domu dziecka.

Zrobiłam, co chciała wszystko zgodnie z prawem, a choćby więcej. Oddałam choćby swoje złoto, którego zażądała.

Lena, proszę, pozwól mi widywać się z Nikodemem. Obiecała, ale nie dotrzymała słowa.

Czas mijał. Powoli wracałam do siebie, prowadziłam firmę, a Artur był moją prawą ręką uczciwym i lojalnym. Najbardziej bolało, iż nie widzę wnuka.

Artur poradził, by zgłosić się na policję.

Pani Wero, mam przyjaciela detektywa. Idźmy prosto do niego. Zgodziłam się.

Detektyw odnalazł Lenę. Wyszło na jaw, iż związała się z podejrzanymi typami. Oddała im papiery wartościowe, obiecali jej dom, ale oszukali i porzucili. Lena zaczęła pić, zaniedbywała syna. W końcu jeden z jej kochaków powiedział:

Albo ja, albo dziecko.

Wybrała go. Razem zawieźli Nikodema do lasu i tam go zostawili. Detektyw dowiedział się o tym, gdy śledził tych, którzy próbowali sprzedać akcje. Lena pokazała, gdzie zostawili chłopca, ale go nie było. Rozpoczęto poszukiwania, ale bez skutku. Lenę aresztowano.

**Dziewczyna ze wsi**

Dagmara wychowała się w domu dziecka. Gdy przyszła pora na samodzielność, postanowiła zamieszkać na wsi, niedaleko miasta. Dano jej mały dom. Była szczęśliwa w końcu miała swoje miejsce.

Nie nowe, ale solidne. Zrobię z niego przytulne gniazdko.

Znalazła pracę w lokalnej stołówce. Od zawsze marzyła, by zostać kucharką choćby w domu dziecka pomagała kucharce, babci Basi. Powoli życie się układało. W remoncie pomagał jej Krzysztof, sąsiad.

Dagmara nie zastanawiała się, dlaczego jej pomaga. On jednak był zakochany, ale zbyt nieśmiały, by wyznać.

Pewnego dnia poszła do lasu po grzyby. Nagle zobaczyła pod krzakiem dziecko małego, brudnego chłopca.

Kochanie, obudź się delikatnie pogłaskała go po policzku.

Chłopiec otworzył oczy i rozpłakał się. Podniosła go, ale krzyczał i wyrywał się.

Nie bój się, zabiorę cię do domu.

Uspokoił się. W domu umyła go i nakarmiła. Poprosiła Krzysztofa, by przyprowadził felczera.

Jak się nazywasz? pytała, ale chłopiec milczał. No to będziesz Staśkiem.

Wieść o Staszku rozniosła się szybko. Sąsiedzi przynosili mleko, ubrania, co kto mógł. Chłopiec chował się za Dagmarą na widok obcych. Felczer uspokoił:

Tylko osłabiony. Za kilka dni będzie lepiej.

Staś chodził za Dagmarą krok w krok. Pewnego dnia nazwał ją mamą. Rozpłakała się. Od tamtej pory zaczął mówić.

Nigdy cię nie oddam.

Była pewna, iż zostanie z nią na zawsze, ale pojawiła się opieka społeczna.

Musimy zabrać chłopca. Nie jesteś jego rodziną.

Kocham go! Jakie dokumenty potrzebne? Chcę go adoptować!

Jesteś za młoda i sama. Dziecko powinno mieć pełną rodzinę.

Mimo próśb, zabrali Stasia. Płakał, kurczowo trzymając się Dagmary.

Poszła do Krzysztofa.

Pomóż mi. Bez Stasia nie wytrzymam. Potrzebuję pełnej rodziny, by go adoptować.

Co mam zrobić? był zdezorientowany.

Ożeń się ze mną. Tylko formalnie. Potem się rozwiedziemy.

Dagmara Ja też o tym marzyłem. Bałem się, iż odmówisz. Zgadzam się. Będę dla niego jak ojciec.

Była szczęśliwa. Gdy przyjechali do domu dziecka, Staś rzucił się im w ramiona.

Jedziemy do domu!

Tak, mamo! Czekałem na ciebie!

Adoptowali go. Z czasem Staś dorastał, miał choćby siostrzyczkę. Choć wiedział, iż jest adoptowany, nazywał ich rodzicami.

Pewnego dnia pod ich dom podjechała elegancka kobieta.

Pani Dagmaro? Chciałam tylko porozmawiać.

O Stasiu?

Tak. Jestem jego babcią. Wiera Tak, jestem jego babcią, Wiera Andrzejewna, ale obiecuję, iż nie zabiorę wam syna tylko chcę go poznać i być częścią jego życia.

Idź do oryginalnego materiału