Sen jest potrzebny każdemu
Dzieci do prawidłowego rozwoju potrzebują określonej liczby godzin snu. Dzięki temu regenerują siły, ich mózg odpoczywa i cały organizm ma szansę na bycie silnym i zdrowym. Kiedy zostałam mamą, postawiłam sobie za cel usypianie dzieci stosunkowo wcześnie – nie tylko ze względu na ich dobro, ale również swoje własne.
Zauważyłam, iż po całym dniu z maluchami jestem bardzo mocno przebodźcowana i po prostu potrzebuję wieczorem godziny czy dwóch w ciszy, spokoju, sam na sam z partnerem. To resetuje moją głowę i pomaga mi być bardziej cierpliwą, wyrozumiałą i kochającą. Jak widzicie, wczesne usypianie dzieci ma adekwatnie same plusy. Minus jest jeden – jeżeli dziecko ma drzemki w ciągu dnia, trzeba liczyć się z tym, iż maluch, który wcześniej idzie spać, pewnie zacznie też wcześniej dzień.
Dla mnie nie było kłopotem wstawanie z dzieckiem o 6:00 albo 7:00, jeżeli to było ceną spokojnego wieczoru z książką i kubkiem herbaty. Mam znajome, które zawsze dziwiły się temu, jak udaje mi się sprawić, iż moje dzieci (teraz już przedszkolaki) chodziły tak wcześnie spać. Twierdziły, iż same też stosowały u dzieci rytuały, masaże, czytanie książek i nic. Kilkulatki skakały po łóżku pełne energii do późnego wieczoru.
Wiem, iż każde dziecko jest inne i jedna metoda nie będzie działała na każde – choćby w przypadku dwóch moich synów często co innego sprawdza się w ich wychowaniu. Spróbujcie jednak tej metody, ten drobiazg działa na wiele kilkulatków. Moim sekretem, który od prawie 5 lat działa i zapewnia mi wieczorny relaks bez dzieci, jest telewizja. A raczej jej brak.
Wyłączam bajki
Swojego czasu sama miałam spore problemy ze snem i zaczęłam zagłębiać się w badania naukowe, w których miałam nadzieję znaleźć rady na lepszy sen i szybsze zasypianie. Wśród zaleceń, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci, jest m.in. czytanie książek i rezygnacja z ekspozycji na światło niebieskie pochodzące z ekranów (telefonów komórkowych, komputera i telewizora). Pomyślałam, iż to przecież dość logiczne – czasami nasz mózg wybudza się choćby wtedy, gdy w środku nocy zerkniemy na ekran telefonu, aby sprawdzić, która jest godzina.
Zastąpiłam więc wieczorne seanse z Netfliksem czytaniem książek. Brak kontaktu z ekranami faktycznie sprawił, iż szybciej byłam znużona i nad książką oczy same mi się zamykały. Kiedy zostałam mamą, postanowiłam więc tę zasadę wprowadzić również u dzieci. Oczywiście w pierwszym roku życia dzieciaki w ogóle nie oglądały telewizji. Nie jestem jakąś fanatyczką i nie zakazuję bajek całkowicie, ale jestem zdania, iż do 2. roku życia telewizja nie może być dobra dla mózgu dziecka. W bajkach i aplikacjach (nawet tych dla najmłodszych) dzieje się tak dużo, iż mózg może sobie w tym nie radzić.
Później moje dzieci oglądały bajki i przez cały czas to robią – jednak staram się zachować w tym umiar. Pozwalamy sobie na trochę czasu ekranowego zaraz po powrocie z przedszkola, ale o godzinie mniej więcej 18:00 wyłączam telewizor. Zdarza się, iż później, kiedy dzieci jeszcze nie śpią, tv ogląda mój partner. Ale umówimy się – dzieci w ogóle nie są zainteresowane wiadomościami, obradami Sejmu i filmami wędkarskimi na YouTube ;-)
Brak ekranów = wyciszenie
Bardzo gwałtownie zauważyłam, iż jeżeli cały wieczór dzieciaki nie zerkają w ekrany, a zamiast tego przed kąpielą rysują, grają w planszówki, układają klocki czy słuchają czytanych bajek, dużo chętniej i szybciej zasypiają. Wszystko dlatego, iż światło niebieskie, pochodzące z ekranów, odpowiedzialne jest za aktywację melanopsyny. Ta negatywnie wpływa na poziom melatoniny, czyli hormonu odpowiedzialnego za jakość snu.
Bez ekranów i bajek dzieci są bardziej wyciszone i łatwiej przychodzi im zasypianie w okolicach 20:00. Wiadomo, teraz jest trochę łatwiej, bo wcześnie robi się ciemno i o tej godzinie nikt nie protestuje, kiedy mówię o położeniu się do łóżek. Latem ten czas nieco się wydłuża, to fakt. Ale i tak wtedy trzymamy się zakazu telewizji i dzieci chodzą spać o 21:00, a nie w okolicach północy...