Przed rozwodem sama opiekowała się dzieckiem, ale później znalazła nianię – swoją teściową.

twojacena.pl 16 godzin temu

Przed rozwodem Martyna sama opiekowała się dzieckiem, ale później znalazła nianię swoją byłą teściową. Początkowo zajmowała się córeczką samodzielnie, ale w końcu zaczęła szukać pomocy. Zapytała teściową, czy zna kogoś odpowiedniego, ale ta zaproponowała swoje usługi oczywiście nie za darmo. Martyna zarabia niewiele, musi oszczędzać każdy grosz.

W pracy mam koleżankę, której nie jest łatwo. Nie dba o siebie, nie chodzi do kosmetyczki. Zastanawiam się, gdzie podziewa się jej pensja. Mieszka z rodzicami, nie ma kredytu na mieszkanie jak inni, a opiekę nad córką zapewnia była teściowa. Do tego dostaje alimenty.

Okazuje się, iż Martyna musi płacić rodzicom za pokój, a dodatkowo teściowej za opiekę nad dzieckiem. Jak można tak żyć?

Gdy pół roku temu zaczęła u nas pracować, gwałtownie się zaprzyjaźniłyśmy. Okazało się, iż mamy wiele wspólnego podobne zainteresowania, dzieci w podobnym wieku.

Od razu powiedziała mi, iż rozwiodła się z mężem i zamieszkała u rodziców. Jej rodzice to ludzie sukcesu oboje po pięćdziesiątce, zajmują wysokie stanowiska. Wybudowali dom pod Warszawą i każde wakacje spędzają za granicą. Gdy córka wróciła, oddali jej jeden pokój.

Myślałam, iż może mieszka tam za darmo, ale niestety od początku brali od niej pieniądze. Martyna cieszy się, iż nie musi wynajmować mieszkania u obcych, bo to lepiej i dla niej, i dla dziecka.

Dostawała też osobną półkę w lodówce. Nie korzysta z rzeczy rodziców, czasem tylko poczęstuje córkę owocami.

Nie rozumiem, jak można tak traktować własne dziecko, zwłaszcza iż Martyna po odejściu od męża została z niczym. Przez pierwsze miesiące była choćby zadłużona u rodziców.

Przed rozwodem sama zajmowała się córką, ale później potrzebowała pomocy. Zapytała teściową, czy zna kogoś godnego zaufania, ale ta zaproponowała się sama oczywiście za pieniądze. Martyna zgodziła się, bo teściowa zna wnuczkę, wie, co lubi, czego nie lubi, na co można pozwolić, a na co nie. Jest odpowiedzialna. Gdy trzeba, zajmuje się dziewczynką.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, iż Martyna ledwo wiąże koniec z końcem. O luksusach nie ma mowy.

Nie potrafię pojąć, jak rodzice mogą tak postępować z własnym dzieckiem

Historia Martyny uczy, iż choćby najbliżsi czasem nie rozumieją, jak trudno jest stanąć na nogi po życiowym zakręcie. Czasem pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony, ale i tak najważniejsze, by nie tracić nadziei bo choćby w trudnych chwilach można znaleźć siłę, by walczyć o lepsze jutro.

Idź do oryginalnego materiału