Co teraz będzie? zapytała niepokojąco Bogna, raczej samobójczo, niż kochanemu.
A co? Będę wysyłał ci swatów. Czekaj odpowiedział chłopak, niewzruszony.
Bogna wróciła z randki, która odmieniła jej życie, pełna euforii i tajemnicy. Dwie młodsze siostry, Grażyna i Halina, usłyszały szczegóły spotkania z Borysem. Siostry wiedziały, iż Bogna była szaleńczo zakochana w nim. Borys obiecał wziąć ją za żonę jesienią, po ważnych pracach na wsi.
Teraz, kiedy odbyła się bliska randka na stogu, chłopak musiał po prostu zaproponować rękę i serce.
Jednak Pola były już żniwne, zbiory leżały w stodołach, zbliżał się Nowy Rok, a swatów nie widać
Matka Bogny, ciotka Gosia, zauważyła w starszej córce zmiany. Bogna, zwykle wesoła, stała się przygnębiona i przybrała na wadze nieproporcjonalnie. Doszło do rozmowy przy sercu. Po gorzkiej spowiedzi ciotka Gosia chciała spojrzeć w oczy domniemanemu zięciowi i dowiedzieć się, czy nie zaginęli swatowie.
Gosia bez namysłu udała się do sąsiedniej wsi, gdzie mieszkał Borys. Przywitała ją matka chłopaka, nieświadoma jego prywatnych spraw. Gosia wylała wszystkie myśli, a kobiety razem zwróciły się przeciw Borysowi. Ten odpowiedział:
Skąd mam wiedzieć, którego dziecka będzie miała Bogna? Na wsi jest wielu chłopców. Czy mam wszystkich przyjmować za własne?
Gosia wściekła się… Odchodząc z domu, rzekła Borysowi:
Niech cię los przygniata, draniu, na całe życie bądź kawalerką!
Te słowa, jakby przeszły do niebiańskiej kancelarii, mogły przyczynić się do jego późniejszych czterech małżeństw.
Po twarzy matki Bogna odgadła ponure konsekwencje spotkania dwóch matek. Ciotka Gosia surowo ostrzegła wszystkie córki:
Ojcu nic nie mówcie! Rozwiążemy to sami.
Bogna, jedź do Lublina do krewnych. Gdy dziecko się urodzi, oddaj je do szpitala. Inaczej w naszej wsi babcie będą całe życie wymawiały języki, nie da się tego zmyć Zostawmy to Bogu, wszystko się ułoży.
Mąż ciotki Gosi, Denis Waleryj, był intelektualistą w wsi. Mieszkańcy zwracali się do niego po imieniu i patronimiku. Denis był nauczycielem, surowym, ale sprawiedliwym. Szacunek lgnął do niego, ludzie przychodzili po radę, prosili o rozwiązanie sporów.
Nagle własna córka przywiozła dziecko! To był hańba dla całego gospodarstwa! Gosia nie mogła na to pozwolić i odesłała naganianą córkę do krewnych. Na pytania męża odpowiedziała:
Niech Bogna wyjedzie do miasta pracować. Dziecko ma już dwadzieścia lat!
Od tego czasu Gosia pilniej czuwała nad młodszymi dziewczynami. Średnia siostra, Grażyna, niedługo wyjechała na stypendium do Krakowa, najmłodsza Halina do Warszawy.
Na wsi każde wypowiedziane słowo odbija się echem. Plotki dotarły do uszu Denisa Waleryja. Z własnych uczniów dowiedział się, iż w jego rodzinie są niepokoje.
Denis nie mógł pozostawić tego bez reakcji. Zorganizował niesłychane potraktowanie żony:
Jak mogłaś wymyślić taki pomysł? Dziecko do domu dziecka? To twoja pierwsza wnuczka! Muszę ją zobaczyć w domu!
Ciotka Gosia nie spodziewała się tak burzliwej reakcji męża, choć sama cały rok wyła na wszystko. Bała się odwiedzać dziecko w domu dziecka, bała się krwi własnej. Dziecko zjadło jagody, a matce zgorzknienie rozpłakała się kobieta.
Wkrótce Gosia i Bogna przywieźły dziewczynkę do wsi. Nazwały ją Anią. Przez rok Ania nie znała rodziny. Ten grzech Bogny będzie nosić do końca życia. Cokolwiek Ania robiła, Bogna przyjmowała ją cierpliwie i bez sprzeciwu.
Wychowanie Ani powierzono zarówno Denisowi, jak i Gosi, oraz Bognie. Często Bogna wspominała ostatnie spotkanie z Borysem: zapach suszonych ziół, słodko-gęste chwile szalonej miłości na stogu Wciąż kochała Borysa. Niech go hańbi, niech ją oszuka, niech spali serce To miłość przeklęta! Miłość nie jest ziemniakiem, nie wyrzucisz jej przez okno
Bogna stała się samotną matką. Patrząc na Anię, dostrzegała w niej cechy Borysa charakter, twardość. Ania rosła jak mała wojowniczka. Bogna żyła w mgle, nic nie sprawiało jej przyjemności. choćby mała Ania wzbudzała smutek. Ach, bez ojca
Gdy Bognie skończyło dwadzieścia pięć lat, zaczęli podchodzić do niej zalotnicy, w tym brat z sąsiedztwa, z którym dorastała. Ciotka Gosia miała starszą siostrę, która kiedyś wyszła za mąż za wdowca z trojgiem dzieci. Fryzjer (przyjaciel Bogny) Frysław był jedną z tych pociech. W jednej wsi wszyscy się znali.
Bogna niechętnie przyjmowała zaloty Frysa. Z dzieckiem trudno było, a ona sama była jeszcze młodą kobietą. Fryz był godnym mężem, ale co z Anią? Czy zaakceptuje ją? Frysz wiedział całą dramatyczną historię Bogny od podszewki. Uwielbiał ją od dziecka i chciałby wziąć za żonę, choćby z trójką dzieci, nie z Anią
Zagrali rustykalne wesele, zbudowali nowe życie, a Fryz wyjechał z rodziną do Warszawy, z dala od ciekawskich oczu. Teraz młoda para skrywał swój kruchy sekret.
Bogna niedługo urodziła córkę Łucję. Dla Frysa obie córki były własne, a Ania została adoptowana. Nie robił różnicy między siostrami. Żył i oddychał swoją rodziną.
Bogna okazała się dobrą gospodynią, matką i żoną. Fryz tchnął w nią życie, odrodził złamaną duszę. W ich domu panował spokój i zrozumienie.
Minęło dziesięć lat.
Pewnego lata Ania, Łucja i jeszcze czworo wnucząt spędzały wakacje u babci Gosi. Babcia była szczęśliwa, dumnie przechadzała się po wsi. Trzy córki zamężne, wszystkie z dziećmi teraz miała trzech wnuków i trzy wnuczki.
Pewnego dnia wnuczka ze średniej siostry przeszukiwała zapomniany strych. Wśród starych, zakurzonych gazet i notatek dziadka natrafiła na mały notatnik. Położyła się wygodnie i zaczęła czytać. Odkryła, iż ojciec Ani nie jest jej ojcem! Na każdej kartce widniał podpis Borys. Dziewczyna zrozumiała, iż czyta prywatny dziennik ciotki Bogny!
Wieść nie mogła pozostać niepowiedziana. Ania przekazała wszystko swojej kuzynce Łucji. Łucja, chwytając notatnik, pobiegła do babci Gosi po wyjaśnienia.
Baba Gosi, ze łzami w oczach, wyznała wszystko, co wiedziała, żałując, iż nie spaliła tego przeklętego notatnika. Ania nie mogła pojąć tej strasznej prawdy co tak naprawdę ukrywał przed nią jej własny ojciec? Natychmiast poprosiła Gosię o adres nieznanego ojca.
Ania wzięła ze sobą obrońcę Łucję i obie ruszyły do sąsiedniej wsi.
Na progu domu przywitała je matka Borysa. Rozpoznała wnuczkę od razu, bez zbędnych słów. Ania przypominała mu kroplę po kropli twarz ojca. Kobieta zaczęła gorączkowo przygotowywać jedzenie, potem zapłakała i przeprosiła wnuczkę. Wiedziałam o tobie, ale syn zabronił mi się z tobą spotykać
Z głośnego pokoju wyszedł Borys. Spojrzał na dwie niebieskookie siostry i zapytał:
No dobra, przyznajcie się, która z was jest moją córką?
Ania odważnie odpowiedziała:
Mogłam być twoją córką!
Borys skinął głową i zaprosił Anię na podwórko. Wyszła, ale po minucie wróciła wściekła.
Matka Borysa, widząc narastające napięcie, zaprosiła wszystkich do stołu z chlebem i wódką. Nalewała dziewczynom po kielich mocnego wódki. Siostry zaśmiały się:
Co wy? W mieście w naszym wieku nie pijemy! Jesteśmy za młode na alkohol.
I wypiły.
Nie pamiętały, jak dotarły do własnych chatek.
W drodze do domu ciekawość wzięła górę i siostra zapytała Anię:
O czym rozmawiałeś z ojcem na podwórku?
Nic. Zaoferował mi pieniądze. Chciał mnie wykupić? Nie, nie wziąłam. I w ogóle nie spodobał mi się ten tata. Nie rozpoznał mnie, a ja jestem jego kopią! Ojciec… wykrzyknęła Ania.
Baba Gosi wyciągnęła wszystkie informacje od wnuczek.
Jak was przyjęto? Co podano? Czy powiedzieliście Frysłowi i Bognie o tym? dręczyła babcia.
Ania odpowiedziała szczerze:
Poza ojcem Fryz, nie mam innych ojców!
Od tego czasu Ania żywiła urazę do matki, obwiniając Bognę za to, iż uległa słabym szeptom ludowych. Potępiała ją, iż oddała własne dziecko do domu dziecka.
Bogna przez całe życie powtarzała:
Przepraszam, Aniu, twoją nieporadną matkę!
Lata mijały
Ania i Łucja dorosły, wyszły za mąż. Ania urodziła dwóch synów. Najstarszy był już kiedyś młodym Borysem.
A co z Borysem? Nie zapomniał Bogny. Czasem spotykali się w Warszawie.
Bogna przychodziła na rzadkie spotkania z dawną miłością w pełnym przepychu, aby Borys zobaczył, iż żyje w dostatku, w miłości i nie potrzebuje niczego. Nie mówiła mu, iż Ania przez dziesięć lat nie pozwalała jej widzieć wnuków. Ani Ania sama nie utrzymywała z nim kontaktu. Stare grzechy rzucały długie cienie.
Bogna rozumiała to i cierpiała. Jedyną pociechą całego życia był jej mąż. Fryz widział w Bognie słońce bez plam. Nie wypowiadał ani słowa, ani spojrzenia krytyki. Przed ślubem z Bogną powiedział żartobliwie:
Czerwona jabłuszko nie ma dołka nie ma na co się złościć.
Bogna od dawna przywiązała się do Frysa całym sercem. Człowieka takiego nie da się nie kochać.
Dożyli razem ze Fryzem złotego ślubu!
Na przyjęcie przybyły dzieci, wnuki, prawnuki.
Ania, w szczycie rodzinnego jubileuszu, odsunęła Bognę na bok, łzy w oczach, i rzekła:
Przepraszam, mamo! Za wszystko przepraszam! Nie miałam prawa cię sądzić!
Borys także zadzwonił, by pogratulować rodzinie Bogny.
Nie dożyję złotego ślubu. Z ostatnią żoną mam dziesięć lat. Czwarta ona Przepraszam, Bogno! Do dziś nie rozumiem, czemu, głupcze, odrzuciłeś mnie? płakał Borys.
Bogna przerwała mu:
Nie kontynuuj, nie mów. Odrywałeś, więc nie kochałeś. Pomyśl, jestem bardzo szczęśliwa! Oczywiście za młodzieńcze błędy musiałam zapłacić, ale teraz mam wszystko. Najważniejsze mój Fryz! Nie obwiniam nikogo. Już dawno cię wybaczyłam.
Żegnaj, Borysie.













