Przeniosłam dziecko z prywatnego do publicznego przedszkola. Na zebraniu oniemiałam

mamadu.pl 2 tygodni temu
Piszę do Was, bo czuję, iż to, co mnie spotkało, może dotyczyć wielu rodziców, którzy – tak jak ja – wierzyli, iż prywatne oznacza lepsze. Zdecydowałam się przenieść moje dzieci z prywatnego do publicznego przedszkola, choć jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, iż to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Miałam nadzieję, iż skoro płacę, to moje dzieci dostaną najlepszą opiekę, wsparcie i edukację. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.


Przedszkole prywatne czy publiczne?


Prywatne przedszkola reklamują się jako miejsca, w których dzieci rozwijają swoje pasje, uczą się w przyjaznej atmosferze, mają zdrowe posiłki i indywidualne podejście. W praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Moje dzieci były traktowane jak „numery” w biznesie, który miał generować zyski. Problemy? Nikt ich nie widział, bo liczyła się dobra opinia placówki, a nie faktyczne dobro maluchów.

Grupy były większe, niż obiecywano, rotacja kadry niepokojąca, a indywidualne podejście – tylko na papierze. Przedszkole chwaliło się dodatkowymi zajęciami, ale realnie były to kilkunastominutowe spotkania, po których dzieci choćby nie wiedziały, co adekwatnie robiły. Po skargach dostawałam uspokajające zapewnienia, iż „to przejściowe”, „wszystko się poprawi” i iż „nikt inny nie zgłasza problemów”.

Najbardziej bolało mnie to, iż kiedy moje dziecko miało trudniejszy czas – bo akurat mierzyło się z adaptacją, stresem czy zmęczeniem – zamiast wsparcia otrzymywało etykietkę „trudne” i sugestię, by może spróbować terapii. Dla przedszkola było łatwiej zasugerować problem w dziecku niż przyznać, iż może nie zapewniają mu odpowiedniego środowiska.

Na zebraniu oniemiałam


Usłyszałam, iż moje dziecko powinno iść na terapię, zamiast otrzymać wsparcie, którego naprawdę potrzebowało. Wtedy zdałam sobie sprawę, iż muszę coś zmienić. Gdy usłyszałam, jak traktuje się dzieci w tej placówce i jak moje uwagi są ignorowane, zdałam sobie sprawę, iż muszę coś zmienić. Decyzja o przeniesieniu dzieci do przedszkola publicznego nie była łatwa. W końcu zostawiłam tam niemałe pieniądze, a zmiana przedszkola to kolejny stres dla maluchów. Ale nie mogłam dłużej udawać, iż wszystko jest w porządku. Teraz moje dzieci są w innym miejscu – nie tak „prestiżowym”, ale za to pełnym ciepłych, zaangażowanych ludzi, dla których dziecko to człowiek, a nie klient. I wiecie co? Widzę różnicę każdego dnia.

Piszę ten list, bo wiem, iż wielu rodziców – tak jak ja – wierzy, iż płacąc więcej, kupują lepsze dzieciństwo dla swoich pociech. Chciałabym, żebyśmy zaczęli patrzeć głębiej niż na reklamy i foldery. Nie każde prywatne przedszkole to tylko biznes, ale warto sprawdzać, czy to, za co płacimy, rzeczywiście jest tym, co nasze dzieci dostają.

Z poważaniem, Matka, która już nie wierzy w marketingowe obietnice.

Idź do oryginalnego materiału