Dzisiaj znów wracam myślami do tamtych chwil. Przeprowadzka do nowego mieszkania to nie lada wyzwanie. Wszyscy to wiedzą.
Oto i Kasia z mężem, w końcu kupili większe mieszkanie, szykowali się do przeprowadzki zaraz po Nowym Roku.
Zaczęli już pakować rzeczy do dużych kartonów, posegregowali. Coś lądowało na śmietnik, coś delikatnie owijane w gazetę…
W końcu przyszła kolej na dużą szafę z antresolą. Mąż, przed wyjściem do pracy, wyciągnął z góry pudło z ozdobami choinkowymi, a przy okazji wyciągnął wszystko, co tam było, i ułożył w starannie poskładaną kupkę. Teraz ona musiała to wszystko przejrzeć.
Oczywiście, na antresoli trzyma się rzeczy, które na co dzień nie są potrzebne, ale nie wyrzuca się ich, dopóki nie jest się pewnym, iż nigdy już się nie przydadzą.
Kasia miała dwutygodniowy urlop właśnie po to, by wszystko spakować, przejrzeć, poselekcjonować. W końcu zdecydować: co zabrać do nowego mieszkania, a co zostawić. To nie było łatwe zadanie. Co zrobić z jej szkolnymi zeszytami, pamiętnikami, wyróżnieniami? Kiedy żyli rodzice, przechowywali to wszystko, a teraz stało się jej spadkiem.
Siedziała przy tej kupce i metodycznie przeglądała archiwalne skarby, część od razu lądowała w dużym czarnym worku na śmieci. Część odkładała na bok. Aż w końcu w jej dłoniach znalazło się małe pudełeczko, obklejone muszelkami i kamykami, owinięte w lniany woreczek.
To był prezent od ukochanego dziadka. Przywiózł go wnuczce z wakacji nad morzem, gdy miała dziesięć lat. I ta cudowna szkatułka stała się jej małym sekretem. Przechowywała w niej różne drobiazgi, cenne jako pamiątki po ważnych chwilach.
„Ciekawe, czy Zosia ma coś takiego?” – pomyślała Kasia, ale zaraz uznała, iż pewnie nie.
Dzisiejsze dzieci są zbyt racjonalne, mało romantyczne. W dziesięć lat już wiedzą, kim chcą zostać i gdzie się uczyć.
Ona w ich wieku choćby o tym nie myślała.
Musiała pójść do zwykłej szkoły, skończyć technikum i pracować w lokalnej cukierni.
Mąż, Grzegorz, miał więcej szczęścia.
Marzył o byciu architektem – i został.
Skończył studia i wrócił do rodzinnego miasta, teraz jest cenionym specjalistą. Jego projekty są bardzo potrzebne.
Zosia jest taka sama – zdeterminowana. Choć w swoich jedenastu latach jeszcze nie zdecydowała, kim chce zostać.
Kasia trzymała w rękach szkatułkę i jakoś bała się jej otworzyć. Co tam znajdzie, jakie dziecięce wspomnienia?
W końcu podniosła wieko, a w środku… Cóż mogło być tak cennego? Tani wisiorek na łańcuszku z zepsutym zapięciem, który mama kupiła jej w sklepie z pamiątkami.
Oto babcina broszka w kształcie motyla, z której wypadły dwa kamyki.
Oto duży perłowy guzik. Piękny, ale już nie pamiętała, od czego był.
Szminka w złotym opakowaniu, którą dostała od koleżanki w ósmej klasie, a mama nie pozwalała jej używać.
I tak się przeleżała.
A teraz w jej dłoniach znalazła się aksamitna muszka! Ciemnoniebieska, misternie wykonana.
Wspomnienia przeniosły ją w tamte dawne czasy, gdy na szkolną zabawę noworoczną przyszli chłopcy z innej szkoły.
Nie pamiętała już, po co i dlaczego. Może ich sala gimnastyczna była w remoncie, a może to był pomysł dyrektora.
Goście wystąpili z koncertem. Potem były tańce, pierwsze w jej życiu. W której to było klasie? Piątej czy szóstej? I wtedy właśnie Kasia po raz pierwszy się „zakochała”. Oczywiście, to zbyt górne słowo.
Ale chłopak bardzo jej się spodobał, gdy stał na scenie i recytował wiersze, które wtedy wydały się jej takie dojrzałe.
A oto kartka w kratkę, na której je zapisała. Na tym chłopcu był ciemnoniebieski garnitur i ta muszka. Jak przejmująco recytował!
Marzyła, by ją zaprosił do tańca. Stała w kącie w białej sukience z kokardą z tyłu, w atłasowych bucikach, pierwszy raz z rozpuszczonymi włosami, a nie w warkoczykach, jak zwykle. Ile wtedy miała lat? Jedenaście, dwanaście? Już nie pamięta. Ale to uczucie, pierwsze wzruszenie, pozostało w pamięci do dziś.
Nie, nie zaprosił jej. I ze szkolnej zabawy wyszedł szybko.
Ona z koleżanką też poszła do szatni. gwałtownie się ubrał, zdjął muszkę, wcisnął czapkę na oczy i wyszedł. Dziewczyny patrzyły z boku. A gdy wróciły, Kasia znalazła tę muszkę na podłodze. Pewnie chciał ją włożyć do kieszeni, ale… Zgubił.
Podniosła ją i wybiegła przed szkołę, chciała mu oddać, ale zobaczyła, jak już wsiada do samochodu, drzwi się zamknęły, a on zniknął. Pewnie rodzice po niego przyjechali. Tak się nigdy nie poznali i więcej go nie widziała. choćby nie wiedziała, z której szkoły był.
Ile lat minęło! A jej tajemna szkatułka przechowała ten mały, pozornie nieistotny epizod. Wszystkie dziecięce skarby wróciły do pudełka, a ona postawiła je na parapecie, postanawiając już nie chować takiego piękna.
To część jej dzieciństwa, niech zostanie jako rodzinna relikwia. Może kiedyś opowie o tym Zosi. Ciekawe, jak zareaguje? Pewnie powie: „Mamo, dzieciństwo minęło, te skarby nie mają już wartości. Trzeba żyć teraźniejszością, a nie przeszłością!”. Albo coś w tym stylu…
Ale myliła się. Gdy Zosia wróciła ze szkoły, od razu zauważyła szkatułkę, przejrzała jej zawartość i spytała:
– To twój archiwum? Skąd taka piękność?
Wyjęła najpierw broszkę, potem muszkę. Przy obiedzie Kasia opowiedziała córce także o tamtym chłopcu.
– A nie próbowałaś go znaleźć? Poszłabyś do jego szkoły.
– O social mediach jeszcze powiedz, Zosiu! Gdzie bym poszła, skoro nie miałam pojęcia, z której szkoły był ani jak się nazywał. Jedz i zabieraj się za lekcje. A ja mam mnóstwo roboty.
Wieczorem wrócił z pracy Grzegorz, po kolacji zaczął pomagać żonie w pakowaniu. Zosia podeszła i oznajmiła:
– Tato, a mamie podobał się jeden chłopak w szkole. Wyobrażasz sobie, do dziś przechowuje pamiątkę poGrzegorz wziął muszkę w dłoń, uśmiechnął się lekko i powiedział: „To chyba los chciał, żebym ją w końcu odzyskał”.