Przeprowadzenie do nowego mieszkania to prawdziwa udręka. Wiedzą o tym wszyscy.
I tak też było z Ewą i jej mężem, którzy w końcu kupili większe mieszkanie i planowali się wprowadzić zaraz po Nowym Roku.
Zaczęli już pakować rzeczy do dużych kartonów, wszystko posegregowali. Część szła na śmietnik, część ostrożnie owijali w gazety…
Przyszła kolej na wielką szafę z antresolą. Mąż przed wyjściem do pracy wyciągnął z góry pudło z ozdobami choinkowymi, a przy okazji wysypał resztę zawartości, układając wszystko w równy stosik. Teraz Ewa musiała to uprzątnąć.
Oczywiście, na antresoli trzyma się rzeczy, które na co dzień nie są potrzebne, ale nie ma serca ich wyrzucić, aż do momentu, gdy na pewno już się nie przydadzą.
Ewa miała akurat dwutygodniowy urlop specjalnie na te porządki — żeby wszystko spakować, przejrzeć, posegregować. I w końcu zdecydować: co zabrać do nowego mieszkania, a co zostawić. Nie była to prosta sprawa. Co zrobić na przykład z jej szkolnymi zeszytami, pamiętnikami, dyplomami? Kiedy żyli jeszcze rodzice, wszystko to przechowywali, a teraz stało się jej spadkiem.
Siedziała przy tym stosiku i metodycznie przeglądała „skarby”, z których część od razu trafiała do czarnego worka na śmieci, a część odkładała na bok. Wtedy w dłoniach znalazła małą szkatułkę, obklejoną muszelkami i kamykami, schowaną w płóciennym woreczku.
To był prezent od ukochanego dziadka. Przywiózł go z wakacji nad morzem, gdy ona, Ewa, miała dziesięć lat. Ta piękna szkatułka stała się jej małym sekretem. Przechowywała w niej różne drobiazgi, cenne jako pamiątki z różnych wydarzeń.
„Ciekawe, czy Natalia ma coś podobnego?” — pomyślała Ewa o córce, ale zaraz stwierdziła, iż raczej nie.
Dzieci teraz są zbyt praktyczne, brakuje im tej romantycznej duszy. W wieku dziesięciu lat już dokładnie wiedzą, kim chcą być i gdzie się uczyć.
Oni w jej czasach choćby o tym nie myśleli.
Musiała iść do zwykłej szkoły, skończyć się na technologa i pracować w lokalnej cukierni.
Mąż, Marek, miał więcej szczęścia.
On zawsze chciał zostać architektem — i został.
Skończył studia i wrócił do rodzinnego miasta, teraz jest cenionym specjalistą. Jego projekty są bardzo potrzebne.
Ewa trzymała szkatułkę w dłoniach i jakoś bała się ją otworzyć. Co tam znajdzie, jakie dziecięce wspomnienia?
W końcu podniosła wieko i… No cóż, co tam mogło być naprawdę cennego? Tani wisiorek na łańcuszku z zepsutą zawleczką, który mama kupiła w sklepie z pamiątkami.
Oto broszka babci w kształcie motyla z kamyczkami, z których dwa wypadły.
Oto duża, perłowa guziczka. Bardzo ładna, ale Ewa już nie pamiętała, skąd się wzięła.
Szkatułka pomadki w złotym futeraliku — koleżanka podarowała ją w ósmej klasie, ale mama nie pozwoliła jej używać. I tak poleżała sobie latami.
A potem w dłoniach znalazła aksamitną muszkę! Ciemnoniebieską, wykonaną z wielką starannością.
Wspomnienia przeniosły ją w te odległe czasy, gdy na szkolną zabawę noworoczną przyszli chłopcy z innej szkoły.
Nie pamiętała już, po co i dlaczego. Może ich sala gimnastyczna była w remoncie, a może to był kaprys dyrektora.
Goście wystąpili się z koncertem, a potem były tańce — pierwsze w jej życiu. Która to była klasa? Piąta czy szósta? I wtedy właśnie Ewa po raz pierwszy się „zakochała”. Oczywiście, to zbyt górnolotne określenie.
Ale chłopak bardzo jej się spodobał, gdy stał na scenie i recytował wiersz, który wtedy wydał się jej taki dojrzały.
A tu i kartka w kratkę, na której go zapisała. Na tym chłopcu był ciemnoniebieski garnitur i ta właśnie muszka. Jak sugestywnie mówił!
Jak bardzo Ewa marzyła, żeby ją zaprosił do tańca. Stała w kącie w pięknej białej sukience z kokardą z tyłu, w atłasowych bucikach, z rozpuszczonymi po raz pierwszy włosami, a nie w warkoczykach, jak zwykle. Ile wtedy miała lat? Jedenaście, dwanaście? Już nie pamięta. Ale to uczucie, pierwsze wzruszenie, pozostało w pamięci do dziś.
Nie, nie zaprosił jej. A ze szkolnej zabawy wyszedł jakoś szybko.
Ona z koleżanką poszły za nim do szatni. gwałtownie się przebrał, zdjął muszkę, naciągnął czapkę na oczy i wyszedł. Dziewczyny obserwowały go z boku. A gdy wracały, Ewa znalazła tę muszkę na podłodze. Pewnie próbował ją schować do kieszeni, ale… Zagubił.
Podniosła ją i wybiegła na szkolne schody, chciała oddać, ale zobaczyła, jak już wsiada do samochodu, drzwi się zamknęły, a chłopak zniknął. Pewnie rodzice po niego przyjechali. Tak się nigdy nie poznali i więcej się nie spotkali. choćby nie wiedziała, z jakiej był szkoły.
Ile lat od tego minęło! A jej sekretna szkatułka przechowała tę małą, z pozoru nieważną chwilę. Wszystkie skarby wróciły do środka, a ona postawiła ją na parapecie, postanawiając już nigdy nie chować takiego piękna.
To część jej dzieciństwa, niech zostanie jak rodzinna relikwia. Może Natalia potem coś jej opowie. Ciekawe, jak zareaguje? Pewnie powie: „Mamo, dzieciństwo minęło, te skarby już nic nie znaczą. Trzeba żyć teraźniejszością, nie przeszłością!”. Albo coś w tym stylu…
Ale się pomyliła. Gdy Natalia wróciła ze szkoły, od razu zauważyła szkatułkę, przejrzała zawartość i zapytała:
— To twój skarbiec? Skąd takie cuda?
Wyciągnęła najpierw broszkę, potem muszkę. Przy obiedzie Ewa opowiedziała córce o tamtym chłopcu.
— A próbowałaś go znaleźć? Może poszłabyś do jego szkoły?
— O social mediach jeszcze powiedz, Natalku! Gdzie bym poszła, skoro nie mam pojęcia, z jakiej szkoły i jak się w ogóle nazywał. Jedz i zabieraj się za lekcje. A ja mam milion spraw.
Wieczorem wrócił z pracy Marek, po kolacji zaczął pomagać żonie w pakowaniu. Wtedy weszła Natalia i oznajmiła:
— Tato, a mamie podobał się kiedyś jeden chłopak w szkole. Wyobrażasz sobie, iż do dziś przechowuje pamiątkę po nim— Tatuś, to byłeś ty… — szepnęła Ewa, a w sercu zadzwoniły jej ciche dzwoneczki, jakby los sam się uśmiechnął, splatając ich drogi na nowo.