Przerażający błąd

twojacena.pl 2 tygodni temu

Straszny błąd

Magda obudziła się z bólu. Coś jej się śniło przed przebudzeniem, coś ważnego. Ale ból odwrócił jej uwagę i sen natychmiast wyparował z pamięci. Nigdy nie bolał ją tak bardzo brzuch, aż promieniowało to do pleców.

Leżała, wsłuchując się w dolegliwości. Ból zdawał się nieco ustępować. Ostrożnie usiadła na łóżku, ale gdy tylko próbowała wstać, przeszył ją na nowo. Krzyknęła i zsunęła się na podłogę. Na kolanach doczołgała się do komody, gdzie zostawiła ładowany telefon.

Tak też dzwoniła po pogotowie – klęcząc, opierając jedną rękę o podłogę. „Muszę się uspokoić, karetka zaraz przyjedzie” – powtarzała sobie. – „Ale drzwi? Trzeba je otworzyć!” Kolanami podpełzła do przedpokoju. Ból pulsował, brzuch palił się jak ogień.

Próbowała się wyprostować, by odsunąć zasuwę, ale ból nasilił się jeszcze bardziej. W oczach pojawiły się łzy. Oto, czego się bała w samotności. Nie tego, iż nie ma komu podać szklanki wody, ale iż nie ma komu otworzyć drzwi ratownikom. Zagryzła wargę do krwi i spróbowała jeszcze raz. W końcu odsunęła zasuwę i straciła przytomność.

Przez mgłę w głowie docierały do niej urywki zdań, pytania. Wydawało jej się, iż odpowiada.

Ocknęła się na szpitalnym łóżku, przez okno raziło niskie jesienne słońce. Odwróciła głowę, mrużąc oczy, i natychmiast skrzywiła się z bólu pod mostkiem. Brzuch wydawał się nabrzmiały, ale ból prawie zniknął.

Dopiero co, gdy kolejny raz próbowała zerwać z Wojtkiem, myślała, iż lepiej umrzeć, niż tak żyć. Bez męża, bez dzieci. Zupełnie sama. Po co żyć? A tej nocy złapała się życia kurczowo. Zrozumiała, jak strasznie jest umrzeć nagle, w samotności.

– Obudziłaś się? Zaraz zawołam pielęgniarkę.

Magda odwróciła głowę w stronę głosu. Na drugim łóżku leżała pulchna kobieta w nieokreślonym wieku, w flanelowym szlafroku w żółte kwiaty na niebieskim tle.

Wkrótce weszła pielęgniarka.

– Jak się pani czuje? – zapytała.
Młoda, rumiana. A może tak się wydawało przez różową czepek?

– Dobrze – odparła Magda. – Co się ze mną stało?

– Teraz przyjdzie doktor i wszystko pani wyjaśni – powiedziała dziewczyna w różowej czepku i wyszła.

Magda zauważyła jej gruby, jasny warkocz sięgający do pasa. Czy ktoś jeszcze nosi warkocze?

– Jesteś na ginekologii. Przywieźli cię dwie godziny temu. Spałaś jak zabita, dziewczyno – powiedziała sąsiadka.

„Dziewczyno”. Ostatnio w sklepach i autobusach coraz częściej nazywano ją „panią” albo „obywatelką”. Czuła się jak staruszka. A przecież miała tylko czterdzieści dwa lata. Może dlatego, gdy ktoś chciał ją swatać, machała ręką, mówiąc, iż jej czas minął, iż już za późno. Dlatego próbowała rozstać się z Wojtkiem, ale on wciąż do niej wracał.

– Jak się pani czuje? – Do sali wszedł pięćdziesięcioletni lekarz.

– Doktorze, co się stało? Dostawałam narkozę? Miałam operację? Czuję się jak nadmuchany balon.

– Nowakowska, czekają na panią w opatrunkowni – zwrócił się do sąsiadki.

Kobieta wstała, poprawiła szlafrok i niechętnie wyszła.

Magda spojrzała z wdzięcznością w zmęczone oczy doktora.

– Wykonaliśmy laparotomię. Miałaś ciążę pozamaciczną, pęknięty jajowód.

– Jak?! – Magda omal nie podskoczyła na łóżku. Mięśnie brzucha zareagowały bólem.

– Co panią tak zaskoczyło?

– Mówili mi, iż jestem bezpłodna.

– To nie wyklucza ciąży pozamacicznej, ani choćby naturalnej. Życie potrafi zaskakiwać. Zostanie pani u nas kilka dni.

– Mogę wstawać?

– choćby trzeba. Tylko bez przesady. – Lekarz wyszedł.

Magda próbowała przetrawić tę informację. Zawsze mówiono jej, iż nie może mieć dzieci. Mąż właśnie dlatego odszedł. Chociaż to była tylko wymówka dla jego zdrad. „Czy to możliwe, iż mogę zajść w ciążę? O czym ja mówię? Mam czterdzieści dwa lata, za późno na dzieci” – powtarzała sobie. – „Dlaczego od razu nie zapytałam doktora?”

Usiadła na łóżku, opuściła nogi. Na podłodze stały kapcie, na oparciu wisiał szlafrok. Pewnie zabrali ją ratownicy. Ból ustąpił, tylko mięśnie bolały od napięcia.

Narzuciła szlafrok, wsunęła stopy w kapcie i wstała. Trochę kręciło się jej w głowie. „Po narkozie” – pomyślała. W kieszeni wyczuła ciężar. „Klucze do mieszkania. Dowód osobisty. Czyli zamknęli drzwi.”

Nad umywalką nie było lustra. Magda przygładziła włosy dłonią i wyszła na korytarz. Dotarła do drzwi z tabliczką „Ordynatura”, ale były zamknięte, w zamku tkwił klucz z breloczkiem. Ruszyła dalej, do pielęgniarek, by zapytać, kiedy wróci lekarz i jak ma na nazwisko.

Zawroty głowy nasiliły się, w gardle poczuła mdłości. Usiadła na miękkiej kanapce w holu, nie docierając do stanowiska pielęgniarek.

„Ciekawe, czy Wojtek ucieszyłby się, gdyby wiedział, iż mogłam zajść w ciążę?” Poznali się pięć lat temu. Od razu powiedział, iż jest żonaty. Ożenił się późno. Miał małe dziecko.

Ich romans był intensywny. Magda niczego nie oczekiwała. Wielokrotnie próbowała zerwać. On obrażał się, odchodził, ale wracał. Najpierw obiecywał, iż odejdzie od żony, gdy córka podrośnie, a żona wróci do pracy. Ale córka poszła do szkoły, a on wciąż był w małżeństwie. Magda już nie pytała. Za każdym razem mówiła sobie, iż to koniec, ale gdy przychodził, wpuszczała go z powrotem.

Przerwał jej czyjś głos. Nie widziała pielęgniarek, ale usłyszała swoje nazwisko.

– Wyobraź sobie, podczas operacji Grabowski znalazł u niej guza. Ogromnego.

Poznała głos rumianej pielęgniarki z warkoczem.

– I co? – spytał drugi, młodszy głos.

– Nic. Zaszyli i tyle. Grabowski powiedział, iż to ostatnie stadium. Jutro tę Kowalską przewiozą na onkologię. A wcale nie stMagda uśmiechnęła się przez łzy, biorąc głęboki oddech, i postanowiła, iż od dziś zacznie żyć naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału